35. Plany i skutki uboczne

2K 134 62
                                    

Dzisiaj łagodna wersja Czarnego Pana, a nawet Snape'a😏

Miłego czytania! 

*** 

-Świetna robota, Omeno!

-To było coś wspaniałego!

-Wróciłaś pani! Wróciłaś całkowicie do swojej formy! To było coś niesamowitego!

-Dumbledore i jego śmieszni czarodzieje już pewnie płaczą gdzieś w kącie.

Dziesięciu Śmierciożerców kroczyło w stronę Malfoy Manor powiewając dumnie swoimi pelerynami. Na samym przedzie szła ona – Omena Riddle-Snape, która dowodziła dzisiejszą akcją. Jej koledzy może i byli zadowoleni, ale ona czuła do siebie wewnętrzne obrzydzenie. Mała wioska mugoli została wręcz zmieciona z powierzchni ziemi, a Zakon Feniksa miał na koncie kilku rannych czarodziejów.

-Córko... - Usłyszeli po wkroczeniu do Malfoy Manor. Omena wzdrygnęła się, słysząc ton swojego ojca, który raczej nie wróżył nic dobrego. – Jak polowanie na mugoli?

-Udane. Zakon Feniksa uszkodzony.

-Uszkodzony? – Zainteresował się. Odprawił pozostałych Śmierciożerów i został sam z Omeną. – Co to znaczy uszkodzony? Zabiłaś ich?

-No... - Kobieta skuliła się w sobie jak mała dziewczynka. – Nie do końca... po prostu kilka osób zostało rannych. Dość ciężko! – Dodała szybko, widząc jego wściekłą minę.

-A mugole? – Zapytał, siadając w swoim tronie.

-Zabici co do jednego. Muszę przyznać szczerze, że jestem pod wrażeniem Belli i Lucjusza. Idealne maszyny do zabijania. – Uśmiechnęła się lekko. Ugłaskała Voldemorta na dobre. – Chyba powinieneś trochę spuścić z tronu... - Dodała ciszej, siadając obok. Przyjęła z chęcią szklankę Ognistej od ojca. – Lucjusz i jego rodzina zapłacili za swoją nieudolność. Stałym poniżaniem nic nie wskórasz...

-On jest tak obrzydliwy... - Wysyczał.

-A tam od razu obrzydliwy. Po prostu zapuścił się trochę po Azkabanie, a stałe życie pod presją twego gniewu mu nie pomaga. Mówię ci, zmień odrobinę podejście. – Uniosła szklankę w geście toastu, posyłając przy tym szczery uśmiech Czarnemu Panu. – Twoje zdrowie, tato. Mam nadzieję, że jej nie zatrułeś.

Czarny Pan wywrócił oczami. Machnął różdżką, a przed nimi zmaterializowała się jakaś mapa. Po chwili do Omeny dotarło, że to makieta Hogwartu. Ktoś ustawił na niej jakieś pionki, których Omena nie mogła rozszyfrować, ale ze zgrozą zaczęło do niej docierać, co właśnie się dzieje...

-Tworzysz plan ataku? – Miała nadzieję, że jej głos jest twardy i pewnym siebie, a nie zduszony.

-Nie brzmisz, jakbyś była zbyt zadowolona!

-Po prostu... podziwiam ciebie i twój geniusz. – Nałgała na poczekaniu. – To Śmierciożercy? – Wskazała na rozmaite pionki.

-To są Śmierciożercy. – wskazał na czarne punkciki na wzgórzach otaczających Hogwart. – To – dotknął czerwonych – są olbrzymy, a te niebieskie to szmalcownicy.

-Olbrzymy? Szmalcownicy? Skąd...

-Jak chcę, potrafię być bardzo przekonujący. – Uśmiechną się podle, gładząc przy tym swoją różdżkę. – W przeciwieństwie do ciebie!

-Nadal się boczysz za te wampiry??? – Omena przyjrzała się dokładnie wstępnym planom ataku na Hogwart, by później oddać wspomnienie dyrektorowi.

-Nie. – Wyrwał ją z zamyślenia głos Voldemorta. – To nadal otwarta sprawa i wciąż liczę, że przeciągniesz je na naszą stronę. Użyj tych wszystkich twoich sztuczek. Z Severusem jakoś ci się udało. No nie patrz tak na mnie. Oboje doskonale wiemy, że nie wyszłabyś za niego z własnej woli. W końcu jest półkrwi.

MIŁOŚĆ MIMO RAN • Severus Snape x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz