Rozdział 4. Chcesz ze mną konkurować?

4.9K 200 12
                                    

Od koncertu Kuby w Ciechanowie i od tej całej dziwnej sytuacji, minęły już ponad 3 tygodnie. W przyszły piątek miałam zaliczenia pracy licencjackiej, ostatnie egzaminy i czas na wyprowadzkę do Warszawy, która była moim wielkim marzeniem, od wielu lat. Przez te całe trzy tygodnie, starałam się dobrze przygotować do ważnego dla mnie dnia, jakim jest zakończenie studiów licencjackich, bardzo zależy mi, żeby zdać je na jak najlepszą ocenę.

Na studia udałam się dość późno, w końcu byłam jedną z najstarszych osób na roku, ale wcześniej po prostu nie widziałam potrzeby, by kończyć studia. Skończyłam kilka kursów, między innymi rehabilitacyjne, które niesamowicie ułatwiały moją pracę trenera personalnego. Poza tym rozwijałam pasję, a dopiero po czasie uznałam, że studia są mi potrzebne i poszłam na psychologię. Nie był to wymarzony kierunek, ale z czasem się odnalazłam.

Z chłopakami nie miałam kontaktu, od tego nieszczęsnego koncertu. Tak nieszczęsnego, zrobiłam sobie zbędną i niepotrzebną nadzieję, że może nasz kontakt się naprawi, ale po tym, co przeszłam w życiu, powinnam się do tego przyzwyczajać. Z tego, co wiem, to Natalka cały czas kontaktowała się z Krzysztofem, ale nie spotkali się już, ponieważ chłopacy wyjechali w trasę.

Dziś wróciłam całkiem wcześnie z treningów, ponieważ ostatni klient zrezygnował z jakiegoś tam powodu, a ja też nie nalegałam. Po drodze jeszcze wjechałam do spożywczego, po jakiekolwiek zakupy. Wtargałam to wszystko do swojej kamienicy i zamknęłam z hukiem drzwi. Odstawiłam torby na blacie w kuchni i wrzuciłam do szafy torbę z siłowni. Byłam zmęczona tym dniem i chciałam jak najszybciej wziąć prysznic, układając się później w łóżku z paczką popcornu i odcinkiem serialu. Już miałam iść rozpakowywać zakupy, ale zadzwonił dzwonek do drzwi, zdziwiona przeszłam do przedpokoju i zerknęłam przez wizjer, nie widziałam nikogo.

Poprawiłam więc swoją białą bluzkę, która opadła mi na jedno ramie i podciągnęłam jeansy na tyłku. Z sercem w gardle, otworzyłam drzwi, bałam się, kogo mogłam zastać po drugiej stronie, pierwsza myśl, jaka wpadła mi do głowy to-ojciec. W momencie, kiedy klamka ustąpiła, a drzwi przeciągnęłam w swoją stronę, ujrzałam Grabowskiego Macieja.

Chłopak stał z małą różyczką w ręku i wielkim uśmiechem na twarzy, oczywiście okulary na jego nosie były elementem nieodłącznym. Na sobie miał jakąś zieloną kurtkę, pod nią biały T-Shirt i czarne spodnie, stał i patrzył na mnie, a ja sama złapałam się na tym, że go obserwuję.
Wreszcie wybuchnął śmiechem, przywołując mnie na miejsce, bo za daleko odpłynęłam myślami.

- Mordko, jesteś? - Pomachał mi ręką przed oczami. Byłam po prostu zdziwiona, nie myślałam, że ten człowiek może stanąć pod drzwiami mojego mieszkania, nie odzywał się do mnie, byłam przekonana, że po prostu zapomniał, a rozmowy w czasie koncertu, były z czystej uprzejmości.

- Maciek? - Zapytałam, jakby to wcale nie on przede mną stał. - Co Ty tu? Tak bez zapowiedzi? - nadal nie dowierzałam temu, co widziałam.

- Nie cieszysz się? Przyjechałem porwać Cię na imprezę, ubieraj się i lecimy. - Podał mi różę, mimowolnie powąchałam kwiatka i się uśmiechnęłam. Takie małe gesty, a tak bardzo cieszą. Nie miałam nigdy chłopaka, może dobrego kolegę, bądź przyjaciela, w różnych relacjach, nawet tych najbardziej skrajnych, jednak nie pakowałam się do związku, więc kwiaty, czekoladki czy inne podarunki były mi obce.

- Nie mogę, egzaminy. - zrobiłam smutną minkę i wzruszyłam ramionami, przepuszczając Grabowskiego do środka, a gdy ten ściągał buty, ja udałam się do salonu po jakiś wazon.

- Wal egzaminy, zabaw się, przecież od takiego czasu siedzisz w tych książkach... - Chłopak usiadł na krzesełku przy blacie, nie powiem, że jego propozycja była kusząca, jednak perspektywa czasu, który mi pozostał do egzaminów, mnie przerażała.

- Ale muszę je zdać... Zależy mi na nich, chcę mieć jak najlepszą ocenę, skończyć te studia i wyjechać z tej dziury. - wyjaśniłam i zapełniłam wazon wodą, wstawiając do środka różę.

- Jutro wrócisz do tych swoich książek, dziś zaufasz wujowi Maćkowi i pójdziemy się zabawić. Pan raperzyna wraca z trasy, razem ze swoją żałosną brygadą, będzie impra, z tego, co wiem, to Twoja Natalia też będzie... No come on, młoda. - Maciej za wszelką cenę próbował mnie przekonać, nawet użył tego swojego czarującego uśmieszku, wiedział, że nie da się mu odmówić po tych czynach.

- O której? - westchnęłam głośno, torby z zakupami ustawiłam na blacie i zaczęłam wypakowywać je.

- 19.30, pozwolisz, że potowarzyszę Ci w przygotowaniach. - Uśmiechnął się szeroko, wiedziałam, że nie odpuści, a chciałam z nim spędzić trochę czasu, wiec się zgodziłam.

Dawno nie miałam okazji, by imprezować z Maćkiem, a co jeszcze z Natalią, być może za dużo wzięłam sobie na głowę, jednak te treningi, studia i układanie diet, które od czasu do czasu dawało mi jakieś dodatkowe zyski; to zdecydowanie za dużo jak na jedną osobę, coś musiało cierpieć, to była przyjemność i relaks, przyszedł czas by to zmienić.

Następne chwile spędziłam na rozmowie z Maćkiem, w międzyczasie przygotowywałam obiad, c kurczak z warzywami i ryżem. Nie miałam czasu na gotowanie, jakichś papryk faszerowanych nie wiadomo czym, musiało być prosto, smacznie i syto, w końcu szłam na imprezę, więc musiałam mieć pełny żołądek.

Maciek opowiadał mi o podróżach do Egzotyki, śmiesznych sytuacjach, o tym za kogo brali Krzyśka w Indiach, jak bardzo zbłaźnił się Lasid przy policji w Meksyku i wiele, wiele innych sytuacji. Czułam się przy nim bardzo swobodnie, w końcu z Maćkiem zawsze miałam dobry kontakt. Zupełnie inaczej się z nim dogadywałam, niż z jego bratem, ale tak po prostu musiało być. Z Maćkiem miałam super kontakt, ale to młodszy Grabowski mi się podobał.

Około 18.30 zostawiłam chłopaka na chwilę i przeszłam do łazienki, biorąc szybki prysznic. We włosy wtarłam jakąś odżywkę i je wysuszyłam, nałożyłam trochę specyfików na twarz, coby ukryć suche skórki, prowizorycznie umyłam zęby i wróciłam do swojego pokoju. W sypialni zastanawiałam się nad tym, co mogę ubrać, ale zawsze pomocny brunet mi pomógł i wybrałam biały zwykły t-shirt, który wcisnęłam w czarne rurki i byłam prawie gotowa.

Oczywiście nie obyło się bez makijażu, Maciek leżał na moim łóżku, ja siedziałam przy biurku i ozdabiałam swoją twarz, jak to powiedział chłopak, chociaż stwierdził, że nie potrzebuję takiego makijażu, który sobie robiłam, ja się czułam lepiej z podkładem na twarzy, byłam wtedy trochę pewniejsza siebie, a to najważniejsze. Włosy spięłam w kucyk, bo nie miałam ochoty na jakieś inne poczynania, w przedpokoju popsikałam się swoimi ulubionymi perfumami i wciągnęłam na stopy niezawodne huarache.

We dwójkę pokierowaliśmy się pieszo do pobliskiego klubu, w którym miała czekać na nas już ekipa. Jako że dopiero o 19.40 wyszliśmy z mieszkania, to byliśmy troszeczkę spóźnieni. Przeszliśmy przez drzwi klubu, abym zaraz musiała okazać dowód panu ochroniarzowi, bo jak zwykle, nie wierzył mi w mój wiek.

W momencie, kiedy weszliśmy w głąb, poczułam ten dobrze mi znany zapach alkoholu i przestałam żałować, że tam przyszłam. Podeszliśmy razem z mężczyzną do baru, gdzie zamówiłam sobie whiskey z colą, a Maciek zadzwonił do swojego brata, aby upewnić się, gdzie są. Kiedy już wiedzieliśmy, że wszyscy czekają na nas w wynajętych lożach, a ich zadowolenie, że nas nie ma od takiego czasu, było na poziomie poniżej normy, pośpieszyliśmy się i wspięliśmy na górę. Podeszliśmy do loży od tyłu, Maciek głośno chrząknął, przez co zwrócił na siebie uwagę wszystkich.

- Myślałem, że już się was nie doczekamy. - Skomentował Krzychu, podnosząc się z kanap.

- Młoda nie mogła się wystroić. - Maciek kiwnął głową w moją stronę, na co dźgnęłam go w żebra.

- Zagadał mnie frajer. - Prychnęłam pod nosem i przytuliłam się do Krzycha, gdy ten podszedł bliżej mnie.

Później przywitałam się z każdym, kto siedział w naszej loży tzn.: Wojtek, Adam, Lasid, Kuba i Natalia. Razem z Maciejem zajęłam miejsca obok mojej siostry, na wprost mnie siedział Kuba, więc miałam okazję podziwiać go.

- To zaczynamy balet, trzeba jakoś wam dorównać. - Uśmiechnęłam się szeroko, klaszcząc w dłonie, na widok butelki whiskey, jako że miałam swoją szklankę z baru, to tylko dolałam sobie brązowej cieczy do niej i przechyliłam ją. Zrobiłam tak z każdą następną, aż wyszło ich chyba cztery. Każdy siedział wpatrzony we mnie, jedynie Natalia prychnęła pod nosem.

- To nic, że jest starsza. Ale spust w tej sprawie, to ma jednak większy. - Odezwała się z urażeniem w głosie, od zawsze było tak, że miałam mocną głowę do alkoholu, musiałam naprawdę wiele w siebie wlać, by poczuć się na tak zwanej fali, kaca nie miałam za często, bo zazwyczaj się opamiętywałam w połowie imprezy.

- Święty Boże, nie myślałem, że taką koleżankę mam. - starszy Grabowski poklepał mnie po plechach, niczym kumpla, na co również wystawiłam w jego stronę dłoń, ten tylko schylił głowę, czekając na uderzenie, jednak takiego nie dostał.

- Chcesz ze mną konkurować? - uniosłam jedną brew w górę i uśmiechnęłam, wyzywając go na pojedynek, ten jednak pokręcił głową i się roześmiał.

- Dopiero zaczynamy, nie chcę za chwilę zbierać Cię spod stołu. - stwierdził, a ja musiałam przystać na jego słowa.

Po godzinie alkohol już krążył w moich żyłach, jednak kontrolowałam, to co robię, starałam się zachowywać rozwagę, nie mogłam jutro całego dnia spędzić na opłakiwaniu kaca, a musiałam wrócić do książek. Na parkiet wyciągała mnie Natalia, więc omijało nas kilka kolejek.

- Jak tam z Krzysztofem? - Zapytałam, próbując przekrzyczeć muzykę.

- Dobrze, dogadujemy się. - Odparła głośniej.

- Cieszę się, pasujecie do siebie, mam nadzieję, że coś z tego wyjdzie. - Puściłam dziewczynie oczko, a ona wyraźnie się zarumieniła, pokręciłam z uśmiechem głową i dalej spędzałam z nią chwile na parkiecie.

Około północy zostałam wyciągnięta razem z Maćkiem na papieroska, oczywiście wiedziałam, na czym polega papierosek, w wydaniu starszego Grabowskiego, ale się zgodziłam. W końcu jestem dorosła i wiem, jakie są konsekwencje po paleniu marihuany, zresztą nie mój pierwszy joint w życiu.

Wyszliśmy na zewnątrz i na mojej skórze od razu pojawiła się gęsia skórka, pomimo że mamy już wiosnę to i tak nadal piździ. Próbowałam jakoś potrzeć swoje ramiona dłońmi, by się chociaż trochę rozgrzać, jednak to na nic się zdawało.

- Zimno Ci? - dopytał chłopak, na co uniosłam na niego zdziwione spojrzenie.

- A Ci nie? Co ty masz jakieś zaburzenia czucia powierzchniowego? Myślałam, że w Twoim wieku, to dopiero miażdżyca. - Roześmiałam się, zerkając, na minę chłopaka.

- Chmielewska przesadzasz, zaraz będziesz paliła, ale głupa. - Popatrzył na mnie poważnie, ale ja widziałam na jego twarzy ten milusi uśmieszek.

- Dobra nie gadaj tyle fujaro, dawaj. - Wyciągnęłam dłoń i pomogłam odpalić mu jointa.

Już po chwili oboje zaciągaliśmy się trawką, tak dawno nie paliłam, że aż miałam kaszel na samym początku, ale wszystko się unormowało i było coraz lepiej. Maciej oczywiście pokazywał mi, jak się pali po studencku, czyli nasze wargi całkiem przypadkiem musiały się zetknąć. Faktycznie miał bardzo mięciutkie usta, ale nie tak jak jego młodszy brat.

Dokończyliśmy palić i chwiejnym krokiem weszliśmy do środka, miałam zaburzenia równowagi i na schodach myślałam, że nie dojdę, ale całe szczęście mi się udało i po chwili już siedziałam na kanapach naszej loży. Oczywiście moja siostrzyczka...

- Alicja, kurwa nie rób jaj. - No właśnie, o niej wspominałam. - Paliłaś? - Od razu pojawiła się nade mną i sprawdzała moje prawdopodobnie przekrwione oczy.

- Nati. - Rzuciłam się dziewczynie na szyję. - Ale ty masz piękne oczy, takie niebieeeeskie. - Uśmiechnęłam się i patrzyłam w jej hipnotyzujące tęczówki. - Cała jesteś niebieeeska, czemu tu wszystko jest niebieskie?

- Oho Pani Chmielewskiej faza weszła? - Obok nas pojawił się elf, ale niebieski elf. - Znam się na tym, my porozmawiamy później, Maciek. - Wskazał palcem na drugiego Elfa, jak go nazwał: Maćka. - Zajmę się nią, możecie się bawić dalej. Nic jej nie będzie. - Zerknął na moją niebieską siostrę i w pewnym momencie poderwał mnie z tej wygodniej kanapy.

Przerzucił mnie przez ramię, a moja głowa zwisała nie daleko jego pupy. Przez chwilę bawiłam się swoimi dłońmi, nawet nie miałam ochoty, by protestować, że nie chcę stąd wychodzić, byłam dość zmęczona. Jako że moje oczy były skierowane na tyłek niebieskiego elfa, to moje myśli właśnie wkoło niego krążyły, ciekawe czy elfy mają czucie.

- Ej! - odezwał się, gdy moja dłoń zderzyła się z jego prawym pośladkiem, uśmiechnęłam się, ale nie komentowałam. Do czasu, gdy jego dłoń nie znalazła się na moim pośladku.

- Puszczaj! - zniecierpliwiłam się i uderzyłam piąstką w plecy zwierzątka.

- Cicho tam, naćpałaś się. Idziemy spać. - Mój elf już nie był taki miły, smutno mi było.

- Nie musisz się nade mną litować, nie potrzebuję Twojej miłości. - Wzruszyłam ramionami, elf opuścił mnie trochę, przez co schowałam swoją głowę w zagłębieniu jego szyi, nawet nie wiem, kiedy odpłynęłam, przy elfie z zabójczymi zielonymi tęczówkami.

BOGINI|QUEBONAFIDEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz