Rozdział 22. Na Twój widok dostaje tachykardii

3.6K 149 30
                                    


W momencie kiedy już prawie odpływałam, oczywiście z telefonem w ręku, drzwi pokoju się otworzyły, a w nich ujrzałam roześmianego Kubę, który zaczął rozpalać światła. 

- Eeeee tak to nie. - Zakryłam oczy dłonią, ponieważ już przyzwyczaiłam się do ciemności. 

- Nie śpisz? Przepraszam. - Zerknął na mnie i ukucnął do walizki szukając bielizny. 

- Nie, nie spałam. Pogodziliście się? 

- Tak, dziękuję. To dzięki Tobie. - Przysiadł na brzegu łóżka z wielkim uśmiechem, cieszyłam się, że mogłam coś zrobić dobrego. 

- Wypad. - Zaczęłam go zsuwać nogą. - Lecisz pod prysznic mój drogi, zaczniesz się rozsiadać i gadać, że pójdziesz śmierdzący spać. 

- Tak jest, generale. - Chłopak zasalutował i zniknął w drzwiach łazienki. 

Cieszyłam się, że dokonałam niemożliwego i pogodziłam Kubę z chłopakami, mogę powiedzieć, że cel osiągnięty, tajna misja zakończona. Miałam tylko nadzieję, że Maciek faktycznie nie ma mi nic za złe, a ta jego nowa kobieta nie jest czymś na styl pocieszenia, czy otarcia łez. 

Wbrew pozorom, obaj Grabowscy mają wielkie serducho. Maciek - niby ciągle uśmiechnięty, na pierwszy rzut oka bez żadnych problemów na głowie, walący takie suchary, że hej. A w głębi serca spokojny, kochający facet, który potrzebuje kogoś kto pokocha go, tak jak on. Kuba - na pozór wytatuowany facet, z libido ponad normą, który chciałby przelecieć co tylko się rusza. A pod maską Pana 'nic mnie nie obchodzi' kryje się prawdziwy mężczyzna z bagażem na plecach, który próbuje przezwyciężyć. Jeszcze nie mogę za wiele powiedzieć o tym drugim, ale wiem, że z czasem to się zmieni. 

- O czym tak rozmyślasz? - Z przemyśleń wyrwał mnie głos Kuby, który wyszedł z łazienki i układał się na łóżku. 

- Hmmm nad życiem, nad tym ile jeden koncert jest w stanie zmienić w moim życiu. - Przewróciłam się na bok, podparłam głowę na łokciu i obserwowałam chłopaka. 

- Boję się zapytać czy na lepsze. 

- Sama boję się myśleć nad tym w ten sposób, ale chyba tak. Popatrz, przeprowadziłam się do Warszawy, byłam na Dominikanie, poznałam nowych ludzi... 

- Czemu nie mówisz nic o mnie? 

- Bo na ten moment nie wiem co mam myśleć o Tobie. 

- Chcę wiedzieć prawdę. 

- Prawdę. - Westchnęłam cicho i zerknęłam przez okno. - Prawda jest taka, że ja nie wiem co mam o Tobie myśleć. Z jednej strony chowasz się pod maską kogoś, kim na pewno nie jesteś, a za wszelką siłę próbujesz być. Chcesz pokazać, że nic Cię nie obchodzi, że nie jesteś czuły na krzywdę innych. A dobrze wszyscy wiemy, że tak nie jest. Teraz jestem pewna, że chcę poznać tego drugiego, mam nadzieję, że prawdziwego Kubę, którego bardzo strzeżesz przed światem. Ale czy ty jesteś pewien, że chcesz mi pokazać drugiego siebie? 

- Kiedyś po operacji, wiesz wypadek. - Kuba wspomina w tym momencie o wypadku, który przeżył kilka lat temu, po zderzeniu z ciężarówką. - Spotkałem się ze swoją babcią, tą babcią, która od dekady przeszło nie żyje. Powiedziała wtedy kilka pięknych słów "Bubusiu na tym świecie jest tylko jedna osoba, przed którą powinieneś otworzyć samego siebie, a kim ona jest to dowiesz się dopiero w najmniej spodziewanym momencie" Byłem w niebie, tym niebie, które wyśmiewam w piosenkach, ale nie było tam nikogo poza nią. I te właśnie słowa zaległy mi w głowie. 

- Ale ja wiem, że byłeś w związku, poważnym i stałym związku. Skąd ta pewność, że to właśnie ja? - Zapytałam zdegustowana, to są słowa bez pokrycia, których nienawidzę. 

- Pewność jest stąd, że nigdy przy byłej dziewczynie nie czułem tych magicznych motylków w brzuchu, nigdy moja erekcja nie osiągała szczytu przez zwykły dotyk, a włosy nie stawały dęba w momencie kiedy czułem jej oddech, tak jak jest z Tobą. - odparł poważnie, a ja takiej odpowiedzi w życiu się nie spodziewałam. I masz swoje pokrycie. 

- Może to zwykłe zauroczenie?  

- Od prawie 10 lat? - spojrzał na mnie przelotnie. - Nigdy nie umiałem rozmawiać z kimś tak poważnie jak z Tobą bez żadnego stresu, zająknięcia się. 

- Działam cuda? - Uśmiechnęłam się, nachylając nad chłopakiem i położyłam swoją głowę na jego klatce. 

- Magie, nad którą nie jestem w stanie zapanować, ale wcale nie mam takiej potrzeby by ją uciszać. Niech się dzieje wola... tam no. - zaczął mnie głaskać po odkrytym ramieniu. 

- Widzę, że Ci się religijne teksty udzielają. - Roześmiałam się, na co lekko mnie szturchnął nogą. - Gdzie z tymi nogami, do siebie. 

- Dobra, dobra. 

- Bubuś. - powiedziałam sama do siebie, z wielkim uśmiechem, który było słychać w moim głosie, spodobała mi się ta ksywka.

- Ej nie śmiej się, babcia zawsze tak do mnie mówiła, a to była bardzo dobra kobieta. Chciałbym brać z niej przykład, otwarta, kochana i wiecznie uśmiechnięta. Nawet nie było po niej widać, że jest matką ojca...

- Heeej - Uśmiechnęłam się słabo i przejechałam paznokciami po skórze jego głowy. - Jeśli nie chcesz żebym Cię tak nazywała to zrozumiem. Nie masz co się martwić, po prostu liczę, że będziesz mi mówił prawdę, zero kłamstwa, owijania w bawełnę. 

- Chcę żebyś tak do mnie mówiła. Chcę. Ona była tak samo dobrą kobietą jak ty, więc jeśli będę słyszał te słowa z Twoich ust... 

- Już, już. Rozumiem. - ucałowałam jego lewą pierś. - Wiesz, że nie wszystko co z rodziny Twojego ojca, musi być złe?

- To nie jest tak łatwe do pojęcia, mój ojciec, on wyrządził nam wiele krzywd. Mi, mamie, Maćkowi i Kasi... Nigdy w życiu nie wypłakałem tylu łez przez jedną osobę, co przez niego. To nie jest łatwe uważać go za dobrego człowieka, a co za tym idzie jego rodzinę. 

- Ty dobrze wiesz co ja miałam w domu, jak traktował mnie ojciec... Do tej pory w sumie nie wiem za co, ale wiem, że to była największa nauka mojego życia. Nie rozpatruję tego pod względem smutków, pretensji do tego człowieka, a pod względem tego ile mnie to nauczyło. Być może moja mama jest innego zdania, ona uważa, że w momencie kiedy zrozumiałam to wszystko, to zamknęłam się w sobie. Ale ja po prostu doszłam do wniosku, że nie mam po co każdemu otwierać swojego serca, skoro ten ktoś i tak prędzej czy później pójdzie.

- Nie możesz tak uważać, nie każdy wchodzi do Twojego życia z myślą zniszczenia go. 

- Ale większość tak robi, wchodzi do niego z brudnymi buciorami, a wychodząc nie sprząta po sobie błota. Ludzie zostawiają w nim rany,  które się nigdy nie goją, a błoto samo nie wyjdzie. 

- Może potrzebujesz kogoś kto posprzątałby to błoto? - Zapytał patrząc na mnie wyczekująco. 

- To jest pewne, ale skąd pewność, że to będzie ta odpowiednia osobą z idealną szczotką? 

- Tego się nie dowiesz, jeśli nie pozwolisz jej wejść do Twojego pięknego serduszka. 

- Skąd pewność, że jest piękne?

- Bo moje na Twój widok dostaje tachykardii. 

- Trzeba to leczyć. - Uśmiechnęłam się uwodzicielsko. 

- Ale ja wcale nie mam takiej potrzeby leczenia tego. 

- Zrobisz coś dla mnie?

- Wszystko. 

- Przytul mnie mocno, pozwól wsłuchać się w bicie Twojego serca i bezkarnie zaciągać się Twoim zapachem. - Powiedziałam pewnie siebie i wcale nie bałam się tego wypowiedzieć. Kuba bez słowa przybliżył się do mnie, przytulił. Ułożyłam swoją głowę w załamaniu jego szyi, objęłam dłońmi i splątałam nasze nogi. Nie chcę już nigdy opuszczać tej strefy. NIGDY. 

- Słodko pachniesz. - Powiedział szeptem. 

- Czym pachnę? 

- Owocami, egzotycznymi. 

- To chyba dobrze, nie? Będzie Ci się kojarzyło z podróżami i miejscami, które odwiedzałeś. 

- Ale to Ty jesteś tym szczególnym miejscem, które mam zamiar odwiedzić i najlepiej nie opuszczać już nigdy. 

BOGINI|QUEBONAFIDEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz