|6| Rozdział 145. Znowu się zagubił

929 90 29
                                    

Czekam na miłe komentarze, jako pocieszenie po dzisiejszych problemach z wattpadem

Kuba wyleciał do Arizony we wtorek, a już w środę rozpoczął się straszny tydzień dla mnie. Miałam taki zapierdziel w firmie, fundacji i z dziećmi, że nie wiedziałam w co włożyć ręce. Wszędzie byłam potrzebna, wszędzie chcieli mojej opinii, zdania, słowa, a mi brakowało czasu na podrapanie się po tyłku. 

Zdecydowanie w tym wszystkim była też moja wina. Od samego początku bardzo się zaangażowałam w pracę obu firm, fundacji i ludzie się do tego przyzwyczaili, wiedzieli, że mogą do mnie dzwonić, że zawsze pomogę. Odbijało się to na mnie, bo przecież nie umiałam odmówić pomocy, a też ciężko było dać do świadomości, że nie mam czasu, "zajmę ci tylko chwileczkę". 

Wracałam do domu w czwartek i padałam na mordę. Nie miałam na nic siły, a jeszcze musiałam ogarnąć dwójkę dzieci, która nie rozumiała, że mama jest zmęczona i chętnie poszłaby sama spać. Dodatkowo Colin, on też potrzebował mojej opieki. 

- No cześć mamo, dzwoniłaś wcześniej, ale nie miałam chwili, żeby odebrać, bo byłam w pracy. - wyjaśniłam, oddzwaniając do teściowej. Siedziałam w salonie, karmiąc Hanię, a na telewizorze leciała kolejna bajka, którą oglądał mój syn. 

- W pracy? Jak to w pracy, Alusia miałaś siedzieć z malutką. 

- Tak, ale mam podwójny zapierdziel, kierowniczka poszła na urlop, księgowa coś pomieszała w fakturach, a ja musiałam też zaakceptować kilka umów i pomóc dziewczynom na sklepie. - wytłumaczyłam spokojnie, zakrywając dłonią usta, bo zaczęłam ziewać. 

- A dzieciaczki? 

- Zostały z opiekunką. - odparłam. - Gdzie idziesz, synu? - zawołałam chłopca, który zszedł z kanapy i skierował się na schody. 

- Pobawić się. - stwierdził sucho, nawet nie odwracając się do mnie. 

- Kuba nie mógł zrobić tego przed wyjazdem? Oczywiście, że mógł, ale to leń patentowany, więc o co ja w ogóle pytam. - mimowolnie uśmiechnęłam się, na wyobrażenie czerwonowłosej kobiety po drugiej stronie słuchawki, która teraz na pewno kręciłam głową i przecierała twarz. 

- Kuba nie powiedział mi wcześniej, że wylatuje, więc nie mogłam też zrobić więcej na zapas, albo poszukać kogoś kto mi pomoże w tym czasie. - wyjaśniłam spokojnie, nie chcąc przedstawiać Grabowskiego w złej wersji. 

- Jak to Ci nie powiedział, co Ty mówisz Alicja? - Elżbieta wyraźnie nie chciała mi uwierzyć, ale nie mogłam mieć jej tego za złe, nawet ja nie chciałabym w to wierzyć. 

- Dowiedziałam się w poniedziałek, wyszliśmy z przedszkola, a do mnie zadzwonił Krzysiek z pytaniem o to kiedy mają wylot, wtedy się dowiedziałam. - powiedziałam spokojnie, poprawiając córeczkę na ramieniu. - Nie miałam czasu, żeby poprosić o zdalkę czy umowy na maila, bo zwyczajnie nie było kiedy. 

- Zachował się co najmniej źle. - szepnęła sobie pod nosem, ale słyszalnie. - Kochanie może ja tam do was przyjadę, co? Pomogę Ci z dzieciaczkami, a Ty pójdziesz do pracy na spokojnie, wiedząc, że to ja jestem z dziećmi. - zaproponowała, aż musiałam się szeroko uśmiechnąć. 

- Nie chcę mamy ściągać, ma mama swoje życie w Ciechanowie. - mimo wszystko musiałam odmówić, bo nie chciałam wykorzystywać kobiety. 

- Dziecko, jakie ściąganie, jakie życie. Ja się bardzo ucieszę, gdy będę mogła spędzić kolejne minuty z moimi wnukami, które są moim życiem. Zaraz się spakuję i jutro rano złapię pociąg do was. - zaoferowała się. 

 - Mamo, a Janusz? Nie możesz go tak... 

- Daj spokój, to dorosły chłop, poradzi sobie. Ja muszę błędy syna ponaprawiać. Dam Ci znać, o której będę miała pociąg w Warszawie jutro, cześć. 

Kontakt z moją mamą miałam ciężki, nie zawsze umiałyśmy się dogadać, ciągle były jakieś spięcia, wywlekanie przeszłości i nasza relacja była od święta, albo wtedy, gdy mama chciała przyjechać do wnuków, bądź zapraszała nas do siebie, nie częściej niż raz w tygodniu krótka rozmowa. Było ciężko. 
Ale wszystko zastępowała ukochana teściowa, którą kochałam całym serduszkiem. Za każdym razem mogłam na nią liczyć, wiedziałam, że mi pomoże i wesprze, nawet wtedy, gdy nie będę tego oczekiwała. Miała tak wielkie serce, pomocną dłoń, pokrzepiający uśmiech i pocieszający wzrok. Była niesamowita. 

Tego samego dnia udało mi się położyć wcześniej spać Hanię, a czas, który mi pozostał, wykorzystałam na zabawę z synem, ale to chyba i tak niewiele dało. 
Maciek był bardzo zazdrosny o mnie, ciągle podkreślał, że potrzebuje mojej uwagi, chce się pobawić i spędzić ze mną czas, a ja nie umiałam i nie mogłam się rozdwoić. Nie potrafiłam zabawiać jedną ręką Hani, a drugą budować domków z klocków, poświęcając 100% uwagi młodemu. Maciuś jeszcze nie umiał tego zrozumieć i bardzo się obrażał, gdy mówiłam mu, że nie dam rady pobawić się z nim w to co by chciał. Obrażał się i uciekał na górę, zamykając w swoim pokoju. Doskonale wiedział, że przyjdę do niego i będę chciała porozmawiać, prosząc o uwagę, a on to sprytnie wykorzysta, oczekując nowego samochodu, albo bajki w kinie. Wiedział, że nie będę umiała mu odmówić, bo nie byłam Kubą, który dałby mu do zrozumienia, że nie ma nawet na co liczyć. Co ja mówię, Maciek nawet bałby się odwalić przy nim taką scenę, bo wie, że u ojca nie ma opcji na takie zagrywki. 

- Zadzwonimy do tatusia? - poprosił mnie chłopiec, gdy leżałam z nim w łóżeczku i próbowałam uśpić. Westchnęłam głośno, odsuwając włosy malucha do tyłu i skinęłam głową, wyjmując z kieszeni telefon. 

Sama nie miałam kontaktu z mężem od czasu jego wylotu, w zasadzie to nie wiedziałam czy tam doleciał, czy żyje i jak się ma. I z jednej strony, nie potrzebowałam tego, bo nie miałam nawet najmniejszego zamiaru płaszczyć się przed nim za to co zrobiłam. A z drugiej, cholernie tęskniłam i potrzebowałam usłyszeć jego głos, który koiłby moje otwarte rany w serduszku. 

- Tak? - po chwili oczekiwania na sygnał, w słuchawce rozbrzmiał się głos mojego męża, a ja przyznaję, że kiszki delikatnie się skręciły. 

- Tatuś? - syn od razu się rozpromienił i usiadł na łóżku, podciągając misia pod brodę. - To ja, Maciuś. 

Uśmiech mimowolnie wpłynął mi na usta, a sama wybuchnęłam niepohamowanym śmiechem, gdy słuchałam jak mój malutki chłopiec dogaduje się ze swoim starym, tłumacząc mu jaki dom wybudowała mu opiekunka, gdy mama była w pracy. 
I pewnie wcześniej byłabym nieco poddenerwowana, że mąż dowiedział się o fakcie opiekunki, która została z naszymi dziećmi, ale nie teraz. To on zostawił mnie na lodzie, a ja tylko poszukiwałam wsparcia u osoby, która mogłaby mi je dać. 

Po zakończonej rozmowie ojca z synem, chłopczyk zasnął szybciej niż myślałam. Jednak nie odpuścił sobie i tłumaczył mi co on będzie robił w domu, gdy tatuś już do niego wróci. 
Wtedy przypomniałam sobie moment, w którym Grabowski wymyślił problem powiązany z przedszkolem... Ten chłopak nie widział świata poza swoim ojcem, dla niego mógł być nawet fioletowy, a on i tak kochałby go najbardziej na świecie, dlatego nie rozumiałam wątpliwości mojego męża, który twierdził, że szydzące dzieci wpłyną na opinię Maćka, ja wierzyłam, że mój syn jest mądrym dzieciakiem. 

- Halo. - odebrałam telefon, gdy wyszłam z łazienki, a na moim wyświetlaczu pojawił się numer Krzycha. 

- No nareszcie, ile to można dzwonić i dzwonić... - zaczął czerwonowłosy i od razu wyrzucił swoje rozterki, to było takie typowe dla niego. 

- Miałam pierwsze od dwóch dni 10 minut dla siebie, brałam prysznic. - wyjaśniłam, wchodząc mu w zdanie.

- To byłaś dziś w pracy? - zdziwił się, od razu schodząc o ton niżej.

- No raczej, nie ma księgowej, a ja musiałam też pomóc dziewczynom na sklepie i pakowałam z nimi paczki. - odparłam spokojnie. - Poza tym, dopinałam sprawy o trasę koncertową mojego męża. - zaznaczyłam odpowiednio ostatnie słowo, dobrze wiedząc, że Krzysiek zda sobie sprawę z tego. 

- Nie porozmawiałaś z nim. - stwierdził. 

- Nie. 

- Skończył rozmawiać z Maćkiem i liczył, że usłyszy też Ciebie, ale nie było mu to dane. 

- Rozłączyłam się, bo chciałam uśpić syna i nie czułam potrzeby by z nim rozmawiać. Nie robiliśmy tego od dwóch dni, a skoro nie dzwonił, to mu nie brakowało. 

- Wyszedł po wszystkim z pokoju i nie wiem gdzie jest. 

- Wiem, że chciałam, żebyś miał na niego oko, ale to jest już dziecinne, trochę odpowiedzialności niech się nauczy, lepiej nam wszystkim to zrobi. 

- On znowu się zagubił. - westchnął przyjaciel. 

- W piździe kolejnej laski? - prychnęłam rozbawiona. 

- W samym sobie, nie radzi sobie i nawet mi nie chce powiedzieć. 

- Jeśli nie przyjdzie do mnie z problemem, nie powie o co chodzi, nie pomogę mu, bo nie wiem w czym. Ale muszę Ci coś powiedzieć, zaczyna mnie męczyć fakt, że mam czwórkę dzieci. Dwoje prawdziwych, psa i męża, który sam nie wie czego chce. 

- Pogadaj z nim jak wróci. 

- Słyszałeś problem dlaczego Maciek nie może iść do przedszkola? - prychnęłam rozbawiona, nalewając sobie wina bezalkoholowego do lampki. 

- Wygląd. 

- Dokładnie. Na starość zaczęły mu przeszkadzać tatuaże? 

- Zagubił samego siebie w tej plątaninie i  sam sobie nie da rady. To od ciebie zależy czy podasz mu pomocną dłoń, którą on podawał tobie czy będziesz z boku obserwowała jak twój mąż przegrywa nierówną walkę. 

I po jego słowach nie miałam kompletnie pojęcia co powinnam myśleć. Z jednej strony miał rację, powinnam wspierać Kubę i być przy nim na dobre i złe, ale z drugiej nie widziałam sensu, dla którego miałabym mu pomóc, skoro on ciągle dawał mi do zrozumienia, że nie oczekuje tego. Poza tym, mój mąż nie miał dziesięciu lat i nie był przy cycku matki, a lat trzydzieści jeden prawie i tyle dorosłego życia za sobą. 

Pełna niepewnych myśli, położyłam się do łóżka, nawet odeszła mi chęć na wypicie tego wina. Chciałam wtulić się w poduszkę Kuby i z myślą, że jestem bezpieczna, zasnąć. Nie było mi to dane, bo dostałam SMS. 

Bubuś: 
Chciałbym usłyszeć Twój głos. Ciężko mi się zasypia 

Przyznaję, dreszcz przeszedł po rdzeniu. 

Alicja:
Napij się melisy 

Bubuś: 
Nie bądź złośliwa, ja nie jestem 

Alicja: 
Właśnie jakoś mnie to dziwi, co się stało, że nie masz do mnie żadnych ale

Bubuś: 
Przemawia przez Ciebie złość

Alicja: 
I tęsknota za MOIM mężem 

Bubuś:
Jeszcze kilka dni i wracam 

Alicja: 
Ale nie za Tobą, za tym prawdziwym mężem. 


Nie wiem dlaczego to tutaj jest, ale mam nadzieję, że tym razem nikt mi nie usunie rozdziału!

BOGINI|QUEBONAFIDEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz