|3| Rozdział 53. Było sporo komplikacji

2.5K 120 8
                                    

Następnego dnia, obudził mnie budzik, nastawiłam go na 7.00 żeby spokojnie zjeść śniadanie i jechać do szpitala po obchodzie. Przesunęłam dzwoniący telefon i powróciłam do swojej pozycji. Leżałam na klatce chłopaka, nogi miałam między jego, a lewą dłonią trzymałam jego. 

- Kubuś... - delikatnie jeździłam palcem po policzku chłopaka. - Misiu wstawaj.

- Mhm zaraz. - po omacku odnalazł moją dłoń i mocno ją ścisnął. - Boje się. - westchnął, otwierając oczy.

- Jestem tutaj, nie bój się.  - pocałował wewnętrzną stronę dłoni. - Chodź, zjemy śniadanie i pojedziemy do szpitala.

- Kocham cię. - dał mi buziaka w czoło i przechodząc przez moją osobę wstał z łóżka. Poszłam więc w jego ślady, zarzuciłam na siebie szlafrok i udałam się do pokoju starszego Grabowskiego. 

Obudziłam Maćka, a później zrobiłam nam śniadanie, kanapki, jajecznica, kawa. Po śniadaniu udałam się do pokoju Pani Grabowskiej i zaczęłam szukać jakiejkolwiek walizki, w którą mogłabym spakować jej ubrania, wiadomo, że potrzebowała jakiejś bielizny, piżam etc. 

Chodziłam w koło po pokoju i szukałam, jednak nie mogłam nic znaleźć. Podeszłam do jakiejś szkatułki z myślą odnalezienia w niej kluczyka do zamkniętej części szafy, jednak znalazłam tam tylko przepiękną biżuterię. W oczy od razu rzucił mi się złoty pierścionek z brylantem. 

Mimowolnie sięgnęłam po niego i zaczęłam się mu przyglądać. Od razu za moimi plecami pojawił się Kuba i oparł głowę na moim ramieniu. Pokazałam mu pierścionek, a ten uśmiechnął się co zauważyłam w odbiciu lustrzanym. 

- To jest pierścionek po mojej babci, który dostała od dziadka, kiedy jej się oświadczył. 

- Pamiątka rodzinna? - Zapytałam cicho. 

- Tak jakby, babcia dała go mojej mamie, ponieważ była jej pierwszą córką, a syna nie miała. 

- Nie chciałam grzebać. - Wytłumaczyłam szybko. - Szukałam kluczyka do tych drzwi od szafy, z myślą znalezienia walizki. 

- Rozumiem, tam jej nie ma. Sam w sumie nie wiem co tam jest, te drzwi od lat są zamknięte, a walizki są w piwnicy. Zejdę po nią. - Oznajmił mężczyzna, ucałował mnie w skroń i wyszedł z pokoju. 

Po chwili wrócił z walizką, więc spakowałam do niej jakieś najpotrzebniejsze rzeczy i udaliśmy się do szpitala. Byliśmy w nim chwilę po 8.30. 

Kuba wparował na oddział jak psychopata, od razu zaczął szukać swojej mamy. Maciek z resztą nie lepiej, od razu pobiegł za swoim bratem do sali mamy, a ja udałam się do gabinetu lekarskiego.
 
- O Pani, pańska teściowa jest już na sali operacyjnej, nie chcieliśmy przedłużać. Operacja potrwa do 4 godzin.  - doktor życzliwie uśmiechnął się do mnie, a ja od razu zbladłam. Dobrze wiedziałam co będzie, jak Kuba nie zastanie mamy na sali. 

Szybko wybiegłam z pokoju, uprzednio oczywiście podziękowałam mężczyźnie i udałam się szybkim chodem na koniec korytarza do sali Kuby mamy. 

- Nie ma jej. - Słyszałam już jego podniesiony głos, więc szybko weszłam do środka. 

- Operują ją, spokojnie. - Podeszłam do mężczyzn i odstawiłam walizkę, którą trzymał Maciek. 

- Ile czasu? - Zapytał starszy Grabowski.  

- Do czterech godzin.  

- Jak to 4 godziny? - Que podniósł głos.

- Operacja nie jest prostym zabiegiem, potrzebują czasu.  - Oznajmił lekarz, który wszedł za mną do sali. - Blok operacyjny jest na dole, ja właśnie idę do asysty. 

BOGINI|QUEBONAFIDEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz