|3| Rozdział 60. Nic nie mów

1.9K 121 23
                                    

Obudziłam się bo Colin lizał mnie po twarzy, przetarłam oczy i dałam buziaka pieskowi. Uniosłam się na łokciach i rozejrzałam po pokoju, który był pusty. Zdziwiłam się, że Kuby nie ma, bałam się, że mógł gdzieś sobie iść. Co prawda pamiętałam wszystkie słowa, które wczoraj powiedziałam w jego stronę, ale gdzieś tam w głębi serca wiedziałam, że z dnia na dzień, on staje mi się coraz bliższy. 

Na szafeczce nocnej stała szklanka soku, przy której była karteczka "wypij mnie", a obok niej jakieś lekarstwa z kartką "weź mnie". Posłusznie wykonałam rozkaz człowieka, który przyniósł mi te dobrodziejstwa. 

Wzięłam ciuchy i poszłam do łazienki, tam ogarnęłam swój wygląd i doprowadziłam się do ludzi. Nie miałam ochoty nic jeść, ale musiałam zażyć leki, których wczoraj faktycznie nie brałam...

Zaczęłam szukać w swojej kosmetyczce opakowania po lekarstwach i w tym momencie znalazłam małą kopertę. Było na niej napisane "nie jestem aż tak silny aby Ci powiedzieć to w twarz, przeczytaj w domu". Po piśmie poznałam, że jej autorem jest Kuba. Szybko wyszłam z pokoju.

- Otwieraj! - wrzasnęłam kiedy setny raz pukałam do pokoju chłopaków a żaden z nich nie otworzył. Bałam się, że on mógł wyjechać, uciec czy coś sobie zrobić. A byłam pewna, że powiedziałby o tym Krzyśkowi. 

- Spokojnie, brałem prysznic. - w drzwiach stanął Adam, był bez koszulki, ręcznikiem przecierał swoje włosy, ale całe szczęście założył dresy. 

- Jest tutaj? - zapytałam zdenerwowana.

- Kto? Uspokój się, wejdź. - rozszerzył drzwi a ja wpadłam do środka jak oszalała. Przejrzałam cały ich pokój, kawałek po kawałku, ale był pusty.

- Jesteś sam? - zapytałam, ale przecież dobrze znałam odpowiedź. 

- Są na śniadaniu. - oznajmił ze spokojem.

- Uff - westchnęłam cicho, kamień spadł mi z serca.  - Sorry za wczoraj, źle się zachowałam. - popatrzyłam na Adama ze smutną miną, ciężko jest przyznawać się do grzechów. 

- Heej, głowa do góry maleńka.  - chłopak podszedł i przytulił mnie. - Ja staram się ciebie zrozumieć, ale Ty musisz zrozumieć też nas, a przede wszystkim Kubę. - Moyes gładził mnie po włosach, dodawało mi to z pewnością otuchy, w końcu nie codziennie stoi się przytulonym do nagiej klatki chłopaka. - My znamy się już trochę, sporo przeżyłaś z nami i jesteś naszą niezastąpioną przyjaciółką, ale musisz też pojąć, że nam wszystkim jest ciężko... Nie łatwo jest wspominać coś i opowiadać od nowa żebyś zrozumiała, albo robić jakieś rzeczy i zastanawiać się jak ty to przyjmiesz... Jesteśmy wszyscy wyrozumiali, ale ty też musisz być. - odsunął mnie od siebie i popatrzył w moje oczy.

- Przepraszam jeszcze raz. - uśmiechnęłam się lekko i wyszłam z pokoju.

Co miałam mu powiedzieć? Tak Adam, masz rację w 100%. zachowuję się jak niedorozwinięte dziecko, ale tylko dlatego, że sama nie wiem kim jestem? To tłumaczenie na poziomie zerówki, ja jestem dorosłą kobietą, która sama nie wie czego chce. Z jednej strony gdzieś w głębi serca chciałam się zbliżyć do Grabowskiego, z drugiej cholernie się tego bałam, więc nie robiłam. 

Niechętnie pokierowałam się na stołówkę, wiedziałam, że spotkam tam chłopaków, ale w momencie, w którym chciałam zażyć leki musiałam też cośkolwiek zjeść. Zjechałam więc windą na parter, przeszłam przez ogromne lobby i znalazłam się na stołówce. Zauważyłam mężczyzn, siedzieli pod oknem i zawzięcie dyskutowali na jakiś temat. Udałam się do stolików z jedzeniem, nałożyłam sobie na talerz dwa tosty z dżemem i bekon. W sumie zachcianki jak kobiety w ciąży, ale nie, nie jestem w ciąży, chyba, że z Colinem, w sumie to muszę nad tym pomyśleć, ten pies cały czas się mnie czepia.
Niepewnie podeszłam do stolika chłopaków, spojrzałam to na Krzyśka, to na Kubę, którzy patrzyli na mnie jakbym była cieniem człowieka.

BOGINI|QUEBONAFIDEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz