|5| Rozdział 122. Chciałem przestać czuć

1.4K 100 77
                                    



Zdawałam sobie sprawę, że przegięłam pałeczkę. Wiele gorzkich słów padło z moich ust, być może za bardzo gorzkich. Dałam co nieco do zrozumienia, ale to była jedyna, i  w sumie ostateczna, szansa na przekazanie tego co mnie gryzie. Domyślałam się, że niewiele jeszcze bym wytrzymała. Moja psycha naprawdę już wiele zdzierżyła, pewnie nie dałaby rady przyjąć, jeszcze kolejnych oszczerstw, co do zdrady z Koziarą. Jeśli sytuacja się nie poprawi, jest szansa, że po prostu ograniczę kontakt ze wszystkimi, do minimum.  Nie zasłużyłam na takie poniewieranie, byłam marionetką swojego ojca, on mi mówił jak powinnam chodzić, co robić, a za złe zachowanie dostawałam karę, fizyczną i psychiczną, która wciąż się na mnie odbija. 

Oczywiste było, że w małżeństwie było nieco mniej swobody, miałam obok siebie kogoś, kto się martwił, chciał wiedzieć co się dzieje. Dla kogoś kto mieszkał tyle czasu sam, nie był w związku, bywało to uciążliwe, ale się przyzwyczaiłam. Nie mniej jednak, pozwalałam Kubie na mniemanie przyjaciół, mógł wychodzić na piwo z koleżankami i kolegami, nie robiłam z tego powodu afer. Dlatego sytuacja z Wojtkiem, była dla mnie czymś, czego pojąć nie potrafiłam. Nie dawałam nikomu znaków, że chciałabym związać się z kimś innym, zresztą miałam kontakt ze swoim mężem i nie nalegałam na rozwód, bo nie czułam takiej potrzeby. To chyba było odpowiednią wskazówką, że nie zamknęłam rozdziału naszego małżeństwa. 

Każdy z chłopaków znał mnie długi czas, cztery lata to szmat czasu, więc mogli się dowiedzieć kim jestem, poznać prawdziwą mnie. Ta sytuacja utwierdzała mnie w tym, że nie ufali mi. A najbardziej zawiodłam się na swoim mężu i siostrze. Wiedziałam, że pewnie gdzieś w tym wszystkim, jest moja wina, może nie poświęcałam tyle uwagi Kubie, dawałam jakieś sygnały znudzenia, czy cokolwiek innego, ale to nie ja weszłam do łóżka innemu facetowi. Dlatego wciąż nie mogłam pojąć, dlaczego to ja jestem tą najgorszą, a osoba, która faktycznie zawiniła, ma takie wsparcie u innych.  

Siedzieliśmy teraz w takim najbliższym gronie, które w sumie znało się jak własną kieszeń. Była też moja teściowa, a mama chłopaków, która chyba pozostała jako jedyna, neutralna. Była więc nadzieja, że Maciek i Krzysiek opanują się przy niej, może nawet udałoby się naprawić naszą relację. Jednak pojawiało się pytanie, w jakim stopniu to wszystko byłoby szczerze. 

- Przepraszam bardzo! - odezwał się Janusz, który przerwał moje uporczywe patrzenie w oczy Kuby. Milczeliśmy długą chwilę, a żadne z nas nie przerwało tej chwili, nawet nie mrugaliśmy oczami. Dopiero słowa Jana, wytrąciły nas z letargu. Zamrugałam kilkakrotnie oczami i popatrzyłam na mężczyznę - Ty powiedziałaś, że urodzisz córkę? - dopytał zdezorientowany, co utwierdziło mnie w tym, że Kuba nie przekazał jeszcze informacji. 

- Córkę? - dodała Elżbieta, która pewnie nie wyłapała moich słów, z kontekstu całego monologu. Zmarszczyłam brwi, spoglądając na Kubę, bo myślałam, że komu jak komu, ale mamie to od razu powie. Ten tylko wzruszył ramionami. 

- Nie powiedziałeś? - dopytałam jeszcze, przeszywając go wzrokiem. na co wyraźnie się zakłopotał. 

- Myślałem, że będziesz chciała zrobić taką niespodziankę, jak z Maćkiem. - odpowiedział w końcu, na mojej twarzy pojawił się uśmiech. 

Wspomnienie tamtego spotkania w restauracji, gdy nikt nawet się nie zdziwił, a później okazało się, że wszyscy doskonale wiedzieli, bo mój mąż się spił i poinformował podczas jednego z koncertów. Było to przyjemne i takie miłe wspomnienie, do którego naprawdę często wracam. Może dlatego, że nie powstało wtedy żadne spięcie, a my żyliśmy jak jedna, wielka rodzina. 

- Ah pamiętam, te wasze smoczki i bodziaki, a tu każdy wiedział co się święci. - ocknął się Krzysiek, przywołując tamten dzień. Mimowolnie się uśmiechnęłam, okrywając ciaśniej kocem. 

- Oj dobra, każdy będzie mi to wypominał? - Kuba pokręcił głową, opierając się o drewnianą ławkę, założył jedną rękę pod piersią, a drugą podparł policzek. 

- Sam zdradziłeś tą informację. - wtrąciłam. 

- Dlatego jak się nie umie pić, to się nie sięga po butelkę. - odezwał się największy pijaczek z naszej, dawnej, ekipy. - Do brata na lekcje się nie chodziło, to się nie wie. 

- Ja chodziłem, ja umiem. - powiedział Krzysiek, a ku potwierdzeniu swoich słów, złapał za kieliszek, który przechylił bez żadnej popity. - Tak się żyje! - z wielkim uśmiechem przetarł swoje usta, zagryzając kiełbaską. 

- I tak z tematu mojej wnuczki, zeszliśmy na picie. Jak zwykle. - teściowa westchnęła głośno, przysuwając się bliżej Janusza, czym siedziała znacznie bliżej mnie. - Naprawdę będzie dziewczynka? - dopytała, nie dowierzając. 

- Naprawdę. - uśmiechnęłam się mimowolnie, z kieszeni wyjęłam telefon, na którym miałam skan z USG. Podałam urządzenie teściowej, a że było to zdjęcie całkiem wyraźne, mogła doskonale zobaczyć twarzyczkę malutkiej. 

- Ale śliczna, Kuba ma Twój nosek. - z łzami w oczach spojrzała na swojego syna. Mój mąż nie widział tego zdjęcia, więc po chwili zabrał jej telefon i powiększył ekran, przyglądając się małej. Oparłam brodę na jego ramieniu i mimowolnie poprawiłam włosy mężczyzny. 

- Moja córka. - szepnął, przejeżdżając wielkim paluszkiem po ekranie telefonu. - Jest wspaniała. - odparł, spoglądając na mnie. Widziałam ten uśmiech na ustach i lekko zaszklone oczy. 

- Płaczesz? No coś Ty, Bubusiu... - pokręciłam głową na boki i wtuliłam głowę mężczyzny w swój biust. - Dlaczego płaczesz, trzeba się cieszyć. - szepnęłam, drapiąc go za uchem. 

- Porozmawiamy? - zapytał po jakiejś chwili. Zdziwił mnie kompletnie, musiałam popatrzeć na niego z przymrużonymi oczami, posyłając pytające spojrzenie, ale nie myliłam się, faktycznie chciał gadać, był tak poważny. 

- O czym chcesz rozmawiać? Jeśli o Wojtku, to naprawdę nie mamy o czym rozmawiać. - powiedziałam sucho, chcąc zaznaczyć, że w tym temacie wyraziłam już swoje zdanie. 

- Nie, chciałbym pogadać o przyszłości. Naszych dzieciach i mam pewną propozycję. - zagryzł wargę, patrząc na mnie. 

Próbowałam sobie wymyślić scenariusze, które mówiłyby do czego może zaprowadzić rozmowa z Kubą, ale żaden nie zdawał się być prawdopodobny. Ale co ja tam mówiłam o życiu? Że nie ma czego żałować i się zastanawiać, życie się ma tylko jedno. Właśnie tak! 

- Tak, możemy iść pogadać. - uśmiechnęłam się pewnie. 

Mówiąc z ręką na sercu, bałam się tej rozmowy. Ostatnia dyskusja na Płońskiej, nie zakończyła się dobrze. Wychodziła z mojej inicjatywy, ale jeszcze bardziej rozłamała nasze małżeństwo, niż je zjednoczyła. Do tej postanowiłam podjeść na spokojnie, jednak nie oznaczało to, że w sercu nic mi się nie trzęsło. 

Weszliśmy do pokoju Kuby, w którym spał Maciek. W między czasie ustalałam sobie tematy, które powinnam poruszyć podczas tej rozmowy. Musiałam podjąć temat hydroksyzyny i jego spania, tego jak się czuje i na jakim poziomie jest z terapią. A reszta miała wyjść w praniu. 
Zajęłam miejsce na łóżku. Kuba usiadł przy zagłówku, więc ja skrzyżowałam nogi, zajmując miejsce pod ścianą, by móc patrzeć na męża. Zapalił lampkę nocną, więc dodawało to nieco światła w pokoju. 

- Szczerze? - zapytał z rozbawieniem w głosie. 

- Tylko szczerze. 

- Męczy mnie ta relacja. Tak szczerze i z całego serca. Zależy mi na Tobie, na naszym małżeństwie i dzieciach, ale momentami mam dość. Jeszcze teraz chłopacy. Powinienem Ciebie bronić i wiem, że zachowuję się jak fujara, ale... W sumie na to nie ma wytłumaczenia, bo każde jedno byłoby za bardzo idiotyczne. 

- Nie musisz mnie bronić. - odpowiedziałam z łzami w oczach, to hormony... 

- Jestem Twoim mężem, powinienem. 

- Na to nie ma obowiązku. Jesteśmy małżeństwem, a nie rękawicami bokserskimi. Tak samo, ja nie jestem workiem treningowym. 

- Chłopacy za bardzo galopują. Ranią Cię, wiem i widzę. Porozmawiam z nimi. - zapewnił. 

- Nie Kuba. To jest nasza kłótnia i tak pozostanie. Ty masz w nich wsparcie. Ja nie muszę. - zagryzłam nerwowo wargę, skupiając wszystkie siły na tym, żeby tylko się nie popłakać. - Poza tym, nie chcę żeby wasza relacja się znowu bezcześciła. Nie mają obowiązku żeby być przy mnie, tak samo nie masz Ty. Ja daję sobie radę. - zapewniłam. 

 - Widzę. - pokiwał nieznacznie głową, bawiąc się swoimi dłońmi. - Dlaczego nie możemy wrócić do tego co było? Tak bardzo chcę Cię przytulić, szepnąć jak bardzo kocham i zerżnąć, chociażby na fotelu kierowcy w Porsche. - mówił, patrząc się w moje oczy. Na wspomnienie seksu, sama się uśmiechnęłam.  - Czemu nie możemy sobie ponownie zaufać? Wiem, że spierdoliłem i pierdolę dalej, ale sam sobie nie radzę. Kiedy byłaś bliżej, przed rozmową tutaj, było zupełnie inaczej. Lepiej szła mi terapia, czułem, że mam dla kogo walczyć. Ale Ty mnie odizolowałaś i potrzebowałem tego wsparcia. Chłopacy znaleźli mnie, kilka razy, w słabym stanie. Pewnie dlatego mają Ci to wszystko za złe. Ale nie powinni. To moja wina, to ja zawaliłem i ponoszę konsekwencje. 

Bolał mnie widok tak bezbronnego Kuby, był takim szczerym, milusińskim chłopcem. Rzadko bywał tak szczery i poważny, jak dziś. Oczywiście na co dzień bywał znacznie bardziej poważniejszy niż Maciek czy Krzysiek, jednak reagował na jakieś podteksty, nawet głupim uśmieszkiem, teraz był całkowicie skamieniały. 

- W jakim stanie? - zapytałam z gulą w gardle, w sumie nie wiedziałam, czy na pewno chcę wiedzieć. Zdawałam sobie sprawę, ze jakikolwiek to nie był stan, był on z mojej winy. 

- Po prochach, które zapiałem alkoholem. - odparł, wzruszając ramionami. 

Serce pękało na malutkie kawałki, które z prędkością Hyperiona wdzierały się pod moją skórę, rozrywając ją. Byłam przekonana, że niektóre przedziurawiły już tętnicę, i serce zaczęło się wykrwawiać. Potok łez płynął po moich policzkach, a ja czułam się jak pod Iguazu. 

- Nie płacz. - Kuba przybliżył się do mnie, wyciągnął wytatuowaną, szorstką dłoń, której zewnętrzną stroną starł słone łzy. Z kwaśną miną popatrzyłam w jego oczy. 

- Dlaczego? - było jedynym pytaniem, które udało mi się zadać. Bezgłośny jęk wydał się z moich ust, a ja wtuliłam policzek w dłoń męża. 

- Nie chciałem się zabić. - zapewnił. - Po prostu chciałem przestać czuć. Wszystko. - rękami nakreślił jakiś obszar. - Uczucia, emocje i wyrzuty sumienia. 

- Bałeś się do mnie przyjść. - powiedziałam sobie pod nosem. 

- Chyba nawet o tym nie myślałem, wiedziałem, że albo jesteś z... - zaczął, ale od razu pokręciłam głową, wiedziałam, że chce przywołać człowieka z aparatem. - Albo po prostu Cię to nie wzruszy. 

- Jak możesz? Jestem Twoją żoną. - dla poparcia swoich słów, wyjęłam z kieszeni obrączki od teściowej. - Kuba co by nie było, ale zawsze mogłeś na mnie liczyć. Przerwałam Twój koncert, poleciałam do Paryża. Byłam przekonana, że daję Ci jakąś nadzieję, że moje czyny mówią same za siebie. Nie chciałam i nie chcę kończyć naszego małżeństwa. - wytłumaczyłam, gładząc kciukiem jego policzek. 

- Byłem w złym stanie. - wyjaśnił, przesuwając się pod sam zagłówek. 

- Myślałeś o terapii zamkniętej? - zapytałam bardzo niepewnie, stąpałam po kruchym lodzie. 

- Jaja sobie ze mnie robisz, prawda? - roześmiał się cicho, spoglądając w bok, gdzie stało łóżeczko syna. - Nie zrobisz ze mnie świrusa. - wskazał palcem na moją osobę, od razu podniosłam ręce do góry, broniąc się. 

- Nie chcę robić z Ciebie świrusa. -zapewniłam. - Wiem, że nim nie jesteś. Jednak myślę, że to odpowiednia propozycja, jeśli nie radzisz sobie na tej terapii. - pogłaskałam kolano mężczyzny, chcąc dodać mu otuchy. - Wiem, że bierzesz coś przed snem. - oznajmiłam pewnie. 

- Co to, to nie. - zaczął się wykręcać, odsuwając na łóżku. - Nie biorę nic, naprawdę. 

- Nie spałeś tutaj nigdy sam. A mama mówiła, że przyjeżdżałeś tutaj i zasypiałeś jak dziecko. - odparłam, przerzucając obrączki na dłoni. Nie byłam w stanie spojrzeć w oczy męża. 

- Nie oznacza to, że brałem cokolwiek. - warknął, nieco niespokojniej. 

- Ej uspokój się. - uśmiechnęłam się delikatnie. - Przyznałeś się do popijania leków alkoholem, do tego też możesz. Jeśli coś jest. - powiedziałam szybciej, bo już widziałam, że chce otwierać usta. - Ja nie dawałam sobie rady i miałam koszmary, w sumie nadal mam. - wzruszyłam ramionami. - Nie okrzyczę Cię, będę chciała pomóc. 

- Robisz teraz za żonę, psychologa czy kogo? Bo powoli się gubię. - stwierdził z kpiącym uśmieszkiem. 

- Za przyjaciółkę, która się o Ciebie martwi. - zapewniłam, dotykając jego dłoni. - Bierzesz coś? 

- Czasem. - szepnął, spuszczając głowę. 

- Daj spokój, nie jest to powód do wstydu. Nie radzisz sobie, ale nie ukrywaj tego. 

- Nie umiem zasnąć. Męczą mnie koszmary, będące scenami z dzieciństwa. To jest straszne, budzę się zapocony, serce wali, a ja nie wiem co się dzieje. Po jakichś uspokajających tak nie jest. - wyjaśnił ciszej. 

Byłam cholernie dumna, że się przyznał. Zrobiliśmy jakiś krok milowy w naszej relacji, zaufał mi. A to najważniejsze. Szkoda, że rzadko działa w dwie strony. 

- A jak śpisz ze mną, albo z Maćkiem? - zapytałam nieco ciszej. 

- Wtedy jest inaczej. Czuję się bezpieczny i wiem, że wspomnienia z dzieciństwa już mi nie grożą, bo jestem starszy, a obok śpi moja żona, bądź syn. 

- Będziemy spali razem. - uśmiechnęłam się pewnie, zapewniając męża. 

Co dalej, co dalej?! 
Dowiemy się po reklamach. Polsat :) 

BOGINI|QUEBONAFIDEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz