Witajcie, witajcie!!!
W końcu udało mi się pozbyć wszelkich gości i dorwać laptopa w swoje ręce! Poniedziałek bez rozdziału dla Was to stracony poniedziałek!
Buziaki! ❤
***
Życie z Lordem Voldemortem nigdy nie było proste. Kiedy wszyscy spodziewali się jego gniewu, on śmiał się jak szalony nim dokonał kaźni. Kiedy wszyscy czuli, że ma dobry dzień, udowadniał im -w dość bolesny sposób- że się mylą. Kiedy już każdy myślał, że posiada coś takiego jak INSTRUKCJA OBSŁUGI CZARNEGO PANA, to nadal potrafił zaskoczyć jeszcze bardziej.
Okryty kocem samotności, spacerował po ogrodach Malfoy Manor i snuł plany. Gdy zostawał sam i miał pewność, że nikt prócz Nagini go nie zobaczy, śpiewał pod nosem. Nie tańczył, chociaż był niezwykle utalentowany w tej dziedzinie. Poprzysiągł sobie, że ujawni swoje możliwości dopiero na ślubie córki. Na ślubie z przywódcą wampirów. Jednak jak zwykle los rzucił mu kłodę pod nogi... ślub był, ale z tym Śmierciożercą, który nic w świecie nie znaczy – jak często mawiał Lord do Nagini – a okazji do tańca było coraz mniej.
Omena raz w życiu widziała swojego tańczącego ojca. Była maleńką dziewczynką i w czasie, kiedy powinna spać, wałęsała się po domu swoich rodziców. Raz piękna muzyka walca przyciągnęła ją pod drzwi salonu. Delikatnie je uchyliła i zobaczyła najcudowniejszy widok na świecie... Jej ojciec ubrany w przepiękne jedwabne szaty w odcieni obsydianu tańczył wraz z matką przyodzianą w krwistoczerwoną suknię. Czarny Pan spostrzegł małą osóbkę wychylającą się zza drzwi. Nim dziewczynka zdążyła umknąć, wciągnął ją do środka. Przeprosił jej matkę i ucałował małą dłoń przyszłej czarownicy, po czym powiódł ją w tańcu przez kolejne kilkanaście minut. To było najszczęśliwsze i najwspanialsze wspomnienie Omeny. Przywoływała je zawsze, gdy musiała wyczarować Patronusa. Nic nie było w stanie równać się z siłą tego przepięknego wieczoru...
Teraz, gdy Omena wkraczała do dworu Lucjusza, usłyszała ponownie tę przepiękną melodię. Z niemałym zaskoczeniem zauważyła, że dobiega z sali tronowej Czarnego Pana. Powoli przemknęła w tamtą stronę i stanęła jak wryta. Z wielkiego gramofonu dobiegały dźwięki, na tronie siedział Czarny Pan uśmiechając się radośnie, co spotęgowało w kobiecie najgorsze przeczucia, a przed nim tańczyły białe myszki, którymi poruszał różdżką w rytm muzyki. Omena zamrugała kilka razy i uświadamiając sobie, że wcale nie śni, podeszła bliżej.
-Tato?
-Patrz, patrz! Jakie one są śmieszne!!! – Lord nie spuszczał oczu z myszek, wciąż bawiąc się nimi niczym kot.
Pani Riddle-Snape była przekonana, że czekają na nią kolejne godziny planowania ataku. Czarny Pan wezwał ją w niedzielne popołudnie. Spotkanie z Hortensją odchorowywała cały kolejny dzień po jej zniknięciu, a i dzisiaj nie czuła się za dobrze. Właśnie wybierała się na herbatę u Minerwy, kiedy Mroczny Znak zapłoną na jej ręce.
-Znudziły mi się. – powiedział nagle. – Zabij.
Jeden promień wystrzelony z różdżki Salazara Slytherina wystarczył, by zwierzątka opadły z cichym kwikiem całkowicie martwe na podłogę. Omena schowała swoją różdżkę i usiadła na miejscu wskazanym przez Voldemorta.
-Napijesz się ze mną? – przywołał dwa kieliszki i najlepsze czerwone wino. Omena przyglądała się mu z zaskoczeniem, jednak nic nie powiedziała. Przyjęła trunek i uśmiechnęła się lekko do ojca, który o dziwo wygiął radośnie swoje wargi. – Za nasze zwycięstwo!
-Za zwycięstwo. – powtórzyła za nim, chociaż tak naprawdę nie miała pojęcia o czym on mówi. Na szczęście Czarny Pan był tak łaskaw, że pospieszył z tłumaczeniem.
CZYTASZ
MIŁOŚĆ MIMO RAN • Severus Snape x OC
Fiksi PenggemarCórka Czarnego Pana staje u boku Zakonu Feniksa, by pomóc mu wygrać wojnę. Jak poradzi sobie z demonami przeszłości i uczuciami, które nieustannie nią targają? Czy miłość, której tak nienawidzi jej Ojciec, pomoże jej przeżyć ten trudny czas? Co z...