45. Wielki powrót

2K 135 49
                                    

Hejka!!! ❤

Ktoś zaszczyci nas swoją obecnością przez następne kilka rozdziałów i moje wewnętrzne oko podpowiada, że sprowokuje kilka wypadków... 

Pozostawiam Was z lekturą! 

Do zobaczenia!!! 😘

***

-Odwróć się! Nie skacz jak małpa tylko zrób piruet!

-Nie jestem baletnicą!!!

-Jak tak dalej będziesz skakać to zmienię cię w małpę, Potter! Szybciej!!! Nie machaj tak ta lewą ręką, Weasley!

-Drę...!

-Tylko magia niewerbalna!!!

Lekcja pojedynków trwały w najlepsze. Omena oglądała jak Harry i Ron usiłują sobie nie zrobić krzywdy, ale jednocześnie dzielnie udają ostrą walkę. Po drugiej stronie Wielkiej Sali Severus zdzierał sobie gardło nad braćmi Creevey, którzy kompletnie nie radzili sobie z magią niewerbalną.

-Unik! Strzał! Unik! Unik! Potter, czy ja naprawdę muszę ci mówić, co masz robić?!

-Staram się!

-To przestań się starać, a uderz w końcu w niego! Śmierciożercy nie mają sentymentów! Najwyższy czas, żebyś ty też przestał je mieć.

Ale Harry jak zwykle działał wbrew temu, co mu każdy kazał. Jego nauczycielka najwidoczniej znudzona tą szopką uderzyła najpierw w niego, a później w Rona jakimś zaklęciem, którego nikt nie znał. Oboje odlecieli na kilka metrów, opadając z łoskotem na posadzkę. Kobieta wywołała kolejne dwie osoby. Z radością obserwowała pojedynek Hermiony i Ginny. Dziewczyny nie oszczędzały się, choć Omena musiała przyznać, że zawiodła się na pannie Granger.

-No i co z tego, że perfekcyjnie znasz każde zaklęcie, skoro rzucasz je zbyt wolno. W ferworze walki nie będzie czasu na myślenie: czym by tu teraz go trafić? Nie! To musi być coś naturalnego. – biadoliła, naprawiając dziewczynie zwichnięty bark. – A ty się nie uśmiechaj, Ginewro. Może i rzucasz szybciej zaklęcia, ale co drugie to Expelliarmus. Czas stosować inne. Nie po to uczę was kolejnych rozbrajaczy, żebyście wkoło używali podstawowych zaklęć, które obroni każdy Śmierciożerca.

-FINNIGAN, TY CIĘŻKI KRETYNIE!!! – Omena rozejrzała się czujnie i zauważyła, że Ernie leży cały zakrwawiony. – TO NIE JEST ZAKLĘCIE DLA TĘPYCH, ZIDIOCIAŁYCH MAŁOLATÓW!!!

-Ojć... chyba Sectumsempra podziałała aż za dobrze... - Harry wpatrywał się, jak Snape leczy Erniego, nie wypowiadając przy tym ani sylaby formuły uzdrawiającej. – Dlaczego nie może nam po prostu pokazać, jak to się leczy? 

-Bo zaczniecie się tym obrzucać na lewo i prawo! – głos Omeny był spokojny, ale stalowe tęczówki rzucały wrogie błyski w stronę Wybrańca. – Naprawdę mamy na tyle roboty, że nie musicie nam jej dokładać.

Harry jeszcze się buntował, ale gdy w końcu profesor Riddle odebrała mu głos, usiadł spokojnie obok przyjaciół i oglądał jak Fred z Georgiem odstawiają jakiś dziwny, nikomu nieznany taniec, który nazwali unikaniem klątw. Nagle do ich uszu dobiegł jakiś perlisty śmiech, który wypełnił całe pomieszczenie. Kilka osób zatrzymało się, żeby popatrzeć, co tak bardzo rozbawiło szarooką kobietę, a już po chwili cała Wielka Sala ryknęła śmiechem. Jedynie Snape stał z boku i krzywił się nieznacznie, ale Harry mógłby przysiąc, że po prostu dusi się ze śmiechu. Oto bliźniacy, by dodać sobie odrobiny gracji oraz animuszu, zmienili swoje spodnie na hawajskie spódnice – takie jak do tańca hula. Teraz ich pojedynek był jeszcze bardziej efektowny, ale nie efektywny.

MIŁOŚĆ MIMO RAN • Severus Snape x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz