|3| Rozdział 57. Jesteś nikim Kuba!

2.7K 123 26
                                    

Całą resztę dnia spędziłam razem ze swoją mamą i siostrą. Obie opowiedziały mi o moim życiu w Warszawie. Dowiedziałam się kilku ciekawych rzeczy, które na ogół mogły nie być ciekawe, ale wiedziałam, że mieszkam pod jednym dachem z Kubą, mam psa i jeżdżę białym BMW, które kupiłam za własne pieniądze. 

Wszystko było naprawdę super fajne, miałam dobre życie z tego co słyszałam, przede wszystkim bez przemocy i siniaków na twarzy tak jak było w latach, które pamiętałam. Miałam grupę przyjaciół, chłopaka i zdrowie. Szkoda, że nic nie pamiętałam. 

Cała ta sytuacja była dla mnie bardzo niezręczna, dziewczyny z ekipy, które czekały przed salą, za wszelką siłę chciały się ze mną zaprzyjaźnić, a ja naprawdę nie wiedziałam na kogo mam patrzeć  i z kim rozmawiać. Było ich za dużo.

Wiadomość, że Grabowski jest moim partnerem, kompletnie mnie zszokowała. Nie wiedziałam co mam myśleć na ten temat. W tym momencie on był dla mnie nie dość, że obcym człowiekiem, to jeszcze kimś, z kim nie chciałam mieć kontaktu. 

Z tyłu mojej głowy, były widoczne wszystkie wspomnienia za czasów naszej znajomości, z Krzyśkiem, doskonale pamiętam jak pocieszałam moją siostrzyczkę po rozstaniu z chłopakiem, ponieważ wybrał swojego przyjaciela. Dla mnie Kuba był fałszywym, obojętnym i zadufanym w sobie dupkiem, a nagle dowiaduję się, że jest moim ponad rocznym partnerem. 

Zszokowała mnie też jego reakcja, wyszedł z sali po moim upomnieniu, nie miałam pojęcia kim był, dlaczego zawdzięczałam jego obecność na sali. A on po prostu wyszedł. 

Całą noc spędziłam spokojnie, na sali byłam sama, więc nie musiałam słuchać jęczenia i stękania innych kobiet. Od mamy dowiedziałam się, że mam 27 lat, mamy rok 2018, a mieszkam w Warszawie. Wiązał się z tym też powrót do domu, lekarz powiedział, że jutro będę mogła wyjść do domu, nie mam żadnych zaburzeń, wszystko jest okej, więc pracować nad powrotem pamięci będę mogła w domu. 

Właśnie, tylko że wcześniej mój dom był  w Ciechanowie, przy mamie i babci, a teraz? Nie ma już ze mną babci, nie ma mojego rodzinnego domu, a mieszkam w Warszawie, ze swoim wrogiem. To było nie do zniesienia, że życie w tak krótkim czasie, tak naprawdę przez jedną podróż pociągiem, może się tak skomplikować. 

- Chyba ktoś czeka przed Pani salą, bije się z myślami czy ma wejść. - Oznajmiła pielęgniarka, która przyniosła mi obiadek. Leżałam w dobrej klinice, pewnie to zasługa mojej mamy, więc obiady tutaj były całkiem dobre. Już wczoraj jadłam omlet na kolację. 

- Kim jest ten ktoś? - Zapytałam zaciekawiona kobiety, leżałam już w swoich ciuchach, to znaczy jeśli można je nazwać moimi. Przywiozła mi je z samego rana mama, powiedziała, że Kuba pomógł jej spakować, chciała zostać, ale poprosiłam ją by wróciła do hotelu i się przespała. 

- Mogę go zawołać, jeśli Pani chce. 

- Tak, proszę go poprosić. - Odpowiedziałam pewnie, chciałam dowiedzieć się kto taki, boi się do mnie wejść. 

Poprawiłam się na łóżku, przysunęłam stoliczek i na nim ustawiłam sobie parujący obiadek. Po zdjęciu przykrywki ukazała mi się nóżka z kaczuszki i przepyszne ziemniaczki. Obok ciepłe buraczki, a na salaterce obok mizeria z ogórków. Byłam pytana czy nie jestem weganką, wegetarianką, bądź nie mam innej diety, ale skąd ja mogłam to wiedzieć. Uznałam, że wcześniej lubiłam mięsko, to teraz też będę lubiła. 

Zafascynowana obiadkiem, nawet nie zauważyłam jak na moją salę wszedł Kuba. Szepnął ciche cześć i wskazał na krzesło przy moim łóżku. Ochoczo pokiwałam głową i zajęłam się ściąganiem skóry z kaczki, bo nigdy nie lubiłam tego jeść. 

BOGINI|QUEBONAFIDEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz