9. Przygotowania

2.5K 119 6
                                    

Witajcie kochani! 

Zapraszam na nowy rozdział, którym zaczynamy moją ulubioną "serię". Coś wydarzy się w życiu naszych bohaterów... 

Do zobaczenia niedługo! 

***

W Malfoy Manor od dawna nie było tak gwarno jak dzisiejszego dnia. Wszędzie można było dostrzec Skrzaty, które przygotowywały posiadłość na przyjęcie. Ich poczynaniami zarządzała osobiście pani domu, nie chcąc, by którekolwiek ze stworzeń zepsuło jutrzejszy wieczór przez swój brak gustu lub upartość. Narcyza była zachwycona możliwością wydania balu. W końcu do jej ponurego, pełnego obaw życia wkradła się odrobina jasnego światła. Porzuciła wszystkie przygnębiające myśli i w pełni oddała się przygotowaniom. Ku jej radości z samego rana pojawiła się Omena. Na widok starej znajomej serce Narcyzy zabiło mocniej. Pomimo wielu lat, wciąż wyglądała nieskazitelnie. Pani Malfoy wprawdzie miała na uwadze, że to zasługa rzuconych czarów, ale i tak zazdrościła szarookiej kobiecie. Ona postarzała się przez ten rok... Strach o Dracona i Lucjusza odbijały się na jej wyglądzie – niegdyś piękne lśniące blond włosy teraz były matowe i prawie siwe, blask w bladoniebieskich oczach zanikł całkowicie, zastąpił go strach... nawet skóra wydawała się jej brzydka...

-Co cię trapi, Cyziu? – Omena pojawiła się znikąd i zaczęła układać kwiaty w wazonie.

-Ja... - Zająknęła się pani Malfoy, spoglądając niespokojnie na boki. – Martwię się o jutrzejsze przyjęcie. Chciałabym, żeby wszystko wypadło jak najlepiej. Czarny Pan...

-Kłamiesz! – Przerwała jej Omena. – Znam cię zbyt długo i zbyt dobrze, by poznać, kiedy kłamstwa padają z twoich ust. – Między kobietami zapadła cisza. Każda z nich zajęła się swoją pracą. Narcyza rozkładała serwety, a Omena bukiety kwiatów. Jednak to Dziedziczka przerwała milczenie. – Chodzi o Lucjusza, prawda? Możesz mi zaufać. - Dodała ciszej, widząc jak niebieskooka się spięła. 

-Chciałabym, żeby wszystko było tak jak kiedyś... Chciałabym znów być żoną dostojnego arystokraty. Chciałabym znów czuć się piękna i poważana...

-Jesteś piękna. – Omena uśmiechnęła się ciepło i pociągnęła Narcyzę w stronę ogrodu, gdzie usiadły pod jednym z drzew. – Nie znam piękniejszej kobiety niż ty, Cyziu. Twój mąż jest nadal dostojnym arystokratą... musisz w to w końcu uwierzyć. Poza tym masz wspaniałego syna, dla którego warto być nadal hrabiną, by pokazać mu jakiej żony ma sobie szukać.

-Tak bardzo się o nich boję...

-Nie jestem sobie w stanie wyobrazić, co czujesz... Ale jedno jest pewne! Jutro będziesz błyszczeć, jak prawdziwy klejnot! Zrób to nie tylko dla siebie, ale też dla swojego męża. Obiecaj mi to Narcyzo, słyszysz? Obiecaj!

-Obiecuję... - Niebieskooka uśmiechnęła się lekko i już wygodniej rozpostarła się na ławce. – Myślałam, że zjawisz się dopiero na balu. Co cię sprowadziło do nas tak wcześnie?

-Dostaję depresji siedząc w pustym domu. Poza tym,chciałam przedyskutować z Czarnym Panem kilka szczegółów. 

-Wiesz kim są nasi jutrzejsi goście? – Narcyza uśmiechnęła się przebiegle do swojej przyjaciółki, a to nie spodobało się Omenie.

-Nie wiem, Cyziu... Czarny Pan nic mi nie powiedział. Mam nadzieję, że wyjaśni mi wszystko. – Kłamstwo przeszło Omenie łatwo przez gardło. Od dwóch tygodni wiedziała doskonale, po co Voldemort wydaje przyjęcie i co wspólnego ma z tym wszystkim ona. Poza tym otrzymała wytyczne zarówno od Dumbledore 'a, jak i od swojego ojca. – Lepiej powiedz, czy masz już jakąś kreację na jutrzejszy bal.

Kobiety uśmiechnęły się do siebie jak dwa koty, które planują zrobić coś niedobrego i zaczęły rozmawiać o przygotowaniach do jutrzejszej zabawy, liście gości i innych tematach, które odciągały ich myśli od wojny i aury niepokoju.

Późnym popołudniem Omena postanowiła udać się do swojego ojca lecz nie zastała go w całym dworze. Niespodziewanie do jej serca wkradł się smutek – liczyła na spotkanie z nim, a jak zwykle on zniknął. Zrezygnowana poszła do swojego pokoju, gdzie zaczęła się rozpakowywać. Nie miała pojęcia, jak długo będzie musiała zostać w dworze Malfoy 'ów, dlatego też zabrała większą część swojej garderoby, by być przygotowaną na wszystko. Gdy zadomowiła się w komnacie i już miała ją opuścić, by udać się na poszukiwanie Narcyzy, ktoś otworzył drzwi z hukiem.

-Ciebie też miło widzieć. Naprawdę cieszę się, że zapukałeś! Jesteś tak świetnie wychowanym czarodziejem! Masz genialne maniery Severusie! Genialne!

-Odpuść, Riddle... - Mężczyzna usiadł w fotelu i dopiero wtedy odsapnął. Omena przyjrzała się mu dokładnie, siadając obok. Bez słowa przywołała Skrzata, który podał im herbatę i ciastka. Mistrz Eliksirów wyglądał na bardzo zmęczonego i chorego. Omena prawie niezauważalnie machnęła różdżką i już po chwili wszystko stało się dla niej jasne.

-Dawno wróciliście? – Zagaiła, krzątając się obok komody, w której miała ułożone Eliksiry. Postawiła kilka fiolek przed mężczyzną, a ten tylko skrzywił się na ich widok. – Do dna. Bez dyskusji! – Dodała twardszym tonem, gdy ten chciał coś powiedzieć. Severus niechętnie wychylił wszystkie fiolki i już po chwili Omena mogła oglądać, jak na jego twarzy zaczynają pojawiać się kolory.

-Jakąś godzinę temu. – Odpowiedział na jej wcześniej zadane pytanie. – Jestem tutaj tylko z polecenia dyrektora. Wiesz, co masz robić, prawda?

-Nie jestem głupia! Nie musisz mi przypominać na każdym kroku o tym, co kazano mi zrobić! Skoro podjęłam się jakiegoś zadania, to doskonale o nim pamiętam, wierz mi...

-Wiesz też... - Mruknął po chwili. – Jakie poniesiesz konsekwencje? Albo raczej jakie poniesiemy je oboje.

-O ile pamiętam, to nie ty będziesz uwodzicielką. – Mruknęła zaczepnie w jego stronę. - Nie chcę myśleć o tym, co będzie. Muszę skupić się na tym, co tu i teraz, żeby poprawnie wykonać powierzone mi zadanie. Wiesz też... - Dodała po dłuższej chwili. – Że nie będę w stanie wpłynąć na podjętą przez niego decyzje... Cokolwiek nie zrobię, zawsze będę po przegranej stronie. Nie chcę o tym więcej rozmawiać. - Uniosła dłoń widzą, jak otwiera usta. - Mam dość tego przygnębiającego poczucia, które towarzyszy mi odkąd wróciłam do Szkocji.

-Jak wolisz Riddle.

-Omena. Mam na imię Omena... nie musisz na każdym kroku używać mojego nazwiska.

-Muszę. – Warknął. – Czasy kiedy odzywałem się do ciebie w inny sposób już dawno temu minęły.

-No tak... Czujesz się już lepiej?

-Od początku czułem się dobrze. – Ruszył do drzwi, gdy już dotykał klamki, Omena położyła mu dłoń na ramieniu. Rzucił jej jedno ze swoich firmowych spojrzeń przez ramię. – Czego?!

-Dziękuję, że przyszedłeś.

Nie zaszczycając jej żadną odpowiedzią, wyszedł i więcej tego wieczora go już nie zobaczyła. Kobieta usiadła na łóżku i spod poduszki wyciągnęła fotografię, którą zawsze miała przy sobie. Igor Karkarow uśmiechnął się do niej promiennie i pomachał.

Tak bardzo chciałabym, żebyś tu był... żebyś był tu ze mną. Tak bardzo mi cię brakuje, kochany Igorze... - Schowała ponownie fotografię i spojrzała w pochmurne niebo. Chciała na nim dojrzeć chociaż jeden promień, ale nie udało się jej. Zamiast tego otrzymała deszcz... 

MIŁOŚĆ MIMO RAN • Severus Snape x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz