Rozdział 15. Dyskretna jesteś

3.7K 162 10
                                    

- Spójrz na mnie proszę. - Wyszeptałam, układając dłoń na ramieniu chłopaka. 

- Nie. 

- Spójrz na mnie. - Podniosłam głos, ale chciałam uzyskać efekt, na którym mi zależało. 

- Nie.

- Kurwa, spójrz na mnie. - Krzyknęłam rozemocjonowana. - Ja nie wiedziałam... Nawet się nie domyślałam. - mówiłam cicho, jakby sama do siebie, bo Kuba nie dawał żadnych oznak tego, że mnie słucha. 

- Zdałem sobie z tego sprawę. Nie chcę litości, Maciek ma rację, jak raz nie uzyskam tego co chcę, to może zdam sobie sprawę z tego jak cierpią inni... - Westchnął cicho i obdarzył mnie krótkim spojrzeniem. 

- W dzieciństwie, co ja mówię, w okresie dojrzewania,  wyobrażałam sobie jak będzie wyglądała nasza rodzina, jak będę szła obok ciebie do ołtarza. Jak będą wyglądały nasze dzieci... To wszystko pomimo tylu kłótni, pomimo tylu nieporozumień było dla mnie jak najbardziej realne... - Zaczęłam rozmowę. - Kiedy zacząłeś brać, Twoja mama żaliła się mojej, była bezsilna. Siedziałam z nią wiele wieczorów, jak moja nie mogła, pocieszałam ją i wspierałam. Widziałam, że potrzebuje wsparcia. Wiedziałam o Tobie samym o wiele więcej niż Ci się wydaje, a naprawdę pomimo wszystkich wad, które udało mi się wyczytać i tak dalej brnęłam w swoje marzenia. 

- Dziękuję, narkotyki były ciężkim okresem mojego życia. Brałem bez opamiętania, próbowałem się oderwać od ciężkiej i smutnej rzeczywistości. Wyluzować. Przy czym raniłem innych. W tym najważniejszą kobietę na świecie. 

- Nie masz za co... W końcu zawsze była dla mnie jak matka, sam wiesz, że ona też mi pomagała. 

- A ty dla niej byłaś wzorem żony... Żony  dla Maćka. To on zawsze miał to czego chciał... Zawsze osiągał to czego ja nie potrafiłem. Tak jest i teraz. Ma Ciebie, coś czego ja nie mam i miał nie będę. Moje nieosiągalne marzenie. - Moje oczy zaszkliły się, mówił to tak poważnie, bez żadnego załamania głosu i wpatrywał się we mnie tymi swoimi zielonymi ślepkami. 

- Jestem Twoim nieosiągalnym marzeniem? - Zapytałam z niedowierzaniem, naprawdę nigdy się nie domyśliłam, co ja mówię, nawet nie miałam powodów by o tym myśleć. 

- Tak, od samego początku. - Przetarł oczy i wpatrywał się w okno przed nami. 

- Dlaczego nic nie powiedziałeś? - zapytałam jakby z żalem w głosie. 

- To samo mógłbym zadać Tobie. Dlaczego nic nie powiedziałaś?

- Miłość z młodości? Myślisz, że tamten Kuba zrobił by sobie coś z tego?

- Myślę, że byłby najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. - ponownie oparł swoją głowę na łokciach i cicho wzdychał.  

- A czy ten Kuba, chciałby być szczęśliwy? - spoglądałam na jego osobę, pytanie, które mu zadałam miało wiele podtekstów, ale odpowiedź mogła wiele zmienić w naszym życiu. 

- Chciałbym aby mój brat, siostra i moja mama byli szczęśliwi. - Powiedział szeptem. 

- Maciek jest już szczęśliwy, jestem tego pewna. Twoja mama będzie szczęśliwa, kiedy ty będziesz. Ponawiam pytanie: czy chciałbyś być szczęśliwy? - Chłopak nie odpowiedział nic, siedzieliśmy w ciszy, czekając na słowa tej drugiej osoby.  - W takim razie, rozmowę będziemy kontynuować, jak będziesz wiedział, czego dokładnie chcesz. - Spojrzałam na niego jeszcze raz. Wstałam i wyszłam z pokoju.

- I co? Dogadaliście się? - Zapytał Adam, kiedy weszłam do drugiego pomieszczenia.

- Wychodzę, nie szukajcie mnie, nie piszecie, po prostu czujcie się jakbym była w Polsce, a wy tu... - stwierdziłam na odchodne i wyszłam z ich pokoju. 

BOGINI|QUEBONAFIDEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz