3. "Był trochę cierpki. Cierpki jak różana herbata, którą pije..."

3.9K 169 8
                                    


Tours nocą było jednym z miast, które Omenie podobały się najbardziej. Miała do niego ogromny sentyment ze względu na swoją matkę, wszelkie ciepło, które odnajdywała w zakamarkach ulic i uśmiechy ludzi, które powodowały, że i jej kąciki ust unosiły się ku górze. Przystanęła przed Ratuszem przypominając sobie jak co miesiąc razem z matką spacerowały przed nim, bawiąc się w księżniczki, które czekają na swoich książąt mających wychodzić z budynku. To było jedno z tych wspomnień i przyjemnych uczuć, których musiała się wyzbyć jak najszybciej, by móc w pełni wrócić do Wewnętrznego Kręgu. Musiała zapomnieć o wszystkich dobrych chwilach, by nie dać się zdradzić i pokazać, że jest słaba. Poczuła muśnięcie na policzku, a gdy odwróciła głowę w lewą stronę ujrzała srebrnego feniksa, który przemówił głosem Dumbledorea.

-Spotkanie Zakonu o północy w moim gabinecie.

Spojrzała na srebrny zegarek zawieszony na szyi i skrzywiła się widząc, że ma 10 minut. Narzuciwszy czarny kaptur na głowę spojrzała ostatni raz na Ratusz w Tours i aportowała się wprost przed bramę Hogwartu. Idąc do zamku, zastanawiała się, co musiało się stać, że stary Drops organizuje spotkanie tak późno. Po ostatnim incydencie z Minerwą, nie widziała się z żadnym Feniksem przez tydzień. Nie tęskniła za nimi, nie miała ochoty na przyjacielskie pogawędki i fałszywe uśmiechy.
Z grymasem na ustach weszła do gabinetu. Wraz z jej pojawieniem się, zapadła cisza i wstrzymanie oddechów. Warknęła ciche "dobry wieczór" i ruszyła na jedyne wolne miejsce, które znajdywało się obok Mistrza Eliksirów. Zdjęła kaptur, który osłaniał jej poranioną twarz przed spojrzeniami obrzydzenia, a na aparycję przybrała maskę obojętności. Dumbledorea nie było, za to każdy członek Zakonu wyjął swoją różdżkę i ściskał z całej siły, posyłając nienawistne spojrzenia w stronę nowo przybyłej kobiety.

-Przepraszamy za spóźnienie, ale... - Wzrok Hermiony padł na dwie identyczne postacie siedzące przed nią i resztę Feniksów. Coś nie podobało się jej w całej tej scenie, ale nie wiedziała co. Jej bursztynowe oczy spotkały szare, które przeszyły ją do szpiku kości.
-Ale "co", panno Granger? - Zapytała szarooka. Jej ton był zimny tak samo jak spojrzenie, które kierowała w ich stronę.
-Ale zapomnieliśmy...
-Potter. - Syknęli z nienawiścią czarodzieje ubrani w czarne peleryny. Nawet ich twarze wygięły się w tym samym grymasie. Każde z nich miało swój powód, by nienawidzić tego nazwiska.

Troje nastolatków wyczarowało sobie krzesła obok swoich przyjaciół i czekało na rozwój wydarzeń. Było to ich drugie spotkanie, na którym uczestniczyli. Atmosfera była tak gęsta, że można ją było kroić nożem. Najbardziej intrygująca była w tym wszystkim postać szarookiej kobiety, którą wszyscy mierzyli nienawistnymi spojrzeniami. Hermiona miała wrażenie, że wcześniej już widziała gdzieś te charakterystyczne szare oczy. 

-Witajcie moi drodzy. - Na twarzy Dumbledorea pojawiło się zdziwienie, którego nie ukrywał. Zastanawiające było, dlaczego wszyscy mają tak zacięte miny, jednak, gdy przeniósł wzrok na krzesła naprzeciw drzwi, zrozumiał, co się dzieje. Westchnął ciężko, wiedząc, że to będzie jedno z najtrudniejszych spotkań.
-Możesz nam powiedzieć, dlaczego zwołałeś zebranie tak nagle?
-Spokojnie, Alastorze. Jest pewna sprawa, o której muszę was poinformować. - Wziął głębszy oddech, by kontynuować. - Jak zauważyliście na naszym spotkaniu jest również obecna Omena. Ostatnio doszło do kilku niemiłych incydentów i dlatego też chciałem was poinformować, że jest ona pełnoprawnym członkiem Zakonu Feniksa i służy jasnej stronie, a od tego roku będzie także nauczać Obrony Przed Czarną Magią.

Zapadła cisza, gdy głos Albusa umilkł... Wszyscy wstrzymali oddech i różdżki w dłoniach. Snape również ścisnął swoją mocniej, kątem oka zauważył, że wszystkie mięśnie Omeny są spięte maksymalnie. Czekała na atak, widział to w jej spojrzeniu i charakterystycznym – tylko dla niej - zaciśnięciu szczęki. Najmniejsza wibracja powietrza mogła spowodować uwolnienie jej mocy, a to nie przyniosłoby niczego dobrego. Czuł, że napięcie rośnie z każdą sekundą, ale nikt nie miał odwagi, by się poruszyć, a co dopiero odezwać.
Najgorszym uczuciem było poczucie obowiązku obrony jej... nie chciał, nie miał ochoty, a mimo to musiał... w takich momentach przeklinał Lorda na wszystkie możliwe sposoby jakie tylko przyszły mu do głowy. Wyzywanie Czarnego Pana przerwała mu zmiana, jaką zarejestrował - twarz Omeny złagodniała, wyciągnęła ręce spod peleryny i skrzyżowała je na piersiach.

MIŁOŚĆ MIMO RAN • Severus Snape x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz