Następnego dnia, obudził mnie budzik, nastawiłam go na 7.00 żeby spokojnie zjeść śniadanie i jechać do szpitala po obchodzie. Przesunęłam dzwoniący telefon i powróciłam do swojej pozycji. Leżałam na klatce chłopaka, nogi miałam między jego, a lewą dłonią trzymałam jego.
- Kubuś... - delikatnie jeździłam palcem po policzku chłopaka. - Misiu wstawaj.
- Mhm zaraz. - po omacku odnalazł moją dłoń i mocno ją ścisnął. - Boje się. - westchnął, otwierając oczy.
- Jestem tutaj, nie bój się. - pocałował wewnętrzną stronę dłoni. - Chodź, zjemy śniadanie i pojedziemy do szpitala.
- Kocham cię. - dał mi buziaka w czoło i przechodząc przez moją osobę wstał z łóżka. Poszłam więc w jego ślady, zarzuciłam na siebie szlafrok i udałam się do pokoju starszego Grabowskiego.
Obudziłam Maćka, a później zrobiłam nam śniadanie, kanapki, jajecznica, kawa. Po śniadaniu udałam się do pokoju Pani Grabowskiej i zaczęłam szukać jakiejkolwiek walizki, w którą mogłabym spakować jej ubrania, wiadomo, że potrzebowała jakiejś bielizny, piżam etc.
Chodziłam w koło po pokoju i szukałam, jednak nie mogłam nic znaleźć. Podeszłam do jakiejś szkatułki z myślą odnalezienia w niej kluczyka do zamkniętej części szafy, jednak znalazłam tam tylko przepiękną biżuterię. W oczy od razu rzucił mi się złoty pierścionek z brylantem.
Mimowolnie sięgnęłam po niego i zaczęłam się mu przyglądać. Od razu za moimi plecami pojawił się Kuba i oparł głowę na moim ramieniu. Pokazałam mu pierścionek, a ten uśmiechnął się co zauważyłam w odbiciu lustrzanym.
- To jest pierścionek po mojej babci, który dostała od dziadka, kiedy jej się oświadczył.
- Pamiątka rodzinna? - Zapytałam cicho.
- Tak jakby, babcia dała go mojej mamie, ponieważ była jej pierwszą córką, a syna nie miała.
- Nie chciałam grzebać. - Wytłumaczyłam szybko. - Szukałam kluczyka do tych drzwi od szafy, z myślą znalezienia walizki.
- Rozumiem, tam jej nie ma. Sam w sumie nie wiem co tam jest, te drzwi od lat są zamknięte, a walizki są w piwnicy. Zejdę po nią. - Oznajmił mężczyzna, ucałował mnie w skroń i wyszedł z pokoju.
Po chwili wrócił z walizką, więc spakowałam do niej jakieś najpotrzebniejsze rzeczy i udaliśmy się do szpitala. Byliśmy w nim chwilę po 8.30.
Kuba wparował na oddział jak psychopata, od razu zaczął szukać swojej mamy. Maciek z resztą nie lepiej, od razu pobiegł za swoim bratem do sali mamy, a ja udałam się do gabinetu lekarskiego.
- O Pani, pańska teściowa jest już na sali operacyjnej, nie chcieliśmy przedłużać. Operacja potrwa do 4 godzin. - doktor życzliwie uśmiechnął się do mnie, a ja od razu zbladłam. Dobrze wiedziałam co będzie, jak Kuba nie zastanie mamy na sali.Szybko wybiegłam z pokoju, uprzednio oczywiście podziękowałam mężczyźnie i udałam się szybkim chodem na koniec korytarza do sali Kuby mamy.
- Nie ma jej. - Słyszałam już jego podniesiony głos, więc szybko weszłam do środka.
- Operują ją, spokojnie. - Podeszłam do mężczyzn i odstawiłam walizkę, którą trzymał Maciek.
- Ile czasu? - Zapytał starszy Grabowski.
- Do czterech godzin.
- Jak to 4 godziny? - Que podniósł głos.
- Operacja nie jest prostym zabiegiem, potrzebują czasu. - Oznajmił lekarz, który wszedł za mną do sali. - Blok operacyjny jest na dole, ja właśnie idę do asysty.
CZYTASZ
BOGINI|QUEBONAFIDE
RomanceNa pewno spotkaliście na swojej drodze osoby, które najchętniej wymazalibyście z pamięci. Jednak co w przypadku, gdy w waszym pozornie pookładanym życiu, pojawia się duchy przeszłości? Uciekać czy zmierzyć się z nimi? Wydawałoby się, że Alicja, stud...