|6| Rozdział 163. Chciałbym spać sam

688 87 19
                                    



- Co robisz? - zapytał mnie mąż, gdy w piątkowy wieczór układałam się na łóżku obok niego. Minął nam cały, pierwszy dzień pobytu Kuby w domu. Czas mijał dość specyficznie, w końcu była to nienormalna sytuacja, ale radziliśmy sobie. 

- Kładę się spać? Jest przed północą. - odparłam, wyciągając z szafki nocnej krem, którym zaczęłam smarować sobie dłonie. Nie do końca rozumiałam pytanie męża, leżącego obok mnie. 

- Chciałbym spać sam.  

I po tych słowach doznałam szoku. Spojrzałam na niego z rozczarowaniem i zdziwieniem, zmarszczyłam swoje ciemne brwi, przyglądając się poważnej twarzy męża, który z śmiertelną powagą wypowiedział swoje słowa. Byłam zszokowana. W ciągu dnia czułam ten dystans, który zachowywał względem mnie. Nie chciałbym pomogła mu w kąpieli, uznał, że wykąpie się rano, więc zaakceptowałam, nie chciał bym siedziała z nim i oglądała film, poszłam pracować. Ale decyzji o śnie w oddzielnych łóżkach pojąć nie mogłam. 

- Dlaczego? - zapytałam, przełykając ślinę i podrapałam się po głowie. - Chcesz zostać sam? Przecież dawałam Ci czas w ciągu dnia. Chciałabym przytulić się do Ciebie, nie spaliśmy razem ponad miesiąc, potrzebuję Ciebie i Twojej bliskości. - wyznałam szczerze. Jeszcze kilka miesięcy wstecz obiecaliśmy sobie, że za każdym razem będziemy mówili co nas dręczy, dlatego nie kryłam własnego rozczarowania. 

- Nie, po prostu chciałbym spać sam. - twardo trzymał się swojej decyzji, a po tonie głosu wywnioskowałam, że za nic w świecie nie dowiem się o co właściwie chodzi i dlaczego nie chce spędzać ze mną tej nocy. 

- No dobrze, w razie czego zadzwoń do mnie jeśli będziesz potrzebował. - poprosiłam. Byłam zrezygnowana i zmęczona tym dniem, dlatego nie miałam siły by prosić męża o uwagę. Uznałam, że skoro woli zostać sam, nie będę na siłę prosiła o uwagę. 

Ułożyłam się w sypialni na górze. Czułam się tak jak zwykle od prawie miesiąca. Samotnie. Brakowało mi go, liczyłam, że jeśli po miesiącu nieobecności wreszcie pojawił się w domu, pozwoli mi wtulić się w swoje ciało i zasnąć przy swoim boku. Chciałam tego ponad wszystko. Rytm jego serca, spokojny oddech i dłoń, którą tak mocno ściskał moje udo, to było moje zapotrzebowanie. Nasze łóżko i mój mąż, moje sacrum. 

Wstałam chwilę po ósmej rano. Musiałam przygotować się na przyjazd dzieciaków i teściowej. Czekała mnie też kąpiel z Kubą i ogarnianie domu. W końcu była sobota. 
I jakby tego sprzątania bałam się najmniej, w końcu obowiązek każdej kobiety, która chce dbać o czystość w swoim domu. 
Największy niepokój budziła we mnie kąpiel męża. I chociaż wiedziałam, że łazienka jest na tyle przystosowana by nie sprawiać mi trudności w pielęgnacji jego ciała, to czułam wewnętrzny stres przed tym. Wolałam by ktoś inny to zrobił. Tak, chciałam by ktoś inny dotykał ciała mojego męża, bo ja nie czułam się na tyle silna by to zrobić. 

- Ubrałeś się? - zdziwiona weszłam do kuchni, wstałam chwilę temu, a Kuba już nie spał, a na wózku poruszał się w kuchni, szukając chleba w szafkach. 

- Nie jestem kaleką. - prychnął, podjeżdżając do blatu, spod którego została usunięta szafka by mógł na spokojnie poruszać się i przygotowywać sobie posiłki. 

- To musiało być dla ciebie trudne. - odparłam tylko, podchodząc do jego wózka. Z westchnieniem przejechałam dłońmi po jego bandażu na głowie, ale sprytnie się uchylił, odkręcając głowę i posyłając mi spojrzenie, mówiące więcej niż słowa. 

- Nie rób tak. - syknął, wracając do smarowania masłem kromki chleba. 

- Okej. - odpowiedziałam tylko, gdyż dłuższa rozmowa nie zdałaby się na nic w tym przypadku. - Chcesz szynkę, a może ser? - zaproponowałam, podchodząc do lodówki, z której zaczęłam wyjmować jakieś produkty. 

- Pasztet. 

- Proszę. - położyłam obok jego kromek pasztet i otworzyłam puszkę by ułatwić jego zadanie. 

- Też chcesz? - zaproponował. 

- Nie, zjem później. - stwierdziłam, wstawiając wodę na herbatę. - A ty chcesz herbaty? 

- Tak, proszę. 

- Zjesz i pójdziemy pod prysznic, okej? Powinieneś się wykąpać i nie mów, że nie. Jesteś w tym całym syfie po szpitalu, wczoraj już powinniśmy to zrobić. - upomniałam go, wyciągając szklanki z szafki. 

- Ale bez współczucia, ostatnie czego potrzebuję. 

- Chcę Ci pomóc, nie współczuć. Nie robiłam tego nigdy. - wyznałam, spoglądając na profil męża, jednak już nie uzyskałam odpowiedzi, bo zajął się kończeniem swojego śniadania. 

Pierwszy posiłek zjedliśmy w ciszy. Ja siedziałam z nosem w laptopie, odpisując na jakieś pojedyncze maile, które dostałam na skrzynkę od swojego asystenta, a Kuba przeglądał swój telefon, zajadając się kanapkami. Co chwilę spoglądałam na niego, jednak nie skrzyżowałam nigdy z nim spojrzenia. Był taki chudy, wręcz słaby i wycieńczony. Widać było po nim, że cierpi. W sumie, kto by nie cierpiał, gdyby był przytwierdzony do wózka na jakiś okres czasu. W zasadzie nie wiadomo jak długi okres czasu. Oby nie wieczność, bo po jednym dniu już miałam nieco dość tej sytuacji. Ale obiecałam sobie walczyć, dlatego nie zejdę z pola walki bez korony, wygram za naszą dwójkę. 

- Pozwól mi. - poprosiłam, stojąc oparta tyłem o blat w łazience. Kuba siedział w wózku, przodem do lustra i sam próbował zdjąć swój bandaż z głowy. Kiedy chciałam pomóc, twierdził, że da sobie radę. - Kuba zrobisz sobie krzywdę, z tyłu nie przemyjesz szwów, daj sobie pomóc. - prosiłam wręcz błagalnie, obserwując jego poczynania. 

- Ale bez zbędnego obserwowania. - burknął wreszcie, odrzucając na blat wsuwki, którymi podpinany był bandaż. Oparł się o wózek i pozwolił mi zdjąć do końca bandaż. 

- Dlaczego tak się zachowujesz, co? - sama nie byłam pewna czy na pewno padły te słowa z moich ust, wcześniej siedziały w mojej głowie, ale wreszcie pękłam, zadając tak trudne pytanie, które taranowało moje myśli od wczorajszego wieczoru. 

- Niby jak? - prychnął spoglądając na mnie w odbiciu lustra, co również zrobiłam. Nasz wzrok się skrzyżował, ale nie byłam w stanie wytrzymać tej presji zielonych tęczówek, więc odwróciłam spojrzenie, zajmując się bandażem na jego głowie. 

- Nieistotne. - burknęłam tylko, ściągając do końca materiał. 

Widok jego łysej głowy nie był niczym nowym. W końcu był łysy w trakcie naszego związku. Jednak wtedy z własnego wyboru, a na jego głowie była tylko jedna blizna, taka mała, niewiele znacząca, po lewej stronie. Tym razem ogromna, o wiele bardziej ważna dla nas blizna, mieściła się od czubka głowy do prawie karku. Przypominała o ciężkich, trudnych zdarzeniach, które miały miejsce miesiąc temu. Za tą blizną kryją się istotne zmiany  w naszym życiu, takie które na zawsze zostawią swoje piętno na naszej dwójce. 

Przełknęłam niespokojnie ślinę i ściągnęłam swoje ubrania, pozostając naga. Wolałam zrobić to jako pierwsza, tak by ułatwić mu zadanie, w końcu lepiej się czuje w momencie, gdy nie jest się samemu nagim. Najpierw spadła koszulka, a gdy uniósł się na rękach, pociągnęłam bokserki i on również był już nagi. 

Z moją pomocą przesiadł się na krzesełko pod prysznicem. Ciągle nic nie mówił, a tylko z moich ust padały jakieś prośby, by podniósł się, podał mi coś, albo uważał na siebie. Był tak cichy i obojętny na moje starania, a to bolało. Bo ja chciałam jak najlepiej, starałam się, a nic nie dostawałam w zamian, czasem nawet nie miałam tej współpracy od niego. 

- Nie było tak źle. - stwierdziłam jakby sama do siebie. Chciałam dodać sobie otuchy, tej, której powinien dodać mi mój mąż, ale na to nie liczyłam. 

- Założysz mi nowy bandaż? - zapytał wreszcie, odzywając się pierwszy raz od długiego czasu. 

- Tak, ten wypiorę za chwilę. Poza tym, zapnę tylko na te zapięcie, bo wsuwki nie były potrzebne. - westchnęłam i na wacik bezpyłowy polałam octenisept , przemywając ranę. 

- Boli. - syknął, uchylając się. 

- Ale zachowuj się jak facet, ma boleć bo odkaża. Jak wczoraj nie chciałeś się wykąpać to dziś cierp. - prychnęłam. Miałam już naprawdę dość, więc moja miłość też się skończyła i nie byłam potulna, uprzejma. 

- Nie mogłem Cię dotknąć tak jakbym chciał. - wyznał wreszcie, przyznając się do swojego cierpienia. 

- Mogłeś, ale nie chciałeś. A to są dwie, zasadniczo różne rzeczy. - dodałam, owijając jego głowę bandażem. 

_________
Wiem, wiem, wiem. Nie było rozdziału od 10 dni, ale już jest! Wybaczcie, nie mam nic na swoje usprawiedliwienie :( 

Ponawiam swoje życzenia dla Julek, bo wiem, że nie wszyscy czytają też Diabła! 
W takim razie, Wszystkiego najlepszego dla nas, szczęścia i dużo kasy, to przyda się każdej z nas :D 

BOGINI|QUEBONAFIDEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz