Pięknego tygodnia!!! 😘
P.S. Jeśli wkradły się jakieś literówki, to dajcie znać.
***
Severus chodził po klasie, zaglądając co chwilę do jakiegoś kociołka. Był co najmniej zdziwiony, gdy siódmy rok wręcz wtoczył się do sali, gdzie pokornie zajął miejsca i nawet nie pisnął słowem. Mistrz Eliksirów uśmiechnął się na myśl, że godzinę wcześniej mieli zajęcia z jego żoną. Jak widać i ona potrafiła dać nieźle popalić, co tym bardziej go cieszyło. Może w końcu do tych imbecylów dotrze, że magia to nie jest zabawa z patykiem w ręce.
-Evanesco! – Warknął, stając nad kociołkiem Weasley'a. – Pięć punktów od Gryffindoru za podpowiadanie, Granger. Panie Weasley, radzę brać się do pracy. Zostało panu trzydzieści minut.
-Nie uwarzę odtrutki w tak krótkim czasie. – Zapowietrzył się chłopak.
-Będzie dla ciebie lepiej, jeżeli zaczniesz robić cokolwiek. - Wysyczał, posyłając mu jedno ze swoich firmowych spojrzeń.
Nie zwracając więcej uwagi na chłopaka, kontynuował chodzenie po sali. W duchu przeklinał Slughorna. Gdyby nie jego obrzydliwie proste wymagania, nie musiałby oglądać teraz Weasley'a i Pottera. Nie łudził się, że Granger zrezygnowałaby z Eliksirów... Irytowało go, że ta dziewczyna tak marnowała się przy tych dwóch debilach.
O zgrozo... gdyby tylko Minerwa to usłyszała... - Na usta mrocznego Mistrza Eliksirów wypłynął sadystyczny uśmieszek, a kilku uczniów jęknęło żałośnie. Taki wyraz twarzy Snape'a na pewno nie wróżył niczego dobrego i tego mogli nauczyć się przez te siedem lat. Na jego biurku zaczęły pojawiać się pierwsze zakorkowane i opisane buteleczki z miksturami. Niektóre były bliskie poprawności, inne prosiły się o pomstę do nieba, bo ani kolor, ani zapach nie były odpowiednie. Niektórzy naprawdę nie powinni dowiadywać się, że są czarodziejami, bo tylko przynosili hańbę nacji magów.
Severus powitał dzwonek z ulgą. Jego kiszki powoli zaczynały grać marsza. Wiedział, że kolejna godzina zajęć nie obyłaby się bez śpiewu godowego wieloryba, zwanego powszechnie burczeniem w brzuchu. Na szczęście właśnie była pora obiadowa, więc mógł zaspokoić swój apetyt. Gdy zasiadł za stołem, rozejrzał się dokładnie po Wielkiej Sali, która wydawała się jakby cichsza, a przez to spokojniejsza. Nagle w progu stanęła jego żona. Wiele osób jęknęło na jej widok i podparło głowy rękoma. Jakiś szept rozszedł się po Sali, gdy szła w stronę stołu dla nauczycieli. Niewzruszona usiadła obok niego i zaczęła nakładać sobie zupę.
-Idioci. – Mruknęła, odkładając wazę. Severus usłyszał jej słowa i chcąc nie chcąc musiał uśmiechnąć się pod nosem. Uczyła dopiero od kilku dni, a najwidoczniej już dali się jej we znaki.
Mistrz Eliksirów przyjrzał się swojej żonie dokładnie. Jak zwykle włosy spięła w koka. Miała na sobie szarą suknię i pelerynę w tym samym kolorze. Przez myśl przemknęło mu, że pewnie nadal jest cholernym zmarzluchem, jak kiedyś. W końcu takie rzeczy nie mijają...
- W porządku? – Zwróciła jego uwagę swoim pytaniem. W odpowiedzi uniósł jedynie brew. – Pożerasz mnie wzrokiem od pięciu minut.
-Nie widziałem cię od śniadania, muszę się napatrzeć. – Skrzywiona mina Vector sprawiła, że na twarz Omeny wypłynął jeden z tych najpiękniejszych uśmiechów, którym obdarzała tylko jego.
-Niestety... musisz się obyć jeszcze beze mnie... - Udała zawiedzioną i wciąż się uśmiechając, nalała sobie soku dyniowego.
-Nie wiem czy przeżyję...
-Severusie! – Doszło do nich, gdzieś z boku. Oboje obrócili się, a Severus parsknął widząc minę Minerwy. – Czy ty się dobrze czujesz, drogi chłopcze?
![](https://img.wattpad.com/cover/215162106-288-k8804.jpg)
CZYTASZ
MIŁOŚĆ MIMO RAN • Severus Snape x OC
FanficCórka Czarnego Pana staje u boku Zakonu Feniksa, by pomóc mu wygrać wojnę. Jak poradzi sobie z demonami przeszłości i uczuciami, które nieustannie nią targają? Czy miłość, której tak nienawidzi jej Ojciec, pomoże jej przeżyć ten trudny czas? Co z...