|2| Rozdział 30. Zaczęliśmy nowy dział naszego życia

3.4K 138 14
                                    


Dziś jest sobota, dzień, w którym mamy plan oznajmić ekipie o naszym szczęściu, które nas spotkało. Wiem, że każdy będzie się cieszył naszym szczęściem, tak jak nasze mamy, ale w podświadomości mam jakieś obawy, może nieuzasadnione, ale po prostu stresuję się takimi sytuacjami, poza tym po raz pierwszy w życiu będę mówiła mojej siostrze, że mam chłopaka.  

Przez ostatnie dni, po powrocie z Ciechanowa mieliśmy problemy z zachowywaniem się spokojnie i z posłuszeństwem względem siebie, aby nikt niczego nie podejrzewał. 
A wiadomo, że na początku związku jest z tym trudno. 

Dodatkowo, niczego nie świadoma ekipa, nie ułatwiała nam tego. Do naszego mieszkania każdy wchodził jak do obory. Bez cześć, siema, co tam, jak tam. Po prostu podchodził do lodówki, a jak nie to do barku i opróżniał nas z tego co mu się podobało. 

Najlepiej było, kiedy razem z Kubą przeżywaliśmy wspaniałe chwile w naszej kuchni, moja koszula była już prawie rozpięta, dobierałam się do rozporka Grabowskiego, a w drzwiach stanął roześmiany Krzysiek. Całe szczęście do kuchni prowadzi długi korytarz, więc mieliśmy chwilę na ogarnięcie się. 

W sumie sama nie wiedziałam jak się czuję, z jednej strony podekscytowanie, bo od dziś nie będę musiała ukrywać moich uczuć względem Kuby, przy innych, a z drugiej jakiś niepokój. Wierzę, że każdy przyjmie to z uśmiechem na ustach, jednak gdzieś z tyłu głowy nadal mam Maćka i naszą rozmowę na Dominikanie. 

Dodatkowo sam Grabowski napinał atmosferę, bo dziś pierwszy raz zapozna resztę ekipy z Wiolettą, więc latał po domu zestresowany. A to smuga kurzu na blacie, a to guzik od koszuli mu się oberwał. Chłopak się stresował, a jego brat wyśmiewał go od pantoflarzy. 

- Wiesz, że jesteś okropny? - Zapytałam siadając przy Kubie na kanapie, z talerzem obiadu. 

- Wiem, ale i tak mnie uwielbiasz. - Uśmiechnął się i zabrał mi widelec pożerając warzywka z mojego talerza. 

- Jesteś okropny, ja mam porę obiadu, a nie ty. 

- Ale co moje to i Twoje skarbie. - Roześmiał się i złożył pocałunek na moich ustach. 

- Mmm Kuba... - Próbowałam przerwać naszą chwilę zapomnienia, ale nie dawał za wygraną. - Maciek zaraz przyjdzie. - Tłumaczyłam pomiędzy pocałunkami. 

- Chcę już wieczór. - Westchnął i uśmiechnął się słabo. 

- Jeszcze chwila. 

Po zjedzonym posiłku zabrałam się za makijaż. Co prawda spotykamy się w naszym mieszkaniu, ale mamy plan iść do klubu na imprezę, więc muszę wyglądać jakoś. 

Wzięłam prysznic i umyłam swoje włosy, które od razu wysuszyłam. Zakręciłam na nich fale i zadowolona z siebie wróciłam do swojego pokoju, w którym padło jedno z najczęściej zadawanych pytań. - Co ja mam założyć? 

- Wiesz, że dla mnie wyglądasz najlepiej bez... - W moim pokoju zjawił się Kuba, który stanął za mną i wykorzystując to, że miałam na sobie tylko bieliznę skradał pocałunki na moim karku. 

- Eeeeeeej. - Uśmiechnęłam się i nasz wzrok w lustrze się skrzyżował. - Misiek musimy się ogarniać. - Westchnęłam ledwo słyszalnie, ponieważ te pocałunki odbierały mi realne myślenie. 

- Nie wiem czy to będzie takie proste. - Stwierdził, a ja spojrzałam na niego pytająco. Bez słowa dosunął się do mnie, a jego napięta męskość odbiła się na moich pośladkach. 

- Houston mamy problem. - Pokręciłam głową z uśmiechem. - Zajęłabym się tym najlepiej jak potrafię, ale mamy mało czasu. 

- Będzie jeszcze okazja. - Wyszeptał na moje ucho, którego płatek zagryzł i po chwili opuścił mój pokój. 

Usiadłam więc, do biurka, które pełniło raczej funkcje toaletki i rozpoczęłam makijaż. 
Nałożyłam bazę matującą, podkład i korektor. Całość przypudrowałam moim ukochanym pudrem, a brwi tylko przeczesałam szczoteczką, ponieważ w ciągu tygodnia byłam na brwiach i sztucznych rzęsach. 

W szafie znalazłam moją ukochaną sukienkę, bordową z koronką na rękawach i lekko rozkloszowanym dołem. Oczywiście jak przystało na Alicję, wycięcie na biuście było dość pokaźne, ale ta sukienka była z młodzieńczych lat. Kiedyś miałam taki okres, że chciałam przyciągnąć do siebie facetów, a jedyne co przychodziło mi na myśl to wywalone na wierzch cycki. Ciężkie czasy... 

Po 18.00 wyszłam ze swojego pokoju, ponieważ w domu zrobiło się dziwnie cicho. Swoje włosy wcześniej upięłam w małą kitkę, a resztę zostawiłam rozpuszczoną. Na nadgarstek włożyłam swój ukochany zegarek z Casio, a na szyi widniał mój ukochany naszyjnik, od mojego chłopaka. 

Zdziwiona głuchą ciszą przeszłam do salonu, pokoi chłopaków i łazienki, ale nigdzie nie zastałam żadnego z nich. Coś było nie tak, przecież jeszcze kilka chwil temu siedzieli razem na kanapie i grali w FIFĘ na PS. 

Od razu wróciłam do swojego pokoju, gdzie wybrałam numer do Kuby. 

- Gdzie jesteś? - Zapytałam kiedy tylko odebrał. 
- Wyszliśmy na chwilę, ale spokojnie zaraz wracamy. Natalia ma za chwilę być. 
- Ale gdzie wyszliście, Kuba nie rób sobie żartów. 
- Hej spokojnie, wszystko gra. Będziemy za chwilę, Maciek musiał ochłonąć przed spotkaniem. 

Faceci... Te jego tłumaczenie było marne i odbiegało od prawdy, ale nie chciał mi powiedzieć to nie. Chociaż w głębi duszy gdzieś mnie tknęło. W kuchni nalałam sobie soku do szklanki i opadłam na kanapę w salonie, przeglądając, telefon. 

W międzyczasie do mieszkania weszła Natalia, mówiłam, że jak do obory. 
Dziewczyna z uśmiechem ponaglała mnie do wyjścia zapewniając, że chłopacy już czekają w klubie. 

- Laska jaki klub jest czynny od 19? Gubisz się w zeznaniach. - Skwitowałam ją zakładając buty. 

BOGINI|QUEBONAFIDEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz