76. Minerwa interweniuje

1.7K 119 22
                                    

Na zakończenie tygodnia trochę spokojny, może nawet mdły rozdział... ale co za dużo to niezdrowo.

Pięknych dni! I więcej słońca niż dotychczas! 

***

W klasie panowała całkowita cisza, którą co jakiś czas przerywało skrobanie piór po pergaminie. Niepewne miny uczniów mówiły same za siebie. Niektórzy posyłali w stronę katedry błagalne spojrzenia, które i tak nie przynosiły zamierzonego efektu. Piasek w klepsydrze powoli kończył się przesypywać...

-Odłóżcie pióra. – ciche słowa wywołały jęk rozpaczy, ale każdy wykonał posłusznie polecenie. Jedno machnięcie różdżką sprawiło, że stos kartek wylądował na biurku. – To wszystko na dzisiaj. Dziękuję.

Zmęczeni siódmoroczni wytoczyli się na korytarz, a ich nauczycielka zniknęła w swoim gabinecie. Salazar spoglądał na nią w zamyśleniu, ale nie zwróciła na to większej uwagi. Wzięła do ręki pierwsze z wypracowań i z mściwym uśmiechem przekreśliła pierwszą odpowiedź na teście, która okazała się całkowicie błędna. Może i przy pierwszych pięciu pergaminach ta niewiedza siódmoklasistów była zabawna, ale przy dwudziestym piątym przyprawiała co najmniej o ból głowy. Merlin jednak postanowił się zlitować nad panią Snape i ktoś zapukał do jej gabinetu. Łagodnie zaprosiła gościa do środka, odkładając na bok test jakiegoś Krukona.

-Mogę na chwilę? – zza drzwi wychyliła się głowa Minerwy.

-Ach tak! Wejdź, proszę. Napijesz się kawy albo może herbaty? Wina?

-Herbata byłaby mile widziana.

Po chwili Różyczka stawiała tacę z imbrykiem i dwoma filiżankami oraz półmiskiem ciasteczek. Kobiety podziękowały Skrzatce i już po chwili upajały się smakiem swoich napojów.

-Więc? Co sprowadza cię do mnie? – zagaiła w końcu pani Snape. Minerwa odłożyła filiżankę i wygładziła swoją szatę zanim przemówiła. Coś nie podobało się Omenie w jej postawie.

-Kilka spraw. Po pierwsze dodatkowe zajęcia dla Feniksów. Poppy mówiła, że nieustannie lądują w Skrzydle Szpitalnym. Omeno, tak nie może się dziać! To nie są worki kartofli, na których możesz się wyżywać!

-Wiem... - wtrąciła się Dziedziczka. – Ostatnio mnie trochę poniosło...

-Trochę?! TROCHĘ?! Omeno, pan Potter dostał tak silnymi zaklęciami czarnomagicznymi, że dyrektor musiał go leczyć!

-Harry powinien umieć się bronić!

-To niedorzeczne! Zaczynasz z nimi trenować jak ze Śmierciożercami!

-Skąd możesz wiedzieć, jak ich szkoliłam?!

-Po prostu wiem! – odparła tonem kończącym dyskusję. – Druga kwestia – zaczęła, upijając uprzednio odrobinę herbaty. – jest taka, że musisz powściągnąć swojego męża w odejmowaniu punktów mojemu domowi!

-A to niby dlaczego? – zapytała, będąc już rozbawioną.

-Bo za chwilę będziemy na minusie!!!

-Ty naprawdę się łudzisz, że ktokolwiek jest w stanie go powstrzymać przed ujmowaniem Gryfonom punktów? Minerwo, zachowujesz się jakbyś nie znała Severusa. Wiesz doskonale, że on ma wręcz alergię na słowo Gryffindor! Nie wspomnę, co się z nim dzieje na widok Pottera... Nie ma takiej siły, która powstrzymałaby go przed tym.

-Niemniej... spróbuj to zrobić. – mruknęła niechętnie. – Inaczej odegram się na waszych Ślizgonach. – upiła dyplomatyczny łyk herbaty, a w tym czasie Omena z całych sił próbowała się nie roześmiać. Minerwa naprawdę myślała, że ją wystraszy! – A teraz odrobina plotek. – dodała już mniej formalnym tonem McGonagall. – Widziałam cię wczoraj w Skrzydle Szpitalnym. Zresztą... widuję cię tam co miesiąc...

Omenie kompletnie nie spodobało się to i nie zamierzała ukrywać niezadowolenia, które manifestowała całą swoją postawą, a zwłaszcza aparycją! Opiekunka Gryfonów wcale nie była tym zrażona, ale czego można było się spodziewać po kimś, kto spędził kilkanaście lat w towarzystwie Mistrza Eliksirów?

-Nie dasz mi spokoju, dopóki nie odpowiem, prawda? – była Gryfonka pokręciła przecząco głową, na co jej rozmówczyni westchnęła cierpiętniczo. – Sprawdzałam stan mojego serca. Kilka razy było uszkodzone. Muszę wiedzieć, czy pociągnę te kilka tygodni zanim Czarny Pan mnie wykończy.

-To nie jest śmieszne!

-Dla mnie tak. – machnęła lekceważąco ręką. – Chodzę do Poppy na comiesięczne badania kontrolne. Czasem łyknę jakiś eliksir, czasem poleżę kilka godzin, żeby odpocząć. To wszystko. Nie ma w tym jakiejś niezwykłości.

-Poppy nie chciała mi powiedzieć. – mruknęła posępnie Minerwa. – Zabroniłaś jej mówić, prawda?

-Tak. Nie chcę, by ktokolwiek wiedział, a zwłaszcza Severus. Znowu zacznie mi prawić kazania, jaka to jestem głupia, nieodpowiedzialna i w ogóle blee...

-Ostatnio jest między wami dobrze. – stwierdziła z łagodnym uśmiechem starsza czarownica. – Na początku mordowaliście się niemal na każdym kroku, a dzisiaj...

-Po prostu przyzwyczailiśmy się do swojego towarzystwa... to wszystko.

-Nie wierzę! Gdy nikt nie widzi, Severus patrz na ciebie z takim błyskiem w tych okropnych, ciemnych oczach, że cała Wielka Sala mogłaby błyszczeć od tego blasku.

-Pewnie świeczki się w nich odbijają. Błagam cię, Minerwo... prędzej Dumbledore zostanie przyjacielem Czarnego Pana niż Severus się zakocha.

-Ja tam wiem swoje. – rzekła z cholerną siebie pewnością. – Vlad jest w zamku, widziałaś?

Omena odetchnęła z ulgą, gdy McGonagall zmieniła temat. Nie miała najmniejszej ochoty słuchać wywodów na temat tego, co czuł do niej Severus. Wolała, by to pozostało tajemnicą, którą miała odkryć sama.

-Pewnie zjawił się po Hortensję. – odpowiedziała po chwili na zadane wcześniej pytanie. – Od trzech dni jest w zamku.

-Widziałam. Dzisiaj znęcała się nad Albusem, który wydawał się być nią zachwycony.

-Pokaż mi jedno dziecko, którym on się nie zachwyca! Zrobiłby furorę w mugolskim przedszkolu! Poza tym... wszyscy go uwielbiają.

-O tak. Albus ma w sobie to coś.

Tak... magię i groźbę. – przeszło Omenie przez myśl, gdy przypomniała sobie pierwsze spotkanie z dyrektorem. mimowolnie wzdrygnęła się na myśl o tym lodowatym tonie, który słyszała u niego tak wiele razy.

-Wszystko w porządku? – Minerwa dojrzała jej odruch i spoglądała teraz z niepokojem. W odpowiedzi Omena skinęła potakująco głową.

Między kobietami zapadła cisza, podczas której każda z nich zatopiła się w swoich przemyśleniach. Salazar śledził je uważnie wzrokiem, ale nic nie mówił, by ich nie spłoszyć i usłyszeć jak najwięcej. W końcu mógł posłuchać czegoś ciekawszego niż nudne opowieści innych obrazów o tym z kim spotykają się poszczególni uczniowie.

-Wiesz... niepokoi mnie zachowanie pana Malfoy'a.

-Też to zauważyłaś? – zapytała Omena. – Wydaje mi się, że on wcale nie chciał zostać Śmierciożercą, a teraz już nie ma wyboru i...

-Omeno, błagam. – weszła jej w zdanie McGonagall. – Jeśli wierzysz, że ten chłopiec kiedykolwiek zmieni swoje poglądy to jesteś w błędzie! Został wychowany w przekonaniu o wartości czystej krwi i w tym będzie tkwić do końca swoich dni. Nic i nikt tego nie zmieni. To siedzi zbyt głęboko w nim samym. Ale możesz mieć rację z tym byciem Śmierciożercą. Może to zadanie faktycznie go przerasta i dlatego jest zaledwie cieniem samego siebie. Boję się, że on coś knuje... że dostał jakieś zadanie.

-Wiedziałabym o tym. – powiedziała twardo, Omena. – Albo ja, albo Severus. Postaram się mieć na niego oko, obiecuję.

-Trzymam cię za słowo, moja droga.

Porozmawiały jeszcze przez kilkanaście minut, a później każda wróciła do swoich obowiązków. Omenie jednak wciąż nie dawała spokoju kwestia Dracona. Już tyle razy miała o nim rozmawiać z Severusem, ale wciąż wypadało jej to z głowy albo po prostu nie wiedziała jak ma zacząć. Jednak skoro nawet Minerwa zainteresowała się jego dziwnym zachowaniem, to coś musiało być na rzeczy i ona – Omena Riddle-Snape dowie się tego!  

MIŁOŚĆ MIMO RAN • Severus Snape x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz