|5| Rozdział 114. I to nie było pytanie

1.2K 97 73
                                    


- Możesz po prostu kontynuować. 

Po tych słowach, które wypowiedział szeptem, z zamkniętymi oczami, w takim oszałamiającym spokoju, gdzie słychać było tylko ciche wzdychanie Maciusia i nasze oddechy; ja wtedy poczułam się jak taka nastolatka, która właśnie po raz pierwszy dotknęła chłopaka. Dreszcz przyjemności przeszedł po moich plecach, a mną aż wstrząsnęło z tego natłoku emocji, jakie dostarczyło mi zwykłe dotykanie mojego męża. 

Właśnie, męża. To było tak cholernie niesamowite, znamy się szmat czasu, spędziliśmy ze sobą już tyle nocy, przecież znamy swoje ciała jak własną kieszeń, doskonale wiemy, w których miejscach mamy jakieś charakterystyczne znaki, a mimo to dreszcz przyjemności i motylki w brzuchu wciąż nam towarzyszą. Jednak prawda jest prawdą, stara miłość nie rdzewieje. 

-Jeszcze się przyzwyczaisz i co będzie. - stwierdziłam z uśmiechem, ale moja dłoń powędrowała do szyi Kuby, po której krążyłam kciukiem, obrysowując znaki zapytania. 

- Ale ja się wcale nie odzwyczaiłem. 

Po jego słowach znacznie się zdegustowałam, zmarszczyłam brwi i zabrałam dłoń, więc mężczyzna uniósł na mnie spojrzenie. Z tego co powiedział, mogłam wywnioskować, że musiał ktoś propagować moją funkcję i każdego wieczoru miziać go po twarzy, to chyba były złe przemyślenia, mój żołądek od się skurczył, a ja sama poczułam się źle. 

- Spokojnie, sam sobie miziałem twarz. - odparł rozbawiony, ujmując moją dłoń i ułożył ją na swojej klatce piersiowej. 

Pod dłonią czułam jak szybko pulsuje jego serce, wiedziałam, że w tamtym momencie biło tylko dla mnie. Niemrawo się uśmiechnęłam, unosząc spojrzenie na Kubę, który wpatrywał się we mnie z radością wypisaną na twarzy. Peszył mnie.

- Chyba powinienem Cię przeprosić. - szepnął cicho, więc zaskoczona wpatrywałam się w jego oczy. Nie do końca wiedziałam za co będzie mnie przepraszał. - Za to jak naskoczyłem na Ciebie, emocje wzięły górę, a wiem, że nie jesteś temu winna. - przyznał. 

Nie chciałam rozmawiać na ten temat, za bardzo bolał, ciągle miałam w podświadomości zachowanie chłopaków, ich nienawiść względem mnie, to było za dużo jak na jeden dzień. 

- Nie mówmy o tym. - poprosiłam, spuszczając wzrok na swoją dłoń. Niepewnie przybliżyłam się do Kuby, podczas głębszego oddechu nasze klatki się stykały. - Uznajmy, że Twoje słowa nie bolały aż tak bardzo, jak te... 

- Chłopaków. - dokończył za mnie, więc skinęłam niepewnie głową, układając ją przy piersi Kuby. Niepewnie ucałował mnie w głowę i położył dłoń na moim biodrze, co chwilę, zjeżdżając nią na brzuch. - Za nich przepraszać nie mogę, są dorośli i to sprawa między wami, ale mnie też bolało to, co mówili. - przyznał spokojnie. Leżałam z zamkniętymi oczami i rozmyślałam nad jego słowami, jednak nie chciałam komentować, ma rację. To sprawa między mną, a nimi. - Jak się czujesz? - po chwili padło kolejne pytanie. 

- Dobrze. - odparłam pewnie, chociaż wcale tak nie było. Nieco ciupała mnie głowa i byłam głodna, bo w końcu nie miałam chwili na zjedzenie czegokolwiek. 

- Może chcesz coś zjeść? 

- Nie lubię jeść po nocach. 

- To dla Twojego dobra. 

- Dla mojego dobra możemy iść spać. 

I tak nasza rozmowa się zakończyła, a nastała cisza, bardzo niewygodna cisza. Leżałam przy Kubie, ten trzymał mnie blisko siebie, ale żadne z nas nie spało, było cholernie krępująco, nie tak jak kiedyś. Liczyłam, że szybko uda mi się zasnąć, ale to on pierwszy odleciał i mogłam wsłuchiwać się w bicie jego serca i miarowe oddechy, które wypełniały całą salę. Leżenie przy nim sprawiało mi przyjemność, czułam się tak bezpiecznie, miło i kochanie. Mimo, że relacja była ciężka, ja miałam wrażenie, że w tym momencie cały świat nie istnieje, a ja jestem tutaj z nim, jako mąż i żona, którzy świata poza sobą nie widzą. Podobało mi się. 

Kolejne dwa dni były cholernie ciężkie, leżałam razem z Maćkiem w szpitalu, jednak Kuba już nie spędzał z nami nocy. Ciągle ktoś u nas był, przyjechała moja mama i teściowa z Ciechanowa, więc to z nimi porozmawiałam, oczywiście wpadała też ekipa, a wtedy atmosfera znacznie gorzała. Bywały wymiany szorstkich spojrzeń, niemiłych słów i zgryźliwych uwag. Nie czułam się dobrze. 

BOGINI|QUEBONAFIDEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz