Rozdział 24. Nie gniewaj się

3.6K 149 18
                                    

Nad rankiem obudził mnie budzik, zapomniałam, że ustawiłam go na codziennie obiecując samej sobie częstsze uczęszczanie na siłownię.
Poszłam do łazienki, wzięłam szybki prysznic, umyłam zęby i uczesałam włosy. Ubrałam ciuchy do ćwiczeń.
Wzięłam kluczyki od samochodu i kartę hotelowa i wybiegłam na siłownię.

- Cześć, na 1,5 godzinki proszę. - uśmiechnęłam się do przystojnego Kacpra z recepcji i popędziłam do szatni. Zostawiłam swoje ciuchy i poszłam na trening.

Tym razem dałam sobie wycisk, nie miałam na dziś umówionych zajęć z Olą, ponieważ dziewczyna wyjechała na wakacje, więc ja miałam czas na swój własny trening. Do uszu włożyłam słuchawki, bez których nie wyobrażam sobie ćwiczyć. W tle oczywiście moja ukochana playlista z Spotify, a ja mogłam się pogrążyć w swoich myślach, które krążyły po mojej głowie od propozycji Kuby.

Zastanawiałam się nad tym czy powinnam przyjąć jego propozycję, w końcu chciałam zamieszkać z Maćkiem i nim wcześniej, ale wtedy ta propozycja była dla mnie jak najbardziej realna. Teraz jest jednak inna sytuacja.

Zależy mi na nim cholernie, nie boję się tego powiedzieć. Chce poznać jego magiczne wnętrze i artystyczną duszę. Ale boje się. Boje się, że nam nie wyjdzie, że nie będę umiała się otworzyć przed nim i przekazać tego czego oczekuje ode mnie, a na co sam zasługuje. 

W tym momencie najbardziej potrzebna byłaby mi pomoc mojej ukochanej babciulki, której nie ma już ze mną... Ona wiedziałaby co zrobić, chociaż znając ją powiedziałaby "Aluś życie masz tylko jedno, nie masz po co tracić czasu na zastanawianie się. Jestem pewna, że tyle już w życiu przeszłaś, że teraz będzie tylko lepiej. " Kobieta zawsze była zdania, że nie ma na co marnować czasu.

Może czas posłuchać zdania babci? 

Weszłam do pokoju hotelowego, w łazience od razu wzięłam szybki prysznic, który odpuściłam sobie na siłce. Ubrałam się i złapałam telefon, którego nie ruszałam od wczoraj. Było na nim 10 nieodebranych połączeń i jeszcze więcej SMS.
Od Kuba;
Obraziłaś się?
Od Kuba;
Odezwij się
Od Kuba;
Martwię się
Od Kuba;
Alicja kurwa, boje się o ciebie
Od Kuba;
Robisz to specjalnie?
Od Kuba;
W co ty ze mną grasz?
Od Kuba;
Nie lekceważ mnie
Od Kuba;
Odezwij się proszę

Czytając SMS uśmiechałam się pod nosem, byłam zadowolona wiedząc, że mu na mnie zależy. Postanowiłam zadzwonić. 

- Halo? Ala? Jesteś? Żyjesz, boże myślałem, że coś. - Jego głos był pełen zmartwienia, czyli naprawdę się przejął.

- Żyje, przepraszam. Wczoraj nie miałam siły odpisać, a dziś byłam na siłowni i dopiero wróciłam.

- Spotkamy się?

- Pewnie, mogę przyjechać do Ciebie... Za 20 minut? Zdążysz ogarnąć? - Uśmiechnęłam się do telefonu i przeczuwałam, że on też.

- Czekam.

W lustrze poprawiłam włosy i przeczesałam szczoteczką moje brwi, którym swoją drogą przydała by się kosmetyczka, ale problem polega na tym, że nie mam w Warszawie nikogo zaufanego. Usta podkreśliłam delikatną pomadką nawilżającą, z lekkim kolorkiem malinowym. 

Po krótkim zastanowieniu się postanowiłam zmienić też strój. W walizce odnalazłam moją ukochaną sukieneczkę. Bordową, obściskującą z dekoltem. Na nogi wciągnęłam białe Conversy, do torebki jeszcze wrzuciłam portfel i dokumenty do auta. Wyszłam z pokoju, który zamknęłam i zeszłam na parking do auta. 

Droga do mieszkania Kuby minęła mi całkiem spokojnie i przyjaźnie, nawet już się tak nie stresowałam jak za pierwszym i każdym kolejnym razem. Pewnym krokiem weszłam do klatki, ale kiedy już ustałam przed drzwiami mieszkania Que, to nie byłam taka pewna. Jednak nie mogłam uciec, zapukałam. 

- Wchodź, wchodź. - Usłyszałam krzyk z mieszkania, więc nacisnęłam na klamkę, która ustąpiła i weszłam do środka. 

- Gdzie jesteś? - Zapytałam kiedy zdjęłam buty. 

- Łazienka. 

Dobrze wiedziałam gdzie ona jest, więc zdecydowanym krokiem obrałam jej kierunek. Ustałam w drzwiach i zobaczyłam jak Polski raper, Bóg nastolatek, ideał każdej kobiety szoruje kibel. 

- Przepraszam bardzo, a co Ty robisz? - Zwróciłam na siebie uwagę, odwrócił się do mnie i uśmiechnął szeroko. 

- Mama przyjeżdża w odwiedziny. - Powiedział jakby to było najoczywistsze na świecie. W dłoni miał szczoteczkę do mycia zębów i żółte rękawiczki. 

- A okej, kiedy? - Zapytałam niepewnie. 

- Dziś. 

- Przyjeżdża dziś Twoja mama, a Ty mnie tu zapraszasz? Normalny jesteś? - Oburzyłam się, wyrzucając ręce w powietrze.

- Heeej - Odrzucił szczotkę i zdjął rękawiczki. - Złość piękności szkodzi. - Uśmiechnął się i podszedł do mnie, ułożył swoje dłonie ma mojej szczęce i świdrował mnie wzrokiem. 

- Śmieszy Cię to? Mnie nie. - Powiedziałam oschle i przymknęłam oczy pod wpływem jego dotyku. 

- Widzę, że nie tylko ja tak reaguję na Ciebie. - Wyszeptał na moje ucho, którego płatek podgryzł. 

- Dlaczego mi nie powiedziałeś? - Wymruczałam starając się nie pokazać przyjemności jaką mi zapewnia. 

- Nie przyjechałabyś wtedy. 

- To chyba oczywiste. 

- Będzie po 19.00, jak nie chcesz się z nią widzieć, to nie namawiam. Chciałem Cię po prostu zobaczyć. - Wyznał odsuwając się ode mnie i zakładając znowu rękawiczki. 

- Ej nie gniewaj się. - Delikatnie przejechałam palcami po jego rozbudowanych plecach, od razu poczułam jaki prąd go przeszedł. - Daj mi to, zrobię to za Ciebie, a Ty w tym czasie powycieraj kurze i odkurz. 

- Nie, nie możesz robić tego za mnie. 

- Chciałeś żebym tu zamieszkała, więc wtedy bym mogła? 

- Mam sprzątaczkę, więc nie musiałabyś. 

- Słucham? - Roześmiałam się. - Wtedy będziesz mógł zrezygnować z jej usług. 

- Będę mógł? 

- Będziesz. - Uśmiechnęłam się szeroko. 

- Zamieszkasz z nami? - Zapytał z nadzieją wymalowaną w oczach. 

- Myślałam nad tym długo, chyba na razie nie mam czasu na szukanie innego mieszkania, więc skorzystam z tej oferty. 

- Uszczypnij mnie. - Złapał się teatralnie za serce i oparł o ścianę. 

Zamiast go uszczypnąć ustałam na palcach, delikatnie musnęłam jego usta, co od razu odwzajemnił. Ułożyłam swoje dłonie na jego szyi, a on przyciągnął mnie do siebie, układając, ręce na mojej talii. Nasze języki rozpoczęły tradycyjną walkę o dominację, którą tradycyjnie przegrałam. Kiedy zabrakło nam tchu odsunęłam się. 

- Takie uszczypnięcie może być? - Spojrzałam mu w oczy. 

- Może. - Wysapał opierając swoje czoło na moim. - Kiedy zaczniesz przewozić rzeczy?

- Mógłby mi Pan pokazać mój pokój? - Zerknęłam na niego, nie odpowiadając na jego pytanie.

- Ma się rozumieć. 

Przeszedł wzdłuż korytarza do najdalej oddalonego pokoju, drzwi były na samym końcu. Uśmiechnął się do mnie i otworzył je, a mnie przepuścił w wejściu. Weszłam do środka, pokój nie był za duży, stało w nim ogromne małżeńskie łóżko, na którego wprost było okno balkonowe, po jego lewej stronie biała, dwudrzwiowa szafa, a po lewej biurko w tym samym kolorze. 

- Heeej całkiem, całkiem. - Z uśmiechem usiadłam na łóżku - I nawet miękki materac, czego chcieć więcej. 

- Łóżko jest dwuosobowe. - Kuba usiadł obok mnie i zerknął w moją stronę. 

- Widzę, widzę. - Starannie zlekceważyłam jego podtekst i wstałam kręcąc się po pokoju. - Kiedy Twoja mama wraca do Ciechanowa? 

- Wiesz, że nie musisz się jej bać? 

- Wiem, ale nie mam zamiaru wprowadzać się tu, kiedy ona będzie u swoich synów. To będzie wasz czas, który macie wykorzystać. - Oznajmiłam stanowczo, przejeżdżając dłonią po powierzchni blatu biurka.  

U Kuby spędziłam jeszcze trochę czasu, pomogłam mu ogarniać mieszkanie. Zgodnie z założeniem, to ja sprzątnęłam łazienkę, a on poodkurzał i pościerał kurze. Później wspólnymi siłami pozmywaliśmy naczynia i zamówiliśmy pizzę. Po zjedzonym posiłku wróciłam już do hotelu. 

Kolejne trzy dni spędziłam esemesując z Kubą i dzwoniąc do niego, ponieważ u nich była ich mama. 

BOGINI|QUEBONAFIDEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz