55. Nagłe wezwanie

1.8K 129 29
                                    

Dwa dni po nieudanej misji Śmierciożerców, Omena szła spokojnie na obiad. Jej zepsuty do tej pory humor uległ poprawie. Kobieta obiecała sobie w duchu, że gdy tylko to wariactwo wojenne się skończy, to zabierze Narcyzę na jakiś bogaty babski wieczór. Ochrona Draco była dla Omeny czymś naturalnym, więc nie brała tego pod uwagę jako zapłatę za przyjaźń i oddanie pani Malfoy.

Widząc zmęczonych siódmorocznych Gryfonów, szarooka podeszła do nich i uśmiechnęła się wesoło. Hermiona jęknęła na jej widok, a Ron rozpaczliwie zaczął pić sok dyniowy, jakby chciał się udławić za wszelką cenę.

-Błagam... - wyjęczał Harry. – Tylko nie kolejne O z wypracowania i szlaban...

-Potter, nie wiem o czym mówisz. – zaśmiała się pod nosem na widok ich udręki. – Widzę cię dzisiaj razem z twoimi przyjaciółmi w moim gabinecie o szesnastej.

I nie zwracając na nich więcej uwagi odeszła do stołu zajmowanego przez nauczycieli. Rzuciła wesołe smacznego! i usiadła obok chmury gradowej zwanej powszechnie Severusem Snape'em. Mężczyzna posłał jej ponure spojrzenie i wrócił do przerzucania jedzenia w swoim talerzu.

-Musisz koniecznie spróbować tej sałatki, Pani... - rzucił wesoło Orlando, podsuwając jej półmisek z jakąś sałatą i innymi warzywami.

-Tak, Najdroższa! – Vlad wtrącił się do rozmowy. – W końcu się uśmiechnęłaś, wiec może coś zjesz! Spróbuj tego przepysznego indyka! Naprawdę, Albusie, chyba podprowadzę ci trochę tych skrzatów do mojego pałacu. – dyrektor zachichotał radośnie i machnął ręką, jakby tym samym dawał przyzwolenie na działanie Vladowi. – No Najdroższa! Zjedz coś.

-Robisz konkurencję, Severusowi. – zaśmiała się Minerwa. Jej złość na Omenę ustąpiła, gdy zobaczyła ją drugiego dnia w Skrzydle Szpitalnym. – Jak na razie to on wygrywa w konkursie na szkielet Hogwartu. – kobiety zaśmiały się radośnie, co Mistrz Eliksirów skomentował jedynie prychnięciem. – No nie krzyw się tak! Już niedługo oddasz ten tytuł swojej żonie!

-Po moim trupie. – warknął i zabierając Omenie półmisek ziemniaków sprzed nosa, nałożył jej kilka gałek na talerz, do których dołączyły sałatka i indyk. – Jedz. – mruknął posępnie.

Omena popatrzyła na niego, jakby wyrosły mu wielkie czułki, dwie dodatkowe pary oczu i skrzydła. Nie skomentowała tego w żaden sposób, ale posłusznie zabrała się za jedzenie obiadu. Już miała sięgać po puchar z sokiem dyniowym, gdy syk bólu przykuł jej uwagę. Przeniosła spojrzenie na Severusa i zobaczyła jak ten ściska lewe przedramię.

-To niemożliwe... - wyszeptała ze strachem.

Severus zignorował ją kompletnie i podszedł szybko do dyrektora. Szepnął mu coś na ucho i wypadł z Wielkiej Sali przez boczne wyjście. Omena nie czekając ani chwili dłużej pobiegła za nim. Przeklinała w duchu swoje wysokie obcasy i długie nogi męża. Widziała jedynie skrawki peleryny znikające za kolejnymi zakrętami. Dysząc ciężko, wpadła do jego gabinetu, a stamtąd przeniosła się do salonu i sypialni. Severus zapinał pelerynę.

-Coś się musiało stać... - wyszeptała kobieta, stając przed nim i biorąc zapięcie płaszcza w swoje dłonie. Zauważyła, że ręce Mistrza Eliksirów są tak rozedrgane, że nie może sobie poradzić z klamrą. – Severusie...

-Nie teraz, kobieto! – warkną, sięgając po maskę, gdy Omena uporała się z peleryną.

Kolejny syk bólu sprawił, że zgroza wypłynęła na twarz pani Snape. Drugie wezwanie w ciągu piętnastu minut, w dodatku w biały dzień... Oboje wiedzieli, że to nie znaczy nic dobrego.

Severus już chwytał za klamkę od drzwi, kiedy Omena wpakowała się bezceremonialnie w jego ramiona i przylgnęła do niego. Kilka łez potoczyło się po jej policzkach i wsiąkło w materiał surduta Snape'a, gdy ten objął ją i przycisnął do siebie z całej siły.

-Obiecaj mi, że wrócisz! – powiedziała histerycznie. Gdy nie odpowiadał niemal krzyknęła. – Słyszysz?! Obiecaj!!!

Ten jedynie pocałował ją w odpowiedzi. To nie był zwykły pocałunek. Omena czuła w nim desperację, ale też pożegnanie... jakby w ten sposób przekazał wszystkie swoje uczucia, które do tej pory nim targały. Gdy w końcu oderwał się od niej, znowu zasyczał z bólu.

-Muszę iść. – przetarł jej policzki kciukiem, jakby chciał się pozbyć łez za nią.

Gdy drzwi zatrzasnęły się za nim, Omena podeszła na chwiejnych nogach do łóżka, na którym położyła się, wdychając ukochany zapach Ognistej i ziół. Wezwanie w biały dzień od Czarnego Pana oznaczało co najmniej ogromne kłopoty. A tak naglące wezwanie nie zapowiadało ani szybkiego powrotu, ani też możliwości bycia w jednym kawałku. Omena zaniosła się szlochem na myśl o tym, co może się stać z jej mężem. W dodatku ten pocałunek... Dotknęła opuszkami palców swoje wargi, jakby chciała się upewnić, że wciąż czuje jego obecność.

-Severus jest silny. – zaszlochała, próbując przekonać się do własnych słów. – Musi wrócić. Musi... 

***

Cześć! 

Gratuluję przebrnięcia przez te najtrudniejsze rozdziały. Domyślam się, że nie czytało się ich z uśmiechem na ustach... No cóż... musiały się pojawić. 

W przyszłym tygodniu pojawią się trzy, na których oparłam całe opowiadanie - to je napisałam jako pierwsze i są dla mnie bardzo ważne. Gdyby nie one nie powstałoby to opowiadanie. 

A na razie życzę Wam pięknego dnia i nocy! Czekajcie z Omeną na powrót Severusa! 

Buziaki! ❤

MIŁOŚĆ MIMO RAN • Severus Snape x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz