15. Przepowiednia

2.2K 126 21
                                    

Dzień dobry! 

Rozdział temu trochę namieszałam... Spieszę z wyjaśnieniem! 

***

Severus przewracał się z boku na bok przez całą noc. Rozmowa z Omeną nie dawała mu spokoju i całkowicie zatruła umysł na resztę dnia i jak się później okazało, na resztę nocy. Zapalił kilka świec, w ich blasku spojrzał na swój złoty pierścień. Był inny niż ten, który Omena nosiła. Nie miał cierni... zdobiły go przepiękne róże połączone łodyżkami, na których wyrastały drobne listki. Wpatrywał się w niego długo i mimo usilnych starań nie znalazł ani jednego kolca. Jedyne, co przykuło jego uwagę, to poszarpane kwiaty od wewnętrznej strony dłoni. Począł zastanawiać się, co to może oznaczać lecz wtedy dźwięk bosych stóp na posadzce w korytarzu wyrwał go z zamyślenia.

Pewnie Riddle wstała... Po rozmowie w parku wrócili do domu. Severus miał się teleportować do siebie, ale wtedy Albus wyłonił się z kominka. Zmusił Mistrza Eliksirów do towarzystwa podczas kolacji, a później do opieki nad Omeną, która według dyrektora wyglądała strasznie słabo. Późny wieczór upłynął im na warzeniu eliksirów. W zasadzie to on je warzył, a kobieta jedynie nadzorowała jego pracę, mieszając w kociołku od czasu do czasu. Nim się obejrzeli była północ. Szarooka powlekła się do swojej sypialni, a on do pokoju obok, który Różyczka przygotowała specjalnie dla niego.

-Śpisz? – Głowa Omeny wyłoniła się zza drzwi.

-Gdybym spał, to właśnie byś mnie obudziła. Czego chcesz? – Spojrzał na nią z chłodem w oczach, który dostrzegła mimo światła jedynie kilku świec. – Riddle! Nie mam całej nocy dla ciebie! – Jej postać przyodziana w puchaty różowy szlafrok w szare i białe króliki sprawiła, że Severus miał ochotę parsknąć śmiechem. Wyglądała jak mała dziewczynka, a nie poważna czarownica.

-Chciałam sprawdzić czy wszystko w porządku, ale skoro tak jest, to będę wracać.

-Kłamiesz. – Stwierdził bez ogródek. – Przyszłaś tu po coś innego. Powiedz to, co masz mi do powiedzenia i wynoś się.

Kobieta westchnęła cicho. Usiadła na brzegu łóżka i zaczęła wygładzać pomiętą kołdrę. Blask świec padł na jej poszarpany policzek. Severus tym razem nie powstrzymał się – musiał go dotknąć. Omena zamarła, gdy poczuła jego ciepłą dłoń na swojej twarzy. Przymknęła oczy i rozkoszowała się dotykiem. Smutny uśmiech wypłynął na jej usta.

-Nasza rozmowa w parku... - zaczęła cicho. – Nie wiem Severusie, co oznaczają wyryte na symbole na naszych obrączkach.

-Znowu kłamiesz. – W jego głosie nie było słychać jadu, którym zazwyczaj ją opluwał. Był niezwykle spokojny i kojący. – Nie pomyliłaś się, Riddle... Oboje o tym wiemy, więc nie ma sensu się oszukiwać. –Skinęła głową, wciąż nie otwierając oczu. – Musisz to w końcu zaakceptować.Gdyby nie przepowiednia Trelawney i polecenie Dumbledore'a, nadal bylibyśmy tylko dwójką Śmierciożerców... Dwójką czarodziejów. Nic nie znaczylibyśmy dla siebie, tak jak nie znaczymy. Zrozum to w końcu. Ubzdurałaś sobie, że mnie kochasz,a wcale tak nie jest. Ktoś kto kocha, nie wyrządza takiej krzywdy jak ty to zrobiłaś... - Omena nic nie powiedziała... przed oczami zobaczyła scenę sprzed paru dni.

-Nie podoba mi się twoja mina, Albusie...

-Kilka dni temu Sybilla wygłosiła przepowiednię, która dotyczyła ciebie i Severusa. Jeśli nie weźmiecie ślubu, Czarny Pan go zabije, Omeno. Musisz to zrobić dla niego...

Kobieta zamarła... Nigdy nie wierzyła w przepowiednie. Jej ojciec miał na tym punkcie bzika. Ona postanowiła, że nigdy nie stanie się taka jak on. Teraz dyrektor postawił ją w niekomfortowej sytuacji. Jej szósty zmysł podpowiadał, żeby odmówiła. Coś jej nie pasowało w tym wszystkim.

-Nie zrobię niczego wbrew Severusowi. Wiesz doskonale, że jeśli on odmówi to nici z tego.

-To już zostaw mnie. Zajmę się tym.

-Nie wiem czy pamiętasz, ale nasz świat nie uwzględnia rozwodów. Żadne z nas nie przewiduje przeżycia wojny, ale gdyby jednak tak się stało, to jak sobie wyobrażasz tę sytuację później? Nie będziemy mogli nawet żyć z dala od siebie przez tę cholerną magię!

-Omeno, nie bądź nierozsądna...

-Chyba chciałeś powiedzieć głupia. Wymagasz ode mnie zbyt wiele, Dumbledore.

-Nie zmienię zdania. - Ton dyrektora stał się niezwykle chłodny i nie znosił sprzeciwu. - Wykonasz to zadanie. W końcu... nie jest ono tak trudne, wystarczy, że będziesz trzymać się tego, co ci powiedziałem.

-Idź już. Muszę uwarzyć kilka eliksirów i zająć się swoimi sprawami.

-Omeno, to nie jest prośba. – Staruszek uśmiechnął się lekko, a przez to jego wygląd był bardziej diaboliczny. – To polecenie.

Żadne z nich nie poznało treści przepowiedni. Omena miała wrażenie, że to tylko pretekst, który wymyślił sobie dyrektor, by jeszcze bardziej uwiarygodnić swoją własną intrygę. Omena wywnioskowała, że zarówno na niej jak i na Severusie, wymógł ślub przez użycie Wieczystej Przysięgi.

-Riddle? – Severus obserwował ją bacznie przez cały ten czas. Jedyne, co widział w tej ledwo oświetlonej twarzy to smutek. Miał wrażenie, jakby to Dementor wyssał z jego rozmówczyni całe szczęście. – Chyba zaczynasz przysypiać. Wracaj do siebie.

-Jest czwarta. Nie zasnę już. – Podniosła się z łóżka i ruszyła w stronę wyjścia. – Spróbuj się położyć, Severusie. Dobranoc.

Machnięciem ręki zgasiła płonące świece i wyszła z pokoju, nawet nie trzaskając drzwiami. Severus ponownie usłyszał ślady bosych stóp. Nie poszła do swojej sypialni. Zeszła na dół. Słyszał, jak krząta się po kuchni. On także wiedział, że nie zaśnie już tej nocy. Ubrał się i zszedł do salonu z zamiarem teleportacji do Hogwartu, jednak gdy poczuł zapach kawy unoszący się w całym domu, wiedział, że nie wyjdzie bez kubka napoju.

Omena rozpalała ogień w kominku. Nie zwróciła na niego uwagi. Dopiero, gdy usłyszała dźwięk tłuczonego szkła, przeniosła spojrzenie w stronę kuchni. Na widok rozbitego kubka skrzywiła się, jednak nie porzuciła swojej czynności. Gdy w końcu udało się jej rozpalić, przeniosła się do kuchni.

-Nie mogłaś użyć magii???

-To był mój ulubiony kubek. – Odparła cicho, spoglądając na resztki porcelany. – Dostałam go od Igora na urodziny.

-W takim razie dobrze, że go rozbiłem. – Widząc jej zdziwione spojrzenie, pełne wyrzutu, kontynuował. – Karkarow nie żyje. Czas najwyższy przestać myśleć o trupach i zająć się tym, co tu i teraz! – Po tej „płomiennej przemowie" upił dyplomatyczny łyk kawy.

-Próbujesz przekonać samego siebie? Bo o ile dobrze pamiętam, to ty od siedemnastu lat rozpaczasz po kobiecie, która miała cię za nic i obraziła się za jedno durne przezwisko.

-Nie tym...

-Nie tym, co?! – Przerwała mu bez ogródek. Jej smutek przerodził się w złość. Miała ochotę go zabić. Albo chociaż mocno pokiereszować. – Wynoś się stąd Snape, póki mam nad sobą kontrolę! - Rzucił w jej stronę jakiś nieprzyjemny komentarz i wyszedł trzaskając z całej siły drzwiami.

Zupełnie jak małe dziecko... 

MIŁOŚĆ MIMO RAN • Severus Snape x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz