67. "To tylko pozory"

2.4K 132 46
                                    

Cześć! 

Jeszcze na trochę zostaniemy przy skutkach zbyt potężnej magii Omeny. Musicie to jakoś znieść🤗

Tymczasem zapraszam na kolejny rozdział! 

Buziaki! ❤

***

-Co? Wyrzuty sumienia nie pozwoliły ci mnie zostawić na tej pieprzonej kanapie? – Omena zaatakowała Mistrza Eliksirów, gdy tylko otworzyła oczy.

-Nie zaczynaj od rana!

-Nienawidzę cię, Snape!

-I wzajemnie.

Mimo to Severus nadal trzymał ją w swoich ramionach jak każdego poranka, a ona nie raczyła wyswobodzić się z jego uścisku, lecz jakby mocniej przylgnęła do ciepłego ciała. Była na niego tak zła, że postawiła sobie za punkt honoru przespanie nocy w salonie, a nie w jego łóżku. Ale najwidoczniej stary Nietoperz postawił sobie za cel pokrzyżowanie każdego jej planu! Naprawdę nienawidziła go w tej chwili, ale jeszcze bardziej kochała. To było tak głupie i irracjonalne...

Ciche westchnięcie odwróciło jej uwagę od planowanego na nim morderstwa. Spojrzała w górę i nadziała się na zaniepokojone spojrzenie.

-Krwawisz...

-Uważaj, bo jeszcze ci ślinka pocieknie.

-Riddle!

-Na szczęście ja nie jestem tak nieudolna jak ty – kontynuowała, jakby w ogóle się nie odezwał – i nie potrzebuję żadnych poradników, jak zabijać wampiry, a już szczególnie te, które zamieniają się w przerośnięte nietoperze.

-Bardzo cię boli? – jego łagodny ton zbił ją z tropu. Zamrugała kilka razu, jakby zobaczyła Severusa Snape'a pierwszy raz na oczy.

-Co? Nie... to nie tak. To jest ta scena, w której krzyczysz i mnie wykopujesz z łóżka, a ja pozostaję niewzruszona. Co ty w ogóle robisz?!

Severus odsunął kołdrę i rozpiął górę od jej piżamy. Skrzywił się na widok czerwonej szramy, z której obficie toczyła się krew. Leniwym ruchem ręki przywołał kilka fiolek, które łagodnie opadły na miękki materiał kołdry.

-Chyba jesteś na tyle kompetentna, żeby sobie przetrzeć tę ranę, co? – jego zrzędliwy ton powrócił i Omena odetchnęła z ulgą. Już się bała, że ktoś podmienił Snape'a albo podał mu jakiś eliksir miłosny... - Jesteś tak głupia, że aż nie znajduję słów na to, co zrobiłaś.

-Niemożliwe! Pierwszy raz nie umiesz się wysłowić?! Wypiję za ciebie zaraz butelkę Ognistej!

-Koniec z piciem. – warknął, przyglądając się jednocześnie, jak syczy po przyciśnięciu gazy namoczonej esencją z dyptamu. – To tylko osłabia twój organizm. Każdy kompetentny czarodziej wie, że nie należy mieszać niezrównoważonej magii z alkoholem.

-Nienawidzę cię.

-Jesteś monotonna. Może zaśpiewasz?

Użycie jej własnych słów było błędem... Iskierki zniknęły z szarych oczu, które stały się puste. Brwi zostały ściągnięte, a usta zaciśnięte w wąską linię. Severus zauważył, że z otwartej rany krew potoczyła się bardziej obficie.

-Wiesz, że to nie sprawia mi przyjemności... - powiedziała w końcu, ale nie spojrzała mu w oczy, jakby bojąc się swojego obnażenia myśli.

-Tak? A ja odniosłem inne wrażenie. Jeszcze chwila i musielibyśmy zdrapywać biednego Rookwooda z posadzki.

-To nie moja wina, że...

-To twoja wina. – przerwał jej beznamiętnie. – Gdybyś nauczyła się kontrolować to może wyglądałoby to inaczej. Zabierz ten cholerny dyptam i wypij wszystkie eliksiry. Skrzaty przyniosą ci śniadanie, jak wrócę to porozmawiamy.

MIŁOŚĆ MIMO RAN • Severus Snape x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz