Czterdzieści dziewięć

918 90 75
                                    

media: Black Veil Brides - Knives and Pens


Kiedy Kallen wrócił, ze spotkania ze swoimi przyjaciółmi, to zachowywał się dość smętnie. Jak nie on. Znam swoją łajzę i chyba wiem, kiedy jest szczęśliwy, a kiedy nie.

Wniosek nasuwał się jeden – Marcus z nim zerwał. I niech będą dzięki komukolwiek!

Nie powinienem się z tego cieszyć, ale... To było silniejsze ode mnie.

    Śmietnikowa znajda popatrzyła na mnie, po czym poszła do swojego pokoju. Popsuła się odrobinę. Powinna przyjść do mnie, przytulić się i kazać się miziać. Bo zaraz pomyślę, że jednak ich znajomość wyewoluowała i jednak zakochał się w nim. Nonsens.

    Kallen od świąt stara się mnie unikać. To całkowicie nie w jego stylu, bo... to Kallen. Nawet kiedy straciłem nad sobą kontrolę, ten nie próbował się ode mnie odizolować, kiedy ja... Najchętniej zamknąłbym się w jakiejś trumnie i nie wychodził z niej przez najbliższe sto lat... A teraz... Jest totalnie na odwrót. Czyżby chodziło o to, że tak niespodziewanie go ugryzłem? Nie ma to sensu, bo Kallen jest moim żywicielem, więc mam prawo do tego... Zresztą, robiłem tak nie raz i zwykle było okej.

Za mało go miziałem?

Jednak zanim poważnie z nim porozmawiam, tak od serduszka, to zrobię mu gofry.

Na pewno zrobi mu się lepiej jak wszama kilka gofrów i popije je ciepłym kakao. Jestem pewien, że kiedy Kallen podrośnie i będzie w długoletnim związku, który się rozpadnie, to będzie wpadać do mnie właśnie na gofry i kakao.

    Zapukałem do pokoju łazjy, a kiedy nie doczekałem się pozwolenia, po prostu sobie wszedłem. To moje mieszkanie, więc nawet nie musiałem silić się na takie gesty.

– Kallen? – pytam na wstępie. Spodziewałem się ujrzeć zapłakaną łajzę, ale ten trzyma się bardzo dobrze... Nawet za dobrze.

– Zrobiłem ci gofry i kakao, chcesz? – głupio się pytam, ale Kallen już raz pokazał, że potrafi odmówić gofrów.

– Głupio się pytasz – uśmiecha się, ale szybko zauważam, że nie jest to szczery uśmiech. Martwi mnie to, bardzo mnie martwi.

Kładę talerz z goframi i szklankę z kakao na stoliku nocnym, a sam siadam na skraju łóżka.

– Jak było na spotkaniu z bliźniakami? – pytam – I Marcusem? – niechętnie się pytam, ale jeśli zerwali to łajza, powinna mi o tym powiedzieć już teraz.

– Fajnie... Dostałem od nich maskotkę kota, a od Marcusa... Czekoladę. W sumie miałeś rację, że nie potrzebnie kupiłem mu taki drogi prezent – oznajmia. Żadnej wzmianki o zerwaniu, ani o kłótni. Czyli po prostu męczy go rozczarowanie? A tłumaczyłem mu, że to ich pierwsze wspólne święta, więc nie ma sensu, by musiał się tak wykosztować. Teraz ma nauczkę.

– Następnym razem postaraj się, nie kupować drogich prezentów dla ludzi, których znasz taki dobrze. Mnie w pierwsze święta zrobiłeś głupią laurkę.

– Miałem sześć lat, co miałem ci niby dać? Zresztą... Nawet nie byłeś moim prawnym opiekunem... – tłumaczy się.

– Właśnie Kallen, nie byłem wtedy twoim prawnym opiekunem, więc logiczne, że dostałem od ciebie laurkę, chociaż nawet gdybym nic nie dostał, było okej. O to samo chodziło mi z prezentem dla Marcusa.

– Zadowolony? A może każesz mi z nim zerwać? – fuczy. Niedobry kotek.

– Skądże, po prostu... Cały czas chcę cię uświadomić, że... związki nie zawsze są takie kolorowe i czasami coś nie wychodzi.

– A ty wiesz to niby z własnego doświadczenia? Czy naczytałeś się jakichś poradników: jak rozmawiać z nastolatkiem?

– Moja pierwsza dziewczyna, Nadine, liczyła na gorący związek z wampirem rodem z romansów, wiesz kąsanie po szyjach i te sprawy... A w rzeczywistości nie spełniłem nawet połowy wymagań książkowego ideału chłopaka-wampira. Zerwaliśmy ze sobą, bo to nie miało sensu, by ciągnąć dalej – wyjaśniam mu. Wiem, że to brzmi, jakbym podpuszczał go do zerwania z Marcusem, ale jeśli chłopak nie spełnia jego wymagań, to nie musi się męczyć. Jest jeszcze młody, jest przystojny... Na pewno szybko sobie kogoś znajdzie, kto będzie o wiele lepszy od Marcusa.

– Teraz to mi chyba sugerujesz, żebym z nim zerwał! Jak nie wiesz. jak pomóc to nie pomagaj! – krzyczy na mnie.

– Ale bez unoszenia głosu może co?

– A właśnie, że będę krzyczeć! Idź sobie!

– Posłuchaj mnie... – łapię obie dłonie Kallena w swoją jedną dłoń i przybliżam się do niego. Złotooki drgnął wystraszony, a ja puściłem jego nadgarstki i odsunąłem się od niego. Spojrzałem na śmietnikową łajzę, po czym wyszedłem z pokoju.

Nie wiem, co w Kallena wstąpiło. Zawsze był grzeczny i ułożony. A od swojej pierwszej rui... Nie poznaję go.

Zmienił się.

Bardzo mi się to nie podoba, dlaczego jego kocia natura musi brać nad nim górę?

W kuchni, na lodówce, spojrzałem na przywieszony kalendarz, gdzie na czerwono, była zaznaczona jutrzejsza data – pełnia. A z nią ruja.

Wyjaśniałoby, dlaczego kotołak miewa takie humorki. Sam będąc świadom tego, że zaraz znów będę musiał przechodzić takie katusze, chodził wiecznie zdenerwowany.

     Gdybym potrafił mu jakoś ulżyć, w tym czasie, to zrobiłbym... Ale nie potrafię. Oczywiście, że istnieje jeden sposób, by mu ulżyć, ale nie przesadzajmy... Za wszystkie pieniądze tego świata nie zrobiłbym tego. Mówimy tutaj o Kallenie, chłopcu, którego znalazłem niedaleko kontenera na śmieci. Jak miałbym zrobić... Nawet nie potrafię o tym pomyśleć, a co dopiero zrobić.

Do diabła, dlaczego muszę teraz myśleć o tym, że jedyną szansą na ulżenie mu podczas rui jest seks z nim?!

Nie powinienem o czymś takim myśleć! To Kallen, chłopiec, którego przygarnąłem.

Chłopiec, który gdyby nie ja, mógłby, teraz pracować w jakimś burdelu obsługując jakiś starych zboczeńców, gdyby ktoś dowiedział się, że jest kotołakiem.

A mimo wszystko... Coś się stało... Dlaczego właściwie go przygarnąłem? Kiedy wtedy spojrzał na mnie tymi swoimi złotymi oczkami... Coś zaiskrzyło... Może Barry ma rację?

Może jestem jakimś mieszańcem? Dlatego reaguję na ruję Kallena? Ale czy wtedy nie reagowałbym na ruje omeg? Dlaczego mnie one nie ruszają? W dodatku blizna na karku, która powstała po ugryzieniu przez Kallena.

Wszystko mówi, że to jest ze sobą połączone, wystarczyło tylko umówić się na wizytę... Dostać potwierdzenie. Może w liście od matki jest coś na ten temat?

     Zaciskam dłonie w pięści, bo wiem, że i tak tego nie zrobię. Nie przeczytam tego listu, ani tym bardziej nie umówię się na wizytę u lekarza. Za bardzo boję się tego, co może się okazać. Co jeśli te wszystkie domysły okażą się prawdą?!

– Cery? – głos mojej łajzy wyrywa mnie z tych rozmyślań.

– Przepraszam, że krzyczałem na ciebie – mówi, po czym przychodzi się do mnie przytulić. Obejmuję go mocno i kładę głowę na jego ramieniu.

To trudne...

Cause this is pure love //BLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz