30. Pergamin ze złotym atramentem

2.2K 130 24
                                    

Dzień dobry! ❤

Zanim zaczniecie na mnie krzyczeć, że znowu odleciałam z rozdziałem, to muszę Was o coś poprosić.... 

Zapamiętajcie te dwa wątki, które dzisiaj się pojawią - nie powiem Wam jakie, możecie zgadywać^^ Będą dość ważne dla tego powiadania, a zwłaszcza jeden z nich. 

W przyszłym rozdziale będzie już spokojniej! 

Miłej lektury! 😘

***

Pomimo pierwszego weekendu po intensywnym pierwszym tygodniu, Omena wstała wraz ze wschodem słońca. Całą noc męczyły ją koszmary, a w nich Igor Karkarow. Kobieta przeżywała jego śmierć podczas nocy dziesięciokrotnie – za każdym razem w innej, coraz to bardziej makabrycznej postaci. Chcąc zaoszczędzić sobie dalszych tortur, wstała, gdy pierwsze promienie słońca wkradły się do okien jej sypialni. Wtedy też podziękowała Merlinowi, że nie musi mieszkać w lochach – nie obeszłaby się bez żółtego karła. W tym roku pogoda o dziwo rozpieszczała. Ciepłe dni przeważały nad deszczowymi, wpływając przy tym kojąco na wszystkich.

Omena postanowiła wziąć lodowaty prysznic, by zmyć z siebie resztki nocy. Po kilkunastu minutach, totalnie zziębnięta wróciła do sypialni, by założyć prostą czarną szatę i pelerynę w tym samym kolorze.

No tak... Skoro już nazwano mnie Nietoperzycą, to muszę jeszcze tak wyglądać. – Pomyślała, stając przed lustrem. Założyła buty i wyszła do gabinetu, by sprawdzić ile prac musi poprawić dzisiaj, by mieć wolną niedzielę. Salazar wciąż smacznie chrapał, więc starała się jak najciszej przejść przez pomieszczenie. Kilkukrotnie obudziła mężczyznę na portrecie i nie chciała tego powtarzać. Na samo wspomnienie jego krzyków, odczuwała ogromny ból głowy.

Gdy wyszła z gabinetu, nogi same poprowadziły ją w stronę Wieży Astronomicznej. Oparła się o barierkę i spojrzała w dół. Zastanawiała się, jak długo odczuwałaby ból po upadku i kiedy przyszłaby śmierć.

-Wyglądasz, jakbyś miała zaraz skoczyć. – Kobieta drgnęła, słysząc zimny głos.

-Właśnie wszystko zepsułeś... - Wydęła usta w podkówkę, ale widząc, że to na niego nie podziała, wróciła do podziwiania widoków. – Przyszedłeś popatrzeć jak chcę się zabić czy masz jakiś interes?

-To moje miejsce. – Odparł, stając obok.

-Jasne... - Wysyczała jak wąż. – A jest gdzieś podpisane? Albo może masz akt własności. – Mężczyzna zaśmiał się ponuro, ale nie odpowiedział. Podziwiał wschód słońca. Odkąd znalazł się w Hogwarcie, przychodził tutaj co rano, by na niego popatrzeć.

-Pan Malfoy był u mnie. – Omena miała nadzieję, że się przesłyszała, ale kolejne słowa jej towarzysza utwierdziła ją w tym, że się myli. – Przeprosił mnie za ten nokaut w czerwcu. – Widząc jej zdziwione spojrzenie doprecyzował. – Wtedy, gdy wróciłem z Harrym po poszukiwaniu medalionu.

-Już pamiętam. Masz więcej szczęścia niż rozumu, Albusie. Tak naprawdę powinieneś już nie żyć.

-Moja droga, nieprędko dam się zabić.

-Na nasze nieszczęście. – W odpowiedzi dyrektor zaśmiał się wesoło.

Ten śmiech jakoś zmroził Omenę do szpiku kości. Nigdy nie postrzegała dyrektora jako dobrotliwego staruszka, odurzającego się słodyczami. Dla niej był zawsze surowy i wymagający. Na swój sposób przypominał Voldemorta w tej łagodnej wersji – gdy był najedzony i kogoś właśnie skończył torturować. Tyle, że Dumbledore nie potrzebował żadnej z tych rozrywek do takiego bycia... on po prostu miał taki styl. Omena wolała, gdy pokazywał swoje prawdziwe oblicze... wtedy nie czuła takiego strachu – wiedziała, na co ma być przygotowana. Niestety Dumbledore przez większość czasu był tylko staruszkiem o ogromnym sercu przepełnionym dobrocią i miłością do drugiego człowieka.

MIŁOŚĆ MIMO RAN • Severus Snape x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz