6. Prawdziwy przyjaciel pomoże w powrocie na szczyt

2.9K 162 32
                                    


Witaj Drogi Czytelniku!

Cieszę się, że nadal ze mną jesteś! Nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć Ci przyjemnego czytania! ❤

                                                                            ***  

Omena od kilku dni nie wpuszczała nikogo do swojej posiadłości. Zamknęła połączenie w kominku i oddała się w pełni pracy, bo to relaksowało ją najbardziej. Nie rozmawiała nawet z Różyczką, a ta widząc złość w oczach swojej pani postanowiła omijać ją szerokim łukiem i nie zagajała rozmowy.

Pani Riddle miała właśnie na powrót zaszyć się w swojej pracowni, ale wtedy usłyszała, jak ktoś krzyczy w jej głowie... ten ktoś błagał o pomoc. Bez chwili zastanowienia połączyła się z drugim umysłem i z przerażeniem odkryła, że zna głos aż za dobrze.

-Różyczko! Przygotuj pokój gościnny!!! SZYBKO! – Krzyknęła biegnąc w stronę drzwi.

Pogoda nie rozpieszczała. Nad Szkocją unosiły się ciemne chmury, z których obficie padał deszcz. Jakby tego było mało, huragan postanowił zaatakować całą wyspę. Omena biegła w deszczu, a wiatr targał jej suknią i włosami. Błądząc wśród drzew w swoim parku odnalazła mężczyznę leżącego pośród urwanych gałęzi. Nim zaczęła go lewitować, wysłała jeszcze swojego Patronusa do Dumbledore 'a.

W domu ułożyła mężczyznę na przygotowanym przez Różyczkę łóżku i zaczęła proces długotrwałego leczenia. Próbowała przywrócić mu przytomność, jednak nic nie pomagało. Zdjęła z niego ubranie i na każdą z ran wlewała odpowiedni Eliksir, szepcząc przy tym zaklęcia, które miałyby usprawnić proces gojenia.

-Omeno, zaziębisz się.

-Nie wygląda to za dobrze, Albusie. – Zignorowała jego uwagę i kontynuowała swoje dotychczasowe czynności. – Mógłbyś mi pomóc? Będzie szybciej. – Starszy mężczyzna bez słowa zaczął machać różdżką nad rannym, a Omena odetchnęła z ulgą. Teraz wiedziała, że on nie umrze tak szybko, jak się jej wydawało.

-Gdzie go znalazłaś?

-Leżał w moim parku. – Omena podała dyrektorowi filiżankę z parującą herbatą i sama zajęła miejsce pod portretem Salazara. – Usłyszałam, że ktoś woła o pomoc. Rozpoznałam go... Musiałam...

-Wiem. – Przerwał jej Albus. – Myślisz, że to Czarny Pan?

-Jestem tego wręcz pewna... Nie wezwał mnie, bo jeszcze mi nie ufa albo to zasadzka. I bardziej byłabym skłonna ku temu drugiemu stwierdzeniu. – Dodała po chwili milczenia.

-Może będzie lepiej, jeśli zabiorę go do Hogwartu.  Poppy zapewni mu opiekę, będę nad nim czuwać osobiście.

-Nie. Jeśli to podstęp, lepiej, żeby Śmierciożercy nie dostali się do zamku. Obawiam się, że sam Czarny Pan może przyjść po niego. 

Omena omówiła z dyrektorem szczegóły dalszego postępowania i już po chwili siedziała przy łóżku chorego. Delikatnie gładziła jego bladą twarz, na której pojawiło się wiele zmarszczek i blizn. Pozostałości po Azkabanie... - przebiegło jej przez myśl, gdy obrysowywała delikatnie kolejną z bruzd. Znała go tyle lat, a wciąż pozostawał dla niej zagadką. Był powiernikiem jej największych sekretów. Był po prostu jej przyjacielem...

-Nadal jesteś tak piękna... - Wyszeptał ledwo słyszalnie. – Zdążyłaś mnie uratować... - Błękitne oczy wpatrywały się w Omenę intensywnie. Kobieta pocałowała chorego w czoło, a gdy oderwała swoje wargi od jego skóry zobaczyła delikatny uśmiech, który rozświetlił zmęczoną twarz.

MIŁOŚĆ MIMO RAN • Severus Snape x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz