2. Prezent dla Albusa

5.3K 188 13
                                    


Omena Riddle miała wrażenie, że przebiegło po niej stado Hipogryfów... Nie spoglądała w lustro, nie chciała widzieć swojego odbicia, przynajmniej nie przed prysznicem. Z trudem zdjęła zieloną suknię, która nadawała się do wyrzucenia. Gdzieniegdzie materiał przylgnął do jej ran, zasychając razem z krwią. Każde szarpnięcie powodowało, że z okaleczeń krew płynęła na nowo. Postanowiła nie leczyć nowo otwartych zranień. Do letniej wody dolała kilka kropel eliksiru, który odkażał rany, a gdy zanurzyła się w wannie poczuła nieprzyjemne uczucie pieczenia na całym ciele. Wstrzymała oddech najdłużej jak tylko mogła, wynurzając się na powierzchnię zauważyła, że woda zrobiła się szkarłatna. Zawinęła włosy w turban z ręcznika i wymieniła zawartość wanny, w międzyczasie lecząc wszystkie rozcięcia na ciele. Byłą przerażona stanem swojego ciała, powoli brakowało na nim miejsca na nowe blizny. Nieważne czy to plecy, czy klatka piersiowa, wszędzie miała sine lub białe pręgi. Gdy skończyła uzdrawianie ponownie weszła do wanny, oddając się rozkoszy leżenia w zapachu róż.

Nie wiedziała czy spała dzień, dwa, czy może kilka godzin. Przeważnie rekonwalescencja trwała krótko, ale dawno nie była poddawana torturom. Musiała wprawić się w boju. Za długo siedziała bezczynnie w Norwegii. Skrzywiła się, gdy w jej umyśle zabrzmiało słowo "tchórz". Przełknęła gorzką prawdę o sobie już dawno temu, ale nienawidziła, gdy ktoś ją tak określał. Skoro świat magiczny zapomniał o niej, to dlaczego ona miała tego nie zrobić? Działa potajemnie dla Dumbledore'a, mając nadzieję, że pozostanie tak do końca wojny. Pewnego dnia w jej domku pojawił się nie kto inny jak sam Albus. Nie była zaskoczona tym widokiem, wiedziała, że prędzej czy później stanie w jej drzwiach i każe wracać. Jej przeczucie spełniło się... spakowała cały dobytek w trzy dni i wróciła do znienawidzonej Szkocji, by na nowo zaznać smaku wojny, za którym absolutnie nie tęskniła. Najbardziej jednak przerażała ją perspektywa spotkania i pracy z Severusem Snape'em. Tak dawno go nie widziała... Bardzo często wracała wspomnieniami do wspólnych lat spędzonych razem. Wydawałoby się, że bezwzględna córka samego Lorda Voldemorta pozbawiona jest wszelkich uczuć. Ona sama tak uważała... jednak zdarzały się dni, kiedy żal, tęsknota i gorycz porażki ujawniały się nawet u niej. Stawała wtedy na szczytach gór i skakała w przepaść, jednak za każdym razem, gdy miała uderzyć w podłoże, zaczynała lewitować. Jakaś tajemnicza moc zmuszała ją do pomyślenia o zaklęciu; nie pozwalała na skończenie i tak marnego życia. Opadała delikatnie na skały i leżała na nich czasem godzinę, czasem dzień... Później podnosiła się, z zaciętą miną odchodziła do swojego małego domku. Jej rozmyślania przerwałodobijanie się do drzwi. Zawinęła się w puchaty, zielony ręcznik ze srebrnym wężemi wyszła sprawdzić, kto śmiał wejść do jej sypialni. Uśmiechnęła się serdeczniena widok Nazrcyzy Malfoy. Starsza kobieta bez słowa wzięła ją w ramiona i przycisnęła mocno do siebie. Omena była zaskoczona tym gestem, ale odwzajemniła go.

-Zaczekaj na mnie w salonie, ubiorę się i zejdę.

Narcyza posłusznie wykonała jej polecenie, a ona w tym czasie założyła granatową suknię i pelerynę w tym samym odcieniu. Machnięciem różdżki splotła włosy w warkocz, a na twarz rzuciła kilka zaklęć, które działały jak mugolskie kosmetyki - maskowały jej blizny i zmarszczki. Uśmiechnęła się do swojego odbicia w lustrze i pospiesznie zeszła do salonu, gdzie czekała na nią Cyzia. Usiadła pod wielkim portretem Salazara Slytherina i utkwiła spojrzenie szarych oczu w pani Malfoy.

-Czy coś się stało???
-Wczoraj... ja... - Narcyza utkwiła wzrok w swojej filiżance z herbatą. - Lucjusz mówił mi o tym, co zrobili wczoraj. Musiałam sprawdzić czy wszystko w porządku. - Cyniczny uśmiech wkradł się na twarz Omeny, gdy patrzyła na blond postać przed nią.
-To nic wielkiego. Przywitano mnie jak należy, gdybym nie była ważna, ojciec zabiłby mnie. - Pociągnęła łyk z wielkiej filiżanki, a zegar w tym czasie wybił ósmą. - Poza tym zapewnił mi opiekę, więc naprawdę wczorajszy incydent nie jest warty pamięci.
-Severus jest wściekły, że wróciłaś.
-Narcyzo, to nie istotne, co on czuje. Wiesz doskonale, że polecenia Czarnego Pana są najważniejsze.
-Wiem też, że będziesz robić wszystko, żeby on nie ucierpiał, a on będzie robić wszystko, żebyś cierpiała. - Omena usłyszała skrzypnięcie na schodach, ale nie odwróciła się w tamtą stronę. Doskonale wiedziała, że Snape nie jest na tyle głupi, by stać tam bez zaklęcia.
-Będzie robić to, co musi. Nie masz się co martwić o mnie moja droga. Nic mi nie będzie. - Odparła chłodno. - Teraz wybacz, muszę załatwić jeszcze kilka spraw. Zobaczymy się wkrótce.

MIŁOŚĆ MIMO RAN • Severus Snape x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz