Rozdział 16. Nie zawsze Natalia musi być lepsza

3.6K 145 9
                                    

- Mamusiu będę przyjeżdżała na obiadki, na śniadania i kiedy tylko będziesz mnie potrzebowała. Przypominam też, że mamy XXI wiek, istnieje coś takiego jak telefon.  - Otarłam łzy mamy, kiedy stałyśmy pod moim blokiem, a ja spakowałam ostatni karton do swojego auta. 

- Zawsze myślałam, że to Natalia pierwsza wyjedzie, a nie ty.  - wychlipała rozżalona. 

- Widzisz, nie zawsze Natalia musi być najlepsza. - Dałam jej buziaka i szybko wsiadłam do auta, odpaliłam silnik, pomachałam jej i odjechałam. Nie chciałam słuchać wywodów na temat tego, że obie jesteśmy takie same.

To fakt,  jesteśmy podobne do siebie, ale jednak zawsze miałam łatkę starszej siostry. Przez to Natalka zawsze była oczkiem w głowie mojej mamy, a tym samym wyczekaną córką mojego ojca. On chciał starszego syna i młodszą córkę, a kiedy się nie udało... Blizny na moim ciele mówią same za siebie. 
Byłam wyrozumiała, wiedziałam, że siostra jest młodsza, potrzebuje więcej opieki i uwagi, dlatego zawsze stałam w jej cieniu, bo wszystko było dla Natalki.

Widząc tablice do zobaczenia ponownie gmina Ciechanów i słynnego Piotra z Kluczem w herbie Ciechanowa, uroniłam łezkę. Ale to w stu procentach łezkę szczęścia. Byłam z siebie dumna, że jako pierwsza wyjechałam z mojego małego miasteczka i rozpoczęłam swoje prawdziwe, dorosłe życie bez mamy obok.

Wjechałam do Warszawy, zatrzymałam się w hotelu. Nie był to jakiś Marriott czy inny Sofitel, po prostu zwykły hotelik, który miał najpotrzebniejsze rzeczy na te kilka dni, w których ciągu chciałam znaleźć mieszkanie.

Zameldowanie zajęło mi chwilę, miałam pewien problem z bookowaniem hotelu przez internet i niezgodnością danych, ale udało się. Pokój miałam na najwyższym piętrze - 4. Weszłam po schodach i wtargałam walizkę, bowiem nie było windy. Otworzyłam drzwi i moim oczom ukazał się malutki, skromny, jednoosobowy pokoik. Na wprost drzwi stało pojedyncze łóżko, na prawo od niego było okno, którego widok nie zachwycał, kilka koparek i sterta gruzu. Przy łóżku stała szafeczka nocna, a zaraz obok niej drzwi do malusiej łazienki z wanną. W pokoju znajdowała się jeszcze szafa, do której wrzuciłam swoje ciuchy i biurko pod telewizorem, na którym znalazł się mój laptop.

Kiedy zakończyłam już rozpakowywanie i rozpoznawanie się w pokoiku to rzuciłam się na łóżko.  Miałam czas na odpoczynek, chciałam wstawić ofertę o siłowni, ale zadzwonił telefon, na wyświetlaczu MACIUŚ ❤️

- Cześć mała, już w Warszawie? - Zapytał roześmiany, co zdziwiło mnie. 

- Już, już. Przyjechałam niedawno. A co ty taki rozbawiony?

- A wiesz, imprezkę mamy. Ale jednak impreza bez Alicji to nie impreza.

- Podlizujesz się. 

- Nie, wszyscy chcemy żebyś wpadła. 

- O nie, nie. Maciuś kochanie, nie mam ochoty ani siły. Tym bardziej dobrze wam zrobi impreza w starym gronie Wesołej Ekipy.

- No ale jak to? Przecież Natalia jest z nami.

- Ale Natalia jest dziewczyną Krzycha, a Krzysiek jest częścią ekipy, tak? Więc ona też już nią jest.

- Ale ty jesteś naszą przyjaciółką, moją, Krzycha, Adama, Wojtka...

- Sam dobrze wiesz, że specjalnie nie wymieniasz najważniejszego... Nie Maciek, nie chcę. Bawcie się dobrze w swoim gronie. Ja dam sobie radę, sama. - Rozłączyłam się.

Poszłam do łazienki, wzięłam gorąca kąpiel w wannie, której cholernie brakowało mi w moim starym mieszkaniu. Nałożyłam maskę. Wróciłam do pokoju i dodałam ogłoszenie na jakiejś warszawskiej stronie, że jestem w stanie być trenerem personalnym.

 Chwilę pomyślałam nad tym co robiłabym w Ciechanowie, pewnie jeszcze miałabym treningi, albo bawiła się w gronie znajomych ze studiów, ale teraz byłam tu. Czy żałowałam? Absolutnie. Czy tęskniłam? Cholernie. To prawda, tęskniłam, chciałam zanurzyć się w swoim łóżeczku, w którym zapomniałabym o wszystkich zmartwieniach, ale przecież tu mam nowe życie. 

Sama zadziwiłam się swoją stanowczością względem Maćka. Oczywiście, że miałam ochotę na imprezę, alkohol i świetną zabawię, ale nie w ich towarzystwie. Nie, że nie polubiłam się z nimi, ale wiadomo, że w momencie kiedy byłabym w jednym pokoju z Kubą to mogłoby być bardzo niezręcznie. Przyznaję się, że z wyczekaniem czekałam na jakiś sygnał od niego, znak czy drobny gest, dający, do zrozumienia, że chce, bądź nie chce tworzyć ze mną czegoś więcej... Ale tak samo jak długo na niego czekałam, tak samo długo go nie dostałam. 

 Wyłączyłam w telefonie połączenia przychodzące, położyłam się i próbowałam zasnąć. Jako, że było dość wcześnie nic nie wskazywało na to, że mi się uda. Jednak po wielu chwilach spędzonych w łóżku odeszłam do krainy snów.

Nad rankiem obudziły mnie jeżdżące auta, wstałam i ogarnęłam się. Szybko wybiegłam z hotelu i w nawigację wstukałam adres wcześniej znalezionej siłowni. Stresowałam się pierwszą taką poważną jazdą po Warszawie i to jeszcze samemu, ale dałam radę. Bezpiecznie podjechałam pod odnaleziony adres. Dogadałam się z managerem siłowni, który podpisał ze mną umowę dotyczącą trenera personalnego. Nie chciałam zwlekać, miałam nadzieję, że prędzej czy później w końcu kogoś znajdę na te treningi.   


Zrobiłam swój zestaw ćwiczeń, który szedł mi bardzo opornie. W końcu przez ponad tydzień, a nawet dłużej nie byłam na siłowni, więc już czułam jakie będę miała jutro zakwasy.  Później wróciłam do hotelu i zaczęłam szukać mieszkania. 

Było wiele ofert, w końcu Warszawa to duże miasto, więc jest w czym wybierać. Ale żadna nie odpowiadała mi w 100%. Chciałam zwykłe mieszkanko, w trochę męskim i prostym stylu. Nie przepadałam za wnętrzami, w których wszystkiego było pełno. Wolałam minimalizm i prostotę, ciemne meble i ściany, mieszkanie, w którym mogłabym się odprężyć, a to właśnie w takich kolorach wychodziło mi najlepiej. 

Moje mieszkanko po babci było właśnie w takim stylu, co prawda ściany były raczej jasne, ale reszta się zgadzała. Chciałam coś wynająć na pół roku, może kilka miesięcy dłużej. Wiedziałam, a raczej czułam w skórze, że w Warszawie stanie się coś takiego, że bez sensu byłoby kupowanie nowego mieszkania i robienie go od deski do deski.

Mam przecież już jedno, więc na co mi kolejne. Zawsze mogłam wrócić do Ciechanowa, do swojego mieszkania, które wynajęłam znajomym. Mieszkali oni bowiem u rodziców, ale Karolina zaszła w ciąże i doszli do wniosku, że czas iść na swoje, więc połączyliśmy problemy, ja wynajęłam im, a sama przyjechałam do Warszawy wynająć coś od kogoś. 

Siłownia, zapisywanie klientów, treningi z nimi, mieszkanie. 

W takim klimacie minęło mi następne pięć  dni. Szukałam mieszkania, jeździłam na siłownię i załatwiałam sprawy urzędowe. Jednak przez cały czas miałam zablokowane połączenia. Kompletnie odcięłam się od ekipy, rodziny,  która jak się domyślam próbowała się ze mną skontaktować, ale ja potrzebowałam takiego restartu. Chciałam przemyśleć wszystko i zastanowić się nad tym co jest dla mnie najważniejsze. Doszłam do ważnych wniosków, ale nadal czekałam na ten pierwszy krok.

BOGINI|QUEBONAFIDEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz