49. "Opowiedz mi"

2K 127 49
                                    

Witajcie moi Drodzy! ❤

Do kolejnych rozdziałów polecam późną porę, zaciemniony kąt albo smutną muzykę w tle. 

Coś musi się zepsuć, żeby coś mogło się naprawić... 

Mam nadzieję, że po tych kilku rozdziałach wciąż tu będziecie. 

A tymczasem życzę udanej lektury! 😘

***

Tegoroczny listopad był jednym z najbrzydszych miesięcy od kilku lat. Nieustannie padało. Wieczory i poranki były mroźne, a wichury szalały każdego dnia. Nie wiadomo na kogo ta pogoda wpływała gorzej – na uczniów czy może na hogwardzkich profesorów. Tylko Dumbledore chodził nieustannie zadowolony i rozchichotany, rozdając przy tym dropsy każdemu kogo spotkał. 

Tymczasem Omena i Vlad opracowywali kolejne możliwości obrony Hogwartu, by w razie jakiejkolwiek próby ataku być przygotowanym na uchronienie największej liczby osób. Pracę rozpoczynali już wczesnym rankiem. Później szli na śniadanie do Wielkiej Sali, skąd rozchodzili się do swoich zajęć. On i jego słudzy badali wytrzymałość murów, oceniali grząskość gruntu, mierzyli głębokość jeziora i rozważali każde kolejne rozwiązania, które wydawały się im najlepsze w obecnej sytuacji. Wieczory spędzali przeważnie na błoniach, gdzie Omena wyczarowywała kolejne fantomy olbrzymów, Śmierciożerców i wilkołaków w najróżniejszych kombinacjach. Testowali rozmaite pułapki i zaklęcia, które miałyby chronić Hogwart. Wracali po północy i często zdarzało się, że przeczesywali bibliotekę w poszukiwaniu nowych inspiracji do drugiej nad ranem. Czasem grali w szachy, by pomyśleć nad strategią, a czasem po prostu siadali w gabinecie Albusa i pili herbatę, opowiadając mu, jak idą prace. Omena przynajmniej raz w tygodniu lądowała w Skrzydle Szpitalnym z paskudnym przeziębieniem. Vlad musiał przyznać, że z każdym dniem przywiązywał się coraz bardziej do szarookiej kobiety i zazdrość zżerała go na myśl o niej w ramionach Mistrza Eliksirów.

Omena widywała się z Severusem jedynie podczas posiłków. Wymieniali ze sobą kilka zdań i już po chwili każde z nich pędziło w swoją stronę. Teraz nawet nie patrolowali razem korytarzy, gdyż Omena poznała szkołę na tyle, że mogła tę czynność wykonywać sama. Widywali się jedynie na dłużej raz w tygodniu, gdy prowadzili lekcję pojedynków dla najmłodszych członków Zakonu Feniksa, ale nawet wtedy Vlad musiał im towarzyszyć. Chciałbym poznać możliwości naszych młodych wojowników – powtarzał za każdym razem, gdy Mistrz Eliksirów dawał mu do zrozumienia, że nie jest mile widziany. I bynajmniej nie chodziło wtedy o Omenę. Wszystkie uczennice prawie mdlały na widok perlistego uśmiechu przywódcy wampirów, a gdy stawał obok, by poprawić je przy rzucaniu jakiegoś zaklęcia, traciły zdolność myślenia i sprawiały, że z ich różdżek wystrzeliwały niechciane zaklęcia. Takim właśnie sposobem Cho Chang prawie spaliła pelerynę Mistrza Eliksirów.

Weekendy upływały im nieco spokojniej. Vlad wracał do Francji, by sprawdzić czy wszystko w porządku w jego pałacu, pokazać się poddanym i trochę odpocząć. Omena w tym czasie wypełniała papierkową robotę, sprawdzała eseje i testy, a także starała się odsypiać cały tydzień. Severus warzył potrzebne eliksiry lub odwiedzał Czarnego Pana, który obraził się na swoją córkę -jak małżeństwo wywnioskowało podczas jednego z obiadów- i służył mu radą w kolejnych posunięciach nad atakiem na Hogwart.

Dzisiejszy dzień był właśnie tym, kiedy Omena ledwo słaniała się na nogach do Skrzydła Szpitalnego, by zdobyć jakieś paskudne lekarstwo tym razem nie na przeziębienie, ale na grypę. Vlad odesłał Ivo i Orlanda, a sam postanowił towarzyszyć zakatarzonej kobiecie. Gdy szli przez błonia, mróz trzeszczał im pod stopami, a wiatr zdmuchiwał kaptury i sprawiał, że strugi wody spadającej z nieba, nacinały prosto na ich twarze. Omena pomyślała, że wolałaby jutro powitać śnieg niż spędzać każdy wieczór na deszczu i mrozie.

MIŁOŚĆ MIMO RAN • Severus Snape x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz