50. Zazdrość i alkohol

2K 130 47
                                    

Nokturn od zawsze przyciągał typów spod ciemnej gwiazdy – zwłaszcza pod osłoną nocy wielu z nich prowadziło tam bogate życie towarzyskie. Prócz znanych wszystkim sklepów można było znaleźć jeszcze kilka całodobowych knajp, które mamiły tajemniczym nastrojem, dobrym alkoholem i wiedźmami, które za kilka galeonów zrobiły dla swojego klienta wszystko o czym tylko marzył.

W jednym z takich miejsc, całkowicie z dala od światła i ciekawskich spojrzeń – gdzieś w samym kącie – siedziało dwóch przyjaciół popijając podkręconą Ognistą Whisky. Skąpo ubrane wiedźmy co jakiś czas dosiadały się do ich stolika, ale słysząc nieprzyjemny ton jednego z czarodziejów szybko odchodziły do innych gości.

-Naprawdę nie mogłeś wybrać gorszego miejsca. – mruknęła ponuro jedna z zakapturzonych postaci. – Mam dość bab na najbliższe tysiąc lat.

Spod drugiego kaptura mignął śnieżnobiały uśmiech. Już po chwili kolejna kobieta podchodziła do nich i dolewała złocistego trunku.

-Jeśli marzył ci się burdel, to mogłeś pójść dwie przecznice dalej. – ponury głos przemówił ponownie.

-Daj spokój. Myślałem, że odrobina rozrywki ci nie zaszkodzi.

-To źle myślałeś. Chciałem się upić, a nie oddawać wątpliwej rozrywce. Myślałem, że zaznaczyłem to wyraźnie w liście do ciebie.

-Twoja chęć spotkania się na pewno nie wynika tylko i wyłącznie z chęci posmakowania alkoholu na Nokturnie. Mam nieodparte wrażenie, że chodzi o twoją żonę.

Jedno spojrzenie na wykrzywioną twarz potwierdziło przypuszczenia mężczyzny. Lucjusz ściągnął kaptur, który zawadzał mu coraz bardziej i poprawił swoje platynowe włosy. Nie uszło jego uwadze, że kilka kobiet zerknęło na niego z wyraźną chęcią zaciągnięcia go do łóżka.

-Vlad. – usłyszał warknięcie po drugiej stronie stolika spod kaptura. – Draco na pewno pisał do ciebie, że się pojawił. Zresztą... sam Czarny Pan od dawna o tym wie. Dziwię się, że nadal uchodzi jej to płazem.

-Nie myślałem, że dożyję czasów, kiedy Severusowi Snape'owi będzie zależeć na jakiejś kobiecie. – parsknął w swoja szklankę. – No co tam? Wystawiła cię dla wampira?

Severus opuścił kaptur tylko po to, by Lucjusz mógł zobaczyć wymalowaną na jego twarzy furię. Najwidoczniej spojrzenia godne bazyliszka przestały działać i na niego, bo wciąż sączył spokojnie swój alkohol, a cała jego rozwalona postawa, w ogóle nie świadczyła o jakimkolwiek strachu. Snape łyknął haustem zawartość swojej szklaneczki i dolał sobie kolejną porcję. Zapatrzył się w bursztynowy płyn, w którym odbijało się wątłe światło gdzieś z drugiego końca  pomieszczenia. Zastanawiał się, jak dobrać słowa, by nie wyjść na jeszcze większego kretyna.

-Widzę, że nie powiesz nic sam z siebie. – Lucjusz westchnął teatralnie. – To na początek powiedz mi od kiedy twój stosunek do tej kobiety zmienił się tak diametralnie? Bo odkąd pamiętam, to chciałeś ją wykończyć w dość bolesny sposób.

To było najgorsze z pytań, które Lucjusz mógł zadać. Severus od jakiegoś czasu zastanawiał się nad tym i za nic w świecie nie mógł sobie przypomnieć, kiedy jego złość na nią zaczęła mijać.

-Chyba po tym wypadku na eliksirach. – mruknął niepewnie, jakby wstydząc się tego wyznania. – Może trochę wcześniej. Nie prowadzę jakiegoś cholernego pamiętnika jak durna nastolatka! To jakoś tak samo z siebie zaczęło się układać. Nawet jak się psuło, to i tak się układało. – wzruszył ramionami i ponownie zatopił usta w alkoholu.

-To pewnie Omena była zachwycona! – Malfoy wydawał się być niezmiernie szczęśliwy z całej tej sytuacji, o której opowiadał mu przyjaciel. – Co w takim razie zrobiła, że jesteś na nią aż tak wściekły?

MIŁOŚĆ MIMO RAN • Severus Snape x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz