43. Serce przeszyte sztyletem

2K 129 126
                                    

Severus jak co rano wziął krótki prysznic i ubrał się w swoje nieśmiertelne szaty. Z tym, że dzisiaj wstał wcześniej niż zwykle. Było jedno miejsce, a w zasadzie osoba, którą musiał odwiedzić nim wstanie świt. Wymknął się potajemnie z zamku i gdy tylko minął bramę prowadzącą do Hogwartu, deportował się do Doliny Godryka. Stanął przed rozwalonym na wpół domem... miał wrażenie, że nie minęło już osiemnaście lat od tej straszliwej nocy, ale jakby znalazł się tu chwilę po straszliwej zbrodni. Obrazy martwej Lily przemykały mu przed oczami. Czuł ponownie jej chłodne ciało, które kołysał w swoich ramionach... Jej zapach perfum docierał do jego nozdrzy... gorycz przepełniła jego duszę, a jakaś niewidzialna ręka zaciskała się wokół gardła. Wiedział, że nie ma sensu stać tutaj dłużej. To nie przywróci jej życia! – pomyślał i ruszył w stronę cmentarza.

Na miejscu przystanął nieopodal grobu swojej ukochanej. Ktoś był tam przed nim – postać przyodziana w czarny płaszcz z kapturem klęczała w błocie i trzęsła się z zimna. Chyba jednak wyczuła, że ktoś ją obserwuje, bo rozejrzała się ostrożnie i gdy natknęła się na niego, wstała, otrzepała swoje kolana i deportowała się. W mroku poranka, Severus nie dostrzegł twarzy przybysza. Jednak jedno spojrzenie na kwiaty położone na grobie i wiedział doskonale kto tu był, a krew w nim zawrzała. Bukiet czerwonych róż był niczym wizytówka jego żony. Spodziewał się jej wszędzie, ale nie tutaj! Nie dzisiaj! Miał nadzieję, że chociaż raz uszanuje pamięć kobiety, której odebrała życie.

Severus opadł na kolana, jakby ktoś trafił go zaklęciem w plecy. Jego serce przeszyło kilkanaście sztyletów tak mocno, jak wtedy, gdy wziął martwą Lily w swoje ramiona. Ten jeden jedyny raz w roku pozwolił, by jego maska opadła. Oblicze pełne bólu oglądał jedynie nagrobek i umykający przed dniem księżyc. Łzy same pociekły po twarzy Mistrza Eliksirów, ale w żaden sposób nie próbował ich pohamować.

-Dlaczego mnie zostawiłaś??? – zawył żałośnie. – Dlaczego to musiałaś być akurat ty?! Z tylu ludzi na świecie zabrali mi ciebie!!! Każdego dnia... - urwał, by wytrzeć nos. – Każdego dnia błagam Merlina, by cofnął czas. To ja powinienem być na twoim miejscu!!! Nie zasłużyłaś na to, kochana Lily... każdy tylko nie ty...

Wyczarował bukiet przepięknych lilii i wstał. Ostatnie łzy opadały na ziemię, a kurtyna czarnych włosów skutecznie okrywała wykrzywioną w bólu twarz. Postał jeszcze chwilę, a później deportował się przed bramą zamku. Nim jednak ją przekroczył, doprowadził się do normalnego stanu. Na twarz przyjął maskę oziębłego dupka, choć tak naprawdę wszystko wewnątrz niego krzyczało z bólu po stracie najdroższej mu osoby. Dzisiejszego dnia odczuwał ją jeszcze mocniej niż zwykle...

Nie miał najmniejszej ochoty na oglądanie Omeny. Nie dzisiaj. Z błogą ulgą powitał jej nieobecność na śniadaniu. Lekcje zaczynał dopiero po obiedzie, dlatego też zaraz po porannym posiłku zaszył się w swoich komnatach. Miał nadzieję, że sprawdzanie prac przyniesie mu ulgę, ale nie pomogło. Zaczął czytać książkę – nie pomogło. Położył się z chęcią przespania tego koszmarnego dnia – nie pomogło. Ze złości zrzucił z biurka kałamarz wypełniony atramentem, kilkanaście woluminów i prac. Coś błysło mu przed oczami... powiódł za tym spojrzeniem i dostrzegł swoją obrączkę. Pierścień podzielił los zawartości biurka - gdy tylko zdołał go zdjąć, rzucił nim z całej siły o ścianę, a ten odbił się od niej i upadł na ziemię z cichym łoskotem. Severus usiadł na podłodze i zaczął wpatrywać się w ogień buchający wewnątrz kominka. Jego myśli popłynęły w stronę szarookiej kobiety, która tak bardzo zniszczyła mu życie.

Kiedyś ją kochał. Kochał bardzo mocno, ale nie tak mocno jak Lily. Od jakiegoś czasu czuł, że zaczyna odbudowywać tę relację, ale gdy dzisiaj zobaczył ją w Dolinie Godryka... tym jednym gestem, tym brakiem szacunku przekreśliła wszystko. Severus trzymał się z daleka od ofiar swoich tortur lub zabójstw. W życiu nie przyszłoby mu do głowy, by udać się na grób osoby, którą doprowadził do śmierci. A Omena Riddle zrobiła to. Zrobiła to z zazdrości. Pewnego razu, gdy życie Severusa zaczęło się układać, a jego poranione po straconej miłości serce zabliźniało się, spotkał Lily. Stado kanarków zatańczyło w jego brzuchu. Była sama. Bez tego idioty Pottera. Poszedł za nią. Chyba się domyśliła, bo skręciła w jedną z ciemnych uliczek, a gdy wszedł za nią do niej... rozpłakała się... tak po prostu płakała... powiedziała mu, że nie spodziewała się po nim tego wszystkiego. Jak mógł upaść tak nisko? Sam nie wiedział. Wytknęła mu przy tym bliskie spoufalanie się z nią... z Omeną Riddle. Z najpodlejszą osobą na ziemi. Myślisz, że nie wiem i nie widzę, co robisz przy niej?! Ty taki nie jesteś Severusie! Pomyśl, co ta... co ten potwór zrobił z tobą!!! Po tym wszystkim po prostu deportowała się, zostawiając go z mętlikiem w głowie. Od tej pory wszystko się zmieniło. Zaczął ograniczać swoje wybryki lecz mimo to nadal pozostawał najlepszym Śmierciożercą. Może już nie był tak blisko z szarooką kobietą, ale wciąż jej ufał. Ufał jak nikomu innemu i to go zgubiło... wyjawił jej wszystko o Lily. Wiedział, że ona jej nienawidzi i zrobi wszystko, by wyeliminować żonę Pottera z jego życia, a mimo to jej zaufał i powiedział. Czarny Pan od dawna polował na Potterów, a Severus miał nieodparte wrażenie, że Omena razem z nim. W końcu wtedy mogłaby się pozbyć kobiety, która zaprzątała mu nieustannie głowę, a przede wszystkim serce.

MIŁOŚĆ MIMO RAN • Severus Snape x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz