18. Perły

2.2K 126 33
                                    

Miłej Majówki, kochani!!! ❤

***

Zapach krwi zmieszanej z alkoholem unosił się w całym domu, jednak najintensywniej dało się go wyczuć na piętrze, w jednym pomieszczeniu jakim była sypialnia. Dwójka czarodziejów siedziała na łóżku. Wokół nich walały się zakrwawione prześcieradło i pościel. Prócz tego można było zobaczyć wiele butelek po Ognistej Whisky.

Mężczyzna pociągnął solidny łyk złotego płynu prosto z butelki i spojrzał na swoją partnerkę. Siedziała obok, ubrana w jego koszulę i perły, które od niego dostała. Uśmiechnął się pod nosem na widok jej długich nóg. Zbliżył się do niej, a gdy ich usta dzieliły zaledwie milimetry wyszeptał:

-Jak ja cię nienawidzę, Riddle...

Odsunął się od niej gwałtownie i ponownie pociągnął haust alkoholu. Kobieta parsknęła śmiechem i zamieszała złocistym płynem w swojej szklaneczce. Jeżeli coś było jej największą słabością to właśnie alkohol – a w zasadzie brak głowy do niego. Niewiele wystarczyło, by szarooka upiła się do nieprzytomności. 

Omena przygryzła wargę na widok chudego, ale umięśnionego torsu swojego męża, który właśnie odpalał papierosa, zaciągając się nim mocno. Miała ochotę rzucić się na niego tu i teraz, jednak jakaś wewnętrzna siłą powstrzymywała ją przed tym.

-Boli? – Zapytała, gładząc ranę na jego torsie.

Severus chciał wymienić butelkę po Ognistej. Zapomniał jednak, że na podłodze leży dywan i wyrżnął jak długi. Zamiast wyrzucić szkło przed siebie, to przytulił je do swojej piersi. Omena na początku śmiała się jak opętana, ale gdy przez dłuższy czas Mistrz Eliksirów nie podnosił się z podłogi, zaczęła panikować i płakać. Gdy jednak okazało się, że mężczyzna żartuje sobie, prawie go udusiła, rzucając w niego poduszkami, kołdrą i prawie wszystkim, co miała pod ręką, dopóki nie opadła z sił, (co jak łatwo sobie wyobrazić, nastało dość szybko).

-Trochę. – Odparł na jej wcześniejsze pytanie, po dość długiej chwili ciszy.

-Przepraszam... - Pocałowała delikatnie skórę obok rany. Słysząc jego ciche westchnięcie, kontynuowała swoją pieszczotę.

-Daj spokój Riddle. – Odsunął ją nagle od siebie. Nie miała bladego pojęcia, co się stało, więc bezwiednie opadłą na poduszki. – To tylko głupie skaleczenie. Nic mi nie będzie – Wybełkotał, kładąc się obok i przyglądając się jej dokładnie. – Masz perły mojej matki na sobie... - Omenę zmroziło, gdy usłyszała jego ciche słowa. – Lily miała je nosić.  - Jedno imię, a podziałało na Omenę lepiej niż Eliksir Trzeźwiący. Spięła się i odsunęła od Mistrza Eliksirów. – A musiałem dać je tobie... matka byłaby szczęśliwa...

-A ty, Severusie? Jesteś szczęśliwy? – Wyszeptała, tonąc w jego zimnych oczach.

-Nie. I wiem, że nigdy nie będę. – Po czym zamknął oczy i już po chwili dało się słyszeć jego miarowy oddech.

Omena wpatrywała się w zrelaksowaną, rozluźnioną twarz swojego męża. Delikatnie pogłaskała jego policzek, składając przy tym kilka drobnych pocałunków na jego skroni. Z westchnięciem ściągnęła perły, kładąc je na szafce nocnej. Położyła się na boku i już po chwili czuła, jak silna ręka oplata jej ciało i przyciska do swojego umięśnionego torsu. Ze smutnym uśmiechem na ustach oddała się w objęcia Morfeusza, z których wyrwały ją promienie słońca po kilku godzinach.

Niechętnie uchyliła powieki. Spojrzała nienawistnie na okno. Stwierdziła, że nie ma sensu ponownie zasypiać... najdelikatniej jak tylko potrafiła, wyswobodziła się z oplatających jej ciało rąk i udała się do łazienki, zabierając po drodze zieloną spódnicę i czarną bluzkę. Gdy chwilę później wróciła do pokoju, już całkowicie odświeżona i w pełni ubrana, napotkała spojrzenie czarnych tęczówek, które przeszywały ją na wskroś.

-Riddle...

-Czy tobie nie znudzi się używanie mojego nazwiska? – Zgrzytnęła, a grymas wypłynął na jej usta. – Wyglądasz koszmarnie.

-Ja przynajmniej nie muszę rzucać na siebie czarów, żeby ludzie nie uciekali na mój widok. – Odgryzł się, wstając gwałtownie.

-Fakt! Uciekają bez tego. – Odparowała, jednak jego syknięcie z bólu, sprawiło, że momentalnie pojawiła się obok, pomimo zabójczych zapędów.

-Co to jest do cholery?!

-Nie pamiętasz? – Zaśmiała się pod nosem, widząc zakłopotanie w jego oczach, które pojawiło się na ułamek sekundy. – Cóż... spotkałeś się z moim dywanem. Rzekłabym, że było to spotkanie twarzą w twarz.

-Od kiedy dywan ma twarz?

-Od dzisiaj.  Weź kąpiel, przygotuję odpowiednie eliksiry, żeby pozbyć się skutków naszej pijatyki. - Ruszyła w stronę drzwi, a gdy już była przy nich, przypomniała sobie o czymś i ze złośliwym uśmiechem odwróciła się w jego stronę. – Nie masz koszuli, zarekwirowałam ją.

Pospiesznie wyszła z sypialni, śmiejąc się pod nosem. Poprosiła Różyczkę o przygotowanie obiadu, a sama zniknęła w pracowni, by po chwili wrócić z kilkoma fiolkami potrzebnych mikstur. Mistrz Eliksirów dołączył do niej po kilkunastu minutach. Omena dziwiła się, że jego twarz wytrzymuje takie wykrzywienia.

Dziedziczka podeszła do niego i kilkoma machnięciami różdżki oczyściła ranę, by po chwili wlać na nią jedną z mikstur leczniczych. Snape nawet nie zadrżał czując nieprzyjemne pieczenie w okolicy serca.

-Zjesz ze mną obiad? – Zapytała, podając mu fiolkę z eliksirem na kaca.

-Wydaje mi się, że limit cudów wyczerpałaś wczorajszego dnia. – Zgrzytnął. – Nie przyzwyczajaj się, Riddle.

-Och, nie daj się prosić. Różyczka przygotowała nasze ulubione nóżki z kurczaka. – Słysząc burczenie w brzuchu mężczyzny, Omena wiedziała, że wygrała.

-Zostanę, ale tylko dlatego, że twój Skrzat jest jedynym, którego ledwo znoszę, wiec nie myśl, że robię to dla ciebie.

-Taka myśl, nie śmiałaby mi przyjść do głowy. – Zadrwiła.

Posiłek upłynął im w ciszy. Po głowie Omeny kołatały się myśli związane z wczorajszym dniem. Z przyjemnością wspominała to wspaniałe wesele. Spojrzała przelotnie na Severusa, który pochłaniał kolejną nóżkę kurczaka. Wtedy do jej głowy napłynęły obrazy związane z wczesnym porankiem i jego słowa. Słowa o perłach. Ziemniaki stanęły w gardle Dziedziczce. No tak, wypiła Ognistą, ale nie na tyle, by jej podświadomość całkowicie się wyłączyła.

-Zanim wyjdziesz, musimy jeszcze o czymś porozmawiać. – Odezwała się cicho, gdy wstał od stołu. Widząc jego uniesioną brew, machnęła różdżką i już po chwili trzymała w ręku duże, czarne pudełko. – Nie powinieneś mi ich dawać. Powinieneś uszanować wolę matki i dać je kobiecie, którą pokochasz.

-Bo się popłaczę... - Zadrwił, oddając jej pudełko. – Przestań dramatyzować, Riddle. Są twoje.

-Twoja matka...

-Skończ. – Uniósł dłoń. – Przypominam ci, że nic więcej nigdy ode mnie nie dostaniesz. – Wysyczał wściekle. – Możesz chociaż raz nie robić niepotrzebnej afery? Weź ten cholerny naszyjnik!

-Kto inny powinien go nosić.

-Ale dzięki tobie, ta osoba nie żyje i nawet nie mogła nigdy na niego spojrzeć. Zabierz to cholerstwo. Nie musisz w nich chodzić. Nikt ci nie każe. Nawet będę szczęśliwszy, kiedy nie będę ich widzieć. Jak już umrę na tej cholernej wojnie, a ty ułożysz sobie życie, to dasz go swojej córce.

Omenie zakręciło się w głowie, słysząc jego ostatnie zdanie. Poczuła jak jej serce bije w zawrotnym tempie. Wspomnienia zaczęły zalewać ją falami. Naglę poczuła jak coś zaciska się mocno we wnętrzu jej klatki piersiowej. Krzyknęła z bólu. Ostatnim, co zarejestrowała było zdziwione spojrzenie Severusa. Później nastała już tylko ciemność... 

MIŁOŚĆ MIMO RAN • Severus Snape x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz