20. Czego wstydzi się Snape?

2.2K 122 21
                                    

Czytając ten rozdział, pamiętajcie, że kobieta zmienną jest i awanturę potrafi wywołać z niczego! 😜 

***

-Na gacie Merlina! Co my tu robimy?! Musimy już wracać!!! - Mężczyzna ścisnął mocniej rękę swojej partnerki, przekrzykując fale i fruwające ptaki.

-Przestań zrzędzić! Zobacz, jak tutaj jest pięknie!!! 

Dwójka czarodziejów szła brzegiem plaży. Słońce wytwarzało przyjemne ciepło, a morze jednocześnie chłodziło ich ciała, co jakiś czas zatapiając ich stopy w swojej pianie. Młody mężczyzna spojrzał na swoją partnerkę i musiał przyznać, że wygląda przepięknie. Jej ciemne włosy i granatową sukienkę co jakiś czas rozwiewał wiatr, powodując cichy pisk u kobiety. Na jej policzki wypłynął soczysty rumieniec, a malinowe usta kusiły go swoim kolorem. Nie mógł się powstrzymać, przyciągnął ją do siebie i pocałował intensywnie. Zdziwił się czując, jak oddaje mu pocałunek. Wziął ją w swoje ramiona... była tak krucha. Jej ciało wydawało się tak wątłe. Bał się, że gdy tylko ściśnie ją mocniej, to któraś z kości pęknie. Poczuł jej drobne dłonie na swojej klatce piersiowej. Rozplątywał jego sznurowaną koszulę, mrucząc z niezadowolenia, gdy nie mogła sobie poradzić ze zdjęciem materiału. Pomógł jej lecz nie pozostał dłużny. Chwilę później kobieta leżała na piasku już bez ubrań i uśmiechała się łagodnie w jego stronę. W jej oczach płonął ogień, widział to. Czuł gorąc jej ciała. Czuł jej wspaniały zapach... Merlinie, on naprawdę czuł ten zapach....

Severus otworzył oko i niemal krzyknął widząc pochylającą się nad nim kobietę, o której przed momentem śnił. Szare tęczówki wpatrywały się w niego z troską.

-Wystraszyłam się, że coś ci jest. – Odparła cicho, cofając się w głąb pracowni. – Wierciłeś się w tym fotelu jak opętany!

Snape zamaskował swoje zażenowanie grymasem. Pierwszy raz od siedemnastu lat przyśniła się mu Omena, a gdy już to zrobiła to w wizji ich pierwszego uniesienia miłosnego. Severus nie chciał przyznać sam przed sobą, że to była jedyna kobieta, z którą było mu dobrze w łóżku, ale nigdy nie spotkał lepszej partnerki do seksu niż ona.

-Połóż się. – Jej głos wyrwał go z zamyślenia. – Aqua vitae jest gotowa. Gdy zasnąłeś dokończyłam te kilka kociołków. Zaraz je przeleję i będziesz spokojnie mógł je zabrać do zamku.

-Która godzina? – Zapytał, wpatrując się w nią bezmyślnie. Czuł do siebie obrzydzenie, które zaczynało narastać z każdą minutą. Jeżeli czegokolwiek się wstydził, to właśnie tak bliskich stosunków z kobietą, która stała przed nim i która zdradziła go w najokrutniejszy sposób w jaki mogła.

-Prawie szesnasta. Siedzimy tutaj od trzech dni. Sen jest wskazany.

Jego jedyną odpowiedzią było skinięcie głową. Chciał się podnieść, by zabrać do zamku przygotowane eliksiry, ale wtedy poczuł, jak ogień piekielny trawi jego mięśnie. Zacisnął szczękę i pięści z całej siły. Pomimo tego durnego snu i wszystkich wspomnień nie chciał jej pokazać, co ostatnio nawiedza go coraz częściej. Na jego nieszczęście, Omena była bacznym obserwatorem. Bez słowa zaczęła rozmasowywać jego dłonie. Chciał się wyswobodzić z jej uścisku, ale nie mógł. Oznaczało to, że był słaby. Niesamowicie słaby. A Severus Snape nigdy nie był słaby. Zebrał całą siłę woli i dźwignął ręce.

-Zostaw! – Warknął. – Nie dotykaj mnie! Nigdy!

-Severusie, na to są...

-Nic na to nie ma, idiotko. – Nabrał głębiej powietrza. Ból zaczął powoli ustępować. – Jeśli komukolwiek powiesz, to możesz być pewna, że zatroszczę się o to, by w twojej filiżance z kawą znalazła się trucizna, która będzie cię powoli wykańczać, a ty nawet nie będziesz wiedzieć, że umierasz.

-Och, ty już to robisz. – Omena odeszła od niego kilka kroków. Oparła się o jeden z blatów i spojrzała na niego wyzywająco. – Za każdym razem, gdy w myślach mnie mordujesz albo, gdy odzywasz się w taki a nie inny sposób, czuję jakby coś powoli zatruwało mnie od środka.

-Doprawdy wzruszające... a czego ty się spodziewałaś?! Przyjęcia z otwartymi ramionami? A może przeprosin? - Zakpił. 

-Przez ostatnie tygodnie... - Coś ścisnęło jej serce, odcinając dopływ tlenu.

-Co? Było dobrze?! Było normalnie? Nigdy nie będzie dobrze, nigdy nie będzie tak jak kiedyś! - Krzyknął, podchodząc do niej. -  Znienawidziłem cię na twoje własne życzenie. Gdybyś nie zrobiła tego...

-Czego do cholery jasnej, Severusie?! Czego?!

-Wiedziałaś o mnie wszystko i wykorzystałaś tę wiedzę w okrutny sposób, pozbawiając mnie wszystkiego, co było dla mnie ważne! – Wykrzyczał jej prosto w twarz.

-Przestaniesz się w końcu nad sobą użalać? – Warknęła. – Cały czas żyjesz tym, co było kiedyś. Mam tego dość! Zachowujesz się jak Puchon, a nie Ślizgon! Od kiedy uczucia tobą kierują, co?

-Miarkuj się...

-Popełniasz coraz więcej błędów, Severusie. Nie podoba mi się to. Twoje prywatne animozje w stosunku do mnie zaczynają wpływać na twój rozsądek.

Mistrz Eliksirów podniósł rękę, by wymierzyć policzek swojej pożal się Merlinie żonie, ale nie potrafił tego zrobić. Był na nią zły. Bardzo zły. W głębi duszy wiedział, że ona ma rację. Odkąd wróciła nie potrafił zapanować nad demonami przeszłości. Wspomnienia, które dotąd chował głęboko, wróciły. Stare rany otworzyły się na nowo, a on nie potrafił ich zasklepić żadnym zaklęciem. Z tej złości i bezsilności strącił wszystkie fiolki, jakie stały na blacie.

-Ulżyło ci? – Jej zimny głos sprawił, że poczuł się jak dziecko przyłapane na podjadaniu ciasta przed obiadem.

Nie odpowiedział. Uniósł dumnie głowę i wyszedł z pracowni, trzaskając mocno drzwiami. 


MIŁOŚĆ MIMO RAN • Severus Snape x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz