|4| Rozdział 71. Wrócisz tu silniejsza

2.4K 121 28
                                    


Przebudziłam się z samego ranka, źle się czułam, miałam mdłości, ale nie chciałam wymiotować, bolała mnie głowa, ale to pewnie od płaczu, bo nie spałam pół nocy. Delikatnie wyplątałam się z uścisku Kuby i wyszłam do łazienki. Colina nie było w jego łóżeczku więc stwierdziłam, że pewnie śpi na górze. 

W łazience przemyłam czerwone policzki, długo płakałam, więc moje oczy były opuchnięte, wklepałam w twarz jakiś krem nawilżający, coby trochę ożywić moją buźkę i wyszłam do kuchni. Zaparzyłam sobie herbatkę z malinami, miałam nadzieję, że ona pomoże mi się pozbyć tego nieprzyjemnego uczucia mdłości. 

Wczoraj minął mi 10 tydzień, byłam na jednej czwartej ciąży, a mdłości powróciły. Przez chwilę miałam jakieś złe przeczucie, bałam się, że mogło coś się zadziać z dzieciątkiem przez moje wczorajsze nerwy. Ale szybkie poszperanie w internecie mnie uspokoiło. 

Podobno mdłości są normalne do 12 tygodnia, potem powinny minąć. Przeczytałam to i trochę się uspokoiłam, dało mi to pewność, że nie koniecznie przez moje nerwy, one się pojawiły. 
Posiedziałam chwilę z tą ciepłą herbatką, przejrzałam portale społecznościowe i oczywiście maila firmy. 

Po jakichś 20 minutach usłyszałam, odbijające się paznokcie Colina na naszych schodach. Zerknęłam w jego stronę, a piesek wesoło podbiegł do mojej nogi, otarł się o nią i zaczął merdać ogonkiem. Postanowiłam przebrać się i wyjść z nim na spacer, może świeże powietrze pomoże mi. 

Wspięłam się po schodach na górę, przeszłam do garderoby, w której przebrałam się w ciepłe dresy Kuby i jakąś jego bluzę. Oczywiście, jakąś. Pewnie wartą mniej więcej tyle ile połowa mojej szafy. Kiedyś wspominałam mu o tym, że dużo wydaje na ciuchy, ale z czasem stwierdziłam, że kupuje za swoje ciężko zarobione pieniądze. 

Zbiegłam po schodach i cicho przywołałam pieska, który od razu znalazł się przy mojej nodze, z półki w przedpokoju wyjęłam smycz i szelki, co prawda już rzadziej nam się to przydaje, bo Colin nie ucieka, a raczej biega wkoło nas, ale przezorny zawsze ubezpieczony. 

Wyszliśmy z mieszkania, wcześniej wzięłam jeszcze klucze i telefon, bo chciałam zrobić jakieś zakupy w spożywczym. Postanowiłam, że jak będę się czymś zajmowała, to moje myśli nie będą spacerowały wkoło nieprzyjemnej sytuacji z wczoraj. 

Takie zamartwianie się nic by mi nie dało, dochodziłabym do kolejnych i kolejnych wniosków, ale tak naprawdę to byłyby tylko moje domysły, prawdę znała moja rodzina, do której nie miałam ochoty się odzywać, zawiedli mnie, okłamywali, więc ja miałam prawo do zawiedzenia ich. 

Przed blokiem Colin wesoło biegał wkoło mnie, po chwili dołączył do nas jego kumpel, maltańczyk z klatki obok, więc miał kumpla do hasania, a ja mogłam porozmawiać z jego właścicielką. 

- O cześć Alicja, dawno Cię nie widziałam. - zaczęła niziutka blondynka. Właścicielka Drake była o kilka lat młodsza ode mnie, niedawno przeprowadziła się do naszych apartamentowców, bo przyleciała z USA, już kilka razy miałam okazję z nią rozmawiać, ponieważ często wychodziło tak, że spotykałyśmy się podczas spacerku z psami. 

- Cześć, cześć. Nie widziałaś mnie, bo Kuba wychodził z młodym, ja raczej długo spałam, a później nie miałam siły, więc rzadziej się tu pojawiałam, ale dziś wstałam wcześniej, więc postanowiłam wyjść z tym urwisem. Mów co u Ciebie. - uśmiechnęłam się szczerze do Karoliny, dziewczyna była naprawdę niska, być może miała 155 cm wzrostu, więc rozmowa ze mną, w momencie gdy ja mam około 172 była dość komiczna, jeszcze bardziej zabawnie wyglądała ze swoim chłopakiem, który miał dosłownie 2 metry. 

- Ja dzisiaj wylatuję do Stanów, z moją mamą jest coraz gorzej, więc muszę lecieć do niej, wiesz jak to jest... Później nie daj Boże, będę żałowała, że nawet się nie pożegnałam. Mam nadzieję, że wszystko się unormuje. - przyznała smutno, widziałam po niej, że ta tęsknota za rodziną w Stanach, ją gnębi. Przesuwała butami po piasku i spuściła głowę, pewnie bała się, że mogę zauważyć jej łzy. 

- Będzie wszystko dobrze, mówię Ci. Ja też przeżyłam zawał mamy, później teściowej. To były ciężkie chwile, Kuba był w Stanach, wsparcie miałam tylko w siostrze. Później jak teściowa miała zawał, to znowu obecność Kuby nie ułatwiała, a jeszcze utrudniała. Ale byłam przekonana, że obecność dzieci ułatwiała im wszystko. Tak będzie z Tobą, mama się ucieszy, a wszystko pójdzie w dobrym kierunku. - uśmiechnęłam się do dziewczyny, która smutno odwzajemniła uśmiech. 

- Masz szczęście, że trafiłaś na takiego bohatera. Kuba nie jest tylko dobrym muzykiem, ale i chłopakiem, z całą pewnością wspiera Cię najlepiej jak może. - spojrzała na mnie, a mi zrobiło się głupio, bo miała cholerną rację. 

- Kuba jest wspaniałym człowiekiem, wspiera mnie jak tylko może. Mam tylko przeczucie, że to ja jestem tą słabszą stroną w naszym związku, wyciągam jakieś bzdury, robię beznadziejne spięcia, a on mimo wszystko jest przy mnie. Złoty człowiek. - pokręciłam rozbawiona głową i schyliłam się do Colina, który otarł się o moją nogę. 

BOGINI|QUEBONAFIDEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz