Cześć!
Wczoraj mieliśmy powrót to przeszłości Omeny (a nawet do pierwszego rozdziału tej książki), a dzisiaj zajrzymy do myśli Severusa.
Może to nie jest słodycz jakiej oczekujecie, ale dla mnie idealnie pasuje do Mistrza Eliksirów.
Zatem przyjemnej lektury!
***
Bezsenne noce były tym, co Severusa męczyło najczęściej. Podobnie było i teraz, kiedy budzik wskazywał drugą nad ranem, a on nadal nie mógł zasnąć. Uwielbiał sen – to prawda. Ale Merlin ostatnimi czasy odbierał mu go, kiedy tylko mógł, bo pierwszy raz od niepamiętnych czasów Severus się bał...
Jego strach był spowodowany tym, co zbliżało się nieubłaganie. Plany ataku na Hogwart krystalizowały się coraz bardziej i nikt nie mógł temu zaprzeczyć. Wystarczyło jeszcze kilka dni i będą gotowe, a wtedy... Severus wolał nawet nie myśleć, co wtedy. I to nie wizja mordowania jasnej strony go przerażała! Paraliżował go strach o kobietę, którą właśnie trzymał w swoich ramionach. Miał wrażenie, że przecięcie nici jej życia jest coraz bliżej. Ona tego nie wiedziała, ale on co noc oglądał, jak przeżywa koszmar tortur, które czekały na nią... Za każdym razem, gdy tylko zamknęła powieki i odpłynęła do krainy Morfeusza, nawiedzały ją wizje własnej śmierci. I chociaż nigdy mu o tym nie powiedział, to wiedział doskonale, co śni... a najgorsze było to, że umierała za niego. Tak. Severus co noc słyszał, jak jego żona błagała wyśnionego Czarnego Pana słowami: Zabij mnie! Nie Severusa! Mnie! Te słowa powtarzała jak mantrę, nawet gdy jej ciałem wstrząsał szloch i krzyk bólu od wyimaginowanych zaklęć. Severus nie mógł tego słuchać... nie potrafił... Nienawidził jej miłości do niego. Nienawidził siebie...
Odgarnął kilka niesfornych kosmyków z jej twarzy i złożył pocałunek na zmarszczonym we śnie nosie. Severus uwielbiał patrzyć na Omenę, gdy spała spokojnym snem... była taka... taka... nawet nie umiał znaleźć odpowiedniego słowa na ten widok. Przyjemne ciepło wypełniało jego wnętrze. Uwielbiał mieć ją w swoich ramionach. Uwielbiał ściskać jej kościste ciało. Uwielbiał czuć jej ciepło i zapach. Jej osoba wcale nie sprawiała, że stawał się łagodniejszy – wręcz przeciwnie! Tylko ona potrafiła doprowadzić go do szewskiej pasji w mniej niż minutę i w tyle samo uspokoić albo uwieść.
Była idealna pod każdym względem. Przepiękna pomimo licznych szram - one jedynie pokazywały, jak jest silna, jaką walkę musiała stoczyć, by być wciąż żywą. Charakterna jak wszyscy diabli. Ale jemu i tylko jemu pokazywał swoje prawdziwe oblicze – pełne bólu, wrażliwości i strachu. Severus nie mógł pojąć, dlaczego tak bardzo poświęcała się dla innych. Ludzie jej nienawidzili. Na ulicach wytykali palcami. W kawiarniach odmawiali zajęcia miejsca. W sklepach wypraszali.
Salazar miał rację – podpisała wyrok, kiedy się urodziła. Ale on, Severus Snape nie potrafił sobie wyobrazić, co by się stało, gdyby nie było jej obok niego. I nawet nie chodziło mu o ich młodość, ale o to, co jest teraz. Wstyd mu było przyznać, ale każdą torturę spod różdżki Czarnego Pana znosił tylko dla niej i na myśl o niej...
Bo nieszczęsna prawda była taka, że Severus Snape naprawdę pokochał Omenę Riddle. I chociaż nie okazywał jej tego tak otwarcie, jak wszyscy by oczekiwali, jak ona by chciała, to i tak miał nadzieję, że w najgorszym momencie będzie potrafił poświęcić się dla niej i tym samym okazać jak bardzo ją kocha.
Nikt nie uśmiechał się do niego tak pięknie jak ona. Nikt nie patrzył z takim ciepłem jak ona. Nikt nie gładził go tak czule po policzku jak ona. Nikt nie zawładnął jego uczuciami tak jak ona... Kochał sposób w jaki marszczyła nos. Uwielbiał, kiedy go przytulała. Nie mógł doczekać się spotkania z jej miękkimi ustami. Żadna kobieta nie wykrzykiwała jego imienia w tak wspaniały sposób jak ona, gdy osiągała najwyższy punkt ich miłosnego uniesienia, w którym oboje uwielbiali trwać! Pasja z jaką się z nim kochała... ach... nie potrafił tego nawet opisać ani w słowach, ani w myślach. Ale to był tylko dodatek do tego, jak Omena zawładnęła jego sercem. Jej poświęcenie, oddanie, a przede wszystkim czułość były czymś, co stopiło lód w Severusie Snape'ie. Pomimo tak wielkiego cierpienia, ona wciąż wracała. Była obok. Ufała. Robiła wszystko, by był bezpieczny. Dbała o niego nawet wtedy, gdy prawie ją zabił. Tak. Mistrz Eliksirów był w pełni świadomy, że wielokrotnie doprowadzał ją do stanu bliskiego śmierci. Zawiódł ją niejednokrotnie - wiedział o tym... Mimo to wracała – odradzała się jak feniks z popiołów, by teraz być obok niego, leżeć wtulona z ufnością w niego.
Nienawidził się za to, co zrobił, ale nie mógł cofnąć czasu. Wiedział, że teraz dostał od losu kolejną szansę, którą mógł wykorzystać i nie zamierzał tego spieprzyć! Choćby miało to oznaczać, że umrze razem z nią! Był na to gotów! Już nigdy nie chciał być sam. Nie wyobrażał sobie życia bez niej. Każdy inny mógł nie istnieć, ale ona musiała zostać! Musiała... Bo Severus Snape ją po prostu kochał już na zawsze. Nie jakąś Lily Evans, nie Selwyn! Ale Omenę Riddle-Snape, która była najwspanialszą kobietą... jego kobietą...
I to prawda, że nie potrafił mówić o uczuciach i nigdy ich jej nie wyznał. Ale Merlin jeden wie, jak często się do tego zbierał... Czuł, że kiedyś nadejdzie taki czas, jednak jeszcze nie teraz... może to będą jego ostatnie słowa? A może pierwsze, co powie jej przed ostatnią bitwą? Różne scenariusze krążyły po jego głowie...
Spojrzał na jej zmarszczony nos, na którym ponownie złożył pocałunek. Ona znowu mruknęła coś przez sen, ale jeszcze mocniej wczepiła się w jego ciało.
Gdzieś pod łóżkiem zaskrzeczała Cholera... Zanim Severus zasnął, pomyślał jeszcze, że zamiast miauczenia kota, wolałby słyszeć kwilenie dziecka. Ich dziecka...
CZYTASZ
MIŁOŚĆ MIMO RAN • Severus Snape x OC
FanficCórka Czarnego Pana staje u boku Zakonu Feniksa, by pomóc mu wygrać wojnę. Jak poradzi sobie z demonami przeszłości i uczuciami, które nieustannie nią targają? Czy miłość, której tak nienawidzi jej Ojciec, pomoże jej przeżyć ten trudny czas? Co z...