1. Powroty bywają ciężkie

12.3K 265 106
                                    


Krzyki niosły się po całym dworze Malfoyów. Severus patrzył na torturowaną kobietę z maską spokoju, ale jego wnętrzności wywracały się na drugą stronę, gdy widział krwawą papkę tarzającą się po podłodze. Wewnętrzny Krąg rechotał coraz głośniej, a ona coraz bardziej słabła. Gdyby nie przejrzała planów Czarnego Pana, to on byłby dzisiaj na jej miejscu, z tą różnicą, że miałby pewność przeżycia. Ona jej nie posiadała... z drugiej strony była zbyt cenna dla Lorda, by mógł ją zabić.

Czarny Pan przerwał tortury. Severus nie widział nic poza ściekającą krwią. Jej klatka piersiowa unosiła się ledwo widocznie. Przekręciła głowę na bok – jej szare oczy szukały jego czarnych. Znalazła je... spoglądała na niego z tą samą obojętnością, co on na nią, ale gdy usłyszała syk Voldemorta, dostrzegł w nich strach.

-Severusie... - Podszedł do niego depcząc przy okazji jej dłoń. - Stań obok mnie! - Rozkazał. Snape posłusznie wykonał jego polecenie, modląc się w duchu, by nie sprawdził się scenariusz, o którym pomyślał. - Wykonałeś poprawnie zadanie, wierny sługo. Mam dla ciebie nagrodę.
-Twoje zadowolenie jest dla mnie największą nagrodą, mój Panie.
-Jak zwykle skromny. - Lord zachichotał powodując ciarki na ciele Snape'a. - Pomóż mi Severusie... - Wyszeptał do jego ucha. - Rzucaj zaklęcia razem ze mną...

Nie wiedział, kiedy uniósł różdżkę i rzucił pierwsze Crucio, ale Czarnym Pan uczynił to samo. Cały świat zatrzymał się, a on widział tylko gasnące spojrzenie szarych oczu i niemy krzyk wyrywający się z jej gardła. Śmiech Voldemorta ustąpił dopiero, gdy Snape przerwał zaklęcie. Na jego twarzy pojawił się dziwny grymas, przez zaciśnięte zęby wypowiedział "Sectumspmra" i patrzył jak kolejne rany pojawiają się na całym jej ciele.

Przez kolejną godzinę każdy Śmierciożerca miał prawo rzucić w nią klątwą, o której tylko marzył. Gdy zemdlała, Lord cucił ją - nie pozwolił, by chociaż na chwilę była nieświadoma. Severus nie pamiętał, kiedy ostatnio widział taką masakrę jak dzisiaj. Dopiero teraz zrozumiał jak silna musiała być jej magia, która podtrzymywała ją przy życiu.

-Zabierz ją. - Usłyszał, gdy został sam z Voldemortem. - Postaw tę kretynkę na nogi, bo może się do czegoś przydać. Zaopiekuj się nią, dopóki nie wyzdrowieje.

Nie wiedział, jak ma ją dotknąć, by jeszcze bardziej nie uszkodzić i tak zniszczonego do maksimum ciała. Gdy znalazł się na Spinner's End i położył ją na łóżku odetchnął z ulgą. Zaczął długotrwały proces leczenia, wcześniej wysyłając Patronusa do Dumbledore'a. Siwy czarodziej pojawił się, gdy jego młodszy kolega kończył przywracanie kobiety do życia.

-Severusie? - Dyrektor położył mu rękę na ramieniu, ale ten nie miał nawet siły by ją strącić. Siedział w fotelu obok jej łóżka z przymkniętymi powiekami i oddychał głęboko.
-Co mam ci powiedzieć? - Zaczął cicho. - Sam widzisz jak to się skończyło. Całą noc zajmowaliśmy się tylko jednym; torturowaniem. Kazał mi ją wyleczyć.
-Powiedział coś jeszcze? - Albus przyjrzał się blado-sinej kobiecie, którą pokrywały blizny. Gdyby nie potężna magia, która płynie w jej żyłach, na pewno nie byłaby tu z nimi.
-Jest mu potrzebna, ale nie wiem do czego. Tego dowiemy się pewnie w niedługim czasie. Idź już Dumbledore.
-Gdybyś...
-Poradzę sobie, wynoś się! - Warknął. Albus poklepał go po ramieniu i pospiesznie wyszedł z domu Snape'a.

Mistrz Eliksirów przyjrzał się kobiecie leżącej w jego łóżku. Nawet w tym stanie biła od niej duma i pogarda. Jakaś siła skusiła go do ujęcia jej lodowatej, drobnej dłoni w swoją. Czuł się dziwnie... znał ją tak długo, a nigdy nie widział w niej tej bezbronności. Wezbrała w nim litość, ale chwilę później nienawiść wzięła górę. Upuścił jej dłoń i podszedł do okna. Czuł, jak gorycz rozchodzi się po jego ciele i oplata żołądek oraz serce. Oparł czoło o szybę, by choć na chwilę pozbyć się tego nieprzyjemnego uczucia, które ściskało jego narządy.

MIŁOŚĆ MIMO RAN • Severus Snape x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz