Dwadzieścia osiem

1.1K 91 48
                                    

media: Bon Jovi - Always


– Wyglądasz jak kupa śmieci, Ceryni – komentuje Jo na wstępie. Chyba nie tylko mi weszły za mocno żarty o śmieciach.

– Ale wciąż jestem atrakcyjną kupą śmieci – droczę się z nią. Właściwie to coś takiego mogło tylko paść z ust Kallena, bo ten ma jakieś dziwne spojrzenie na cały świat.

– Niby humor ci dopisuje, ale... Wciąż się zadręczasz?

– A ty byś tego nie robiła, gdybyś straciła kontrolę i rzuciła się na Barry'ego? Albo kogokolwiek?

Zresztą, dlaczego mamy teraz gadać o sytuacji sprzed dwóch dni?

– Kallen jakoś się nie skarży, właściwie to nie zauważyłam, żeby był na ciebie wściekły – oznajmia. To prawda Kallen wciąż jest przylepą i fakt, że to, co mu zrobiłem, nie odrzuca go, jest wręcz dziwne. Ja na jego miejscu nie byłbym w stanie spojrzeć sobie w oczy, a on... Przeczy wszelkiemu.

– Bo Kallen, to Kallen... – wzruszam ramionami – To jeszcze dziecko, nie rozumie tego – próbuję wybrnąć z tego w jakiś sposób; właściwie to próbuję samego siebie przekonać, dlaczego zachowuje się, tak jakby nic się nie stało.

      Kallen – tak jak zapowiadał – przyszedł po lekcjach do kawiarni, spodziewałem się raczej tego, że zniknie na zapleczu, ale ten przyprowadził ze sobą znajomego. Nie był to żadne z bliźniaków, a jakiś nowy. Próbowałem sobie przypomnieć, czy śmietnikowa znajda mi o nim wspominał, ale tak średnio mi to wychodzi. Czyli pewnie mi o nim nie mówił... Jestem zaciekawiony nowym znajomym, łajzy. To człowiek.

      Myślałem, że ten stroni od towarzystwa ludzi; po tej nieprzyjemnej sytuacji z wychowawcą ze swoich pierwszych dni szkoły, kotołak wolał odciąć się od zawierania znajomości z ludźmi, a dziś widzę go w towarzystwie człowieka.

Dzieci... Tak szybko dorastają.

– No spójrz na tę kupkę szczęścia i radości, czy tak zachowuje się ktoś, kto ciągle się zadręcza? – Jo nie odpuszcza mi i ciągle mnie dręczy. Czy ja prosiłem o jakieś emocjonalne wsparcie?

– Jo – rzucam ostrzegawczo. Nie zamierzam wracać już do tego, chcę jak najszybciej wyrzucić to z pamięci.

– Bądź dobry i przywitaj się ze swoją osobistą przylepą, bo zaraz się obrazi – radzi mi wampirzyca, a ja wzdycham głośno. Teraz z nią się zgodzę. Obrażony Kallen to jeszcze gorszy Kallen.

*

W mieszkaniu było zbyt cicho, za cicho, biorąc pod uwagę, że Kallen jest obecny. Śmietnikowa znajda pojawiła się na śniadaniu, a później wróciła do pokoju i nie wyściubiła nosa stamtąd. To nic dziwnego, bo często tak robił, kiedy miał dużo prac domowych, które odrabiał na weekend, ale zawsze słychać było jego narzekania na bezsensowne polecenia. Zwykle to sygnalizowało mnie, że znajda ma jakiś problem i wypadałoby mu pomóc. Dziś nie było żadnego narzekania, co mnie dziwiło. Nie ciepię kiedy Kallen robi odstępstwa od swoich norm. Zawsze to budzi mój niepokój.

Postanowiłem skontrolować swoją łajzę, w tym co robi, albo czego nie robi.

– Co robisz? – pytam, kiedy ubrania Kallena były porozrzucane po całym pokoju. Na porządki mi to nie wygląda. Ten karton stojący na łóżku przeczył mi wszystkiemu.

– Wyprowadzam się – oznajmił spokojnie – Na śmietnik – bierze jakąś koszulkę i wrzuca do swojego ulubionego kartonu. Parsknąłem śmiechem. Niezły żart.

– To nie jest żart. Ma dosyć tego Cery – mówi poważnie. Nie rozumiem. O co mu chodzi? Czego ma dosyć?

– Kallen, weź, nie żartuj, bo teraz nie jest mi do śmiechu.

– Ma dosyć tego, że zachowujesz się, tak jakbyś zrobił mi najgorsze świństwo! – krzyczy – Mówiłem ci, że nie jestem na ciebie zły, ale ty wolisz żyć w tej swojej urojonej rzeczywistości i wierzyć, że boję się ciebie! Myślisz, że nie widzę tego? Tego jak próbujesz mnie unikać! Nie jestem zły ile razy mam to powtórzyć, żebyś w końcu uwierzył?!

– Kallen... – chłopak ma rację, unikam go. Może nie tyle, co wierzę, w to, że mnie nienawidzi, ale raczej przez to, że mógłbym stracić znów kontrolę.

Jednak nastolatek nie dał mi nic powiedzieć, bo wyminął mnie, a nim zorientowałem się, usłyszałem głośne trzaśnięcie drzwiami.

Wyszedł... Zignorował mnie i wyszedł. To... takie do niego niepodobne.

    Ubrałem buty i wybrałem się na poszukiwanie swojej znajdy, właściwie to nie musiałem nawet go długo szukać. Będzie tam, gdzie jego kocie imperium.

– Kallen – powiedziałem w stronę chłopca, a raczej jego kociej wersji. Siedział na śmietniku i przyglądał mi się pełnym wyższości wzrokiem. Niczym cesarz. Szkoda, że jego imperium znajduje się na śmietniku.

– Mógłbyś kazać swojej osobistej straży, żeby przestała mnie kąsać po kostkach? – proszę go, najwidoczniej cesarz śmietnika, poczuł się obrażony tym, że zachowywałem się ostatnio, tak jak zachowywałem. Ja naprawdę... Chciałbym, żeby było jak dawniej, ale za każdym razem, kiedy na niego patrzę, widzę tamto... Kallen powinien uzbroić się w cierpliwość i zaczekać aż... wszystko się ustabilizuje. Nie powinien winić mnie za to, że zachowuję się, jak się zachowuję.

Kallen miauczy, a wszystkie okoliczne koty zostawiają mnie, ale wciąż są w pobliżu. Jeśli ktoś teraz wyjrzy przez okno, to pomyśli sobie, że jestem jakimś wariatem... Ewentualnie próbuję ofiarować wszystkie okoliczne kiciusie szatanowi.

Ja przyszedłem tylko na miłą pogawędkę z obrażonym kotołakiem.

Jednak byłoby mi miło, gdyby przybrał swoją ludzką formę. Dziwnie czułbym się, rozmawiając z kotem o tak poważnej sprawie, mając jeszcze widownie w postaci innych kotów.

– A mógłbyś tak zmienić się w człowieka? – proszę go, ale moja łajza tylko prycha mi w odpowiedzi. O ty... To ja chcę się pogodzić, zabrać go do domu, żeby naprawdę nie musiał posuwać się do takich rzeczy, a ten co? Prycha mi tu? Gałgan jeden!

– Wracaj mi tu! – krzyczę za nim, kiedy zeskakuje ze śmietnika i gdzieś pędzi. Oczywiście jego śmietnikowa straż uznała to za znak i również zaczęła na mnie prychać, a jeden – ten odważniejszy osobnik – nawet atakował.

– Kallen! – krzyczę i biegnę za kotem, który uciekał mi z prędkością światłą. Nie biegnij tam, czubie! Nie biegnij w stronę ruchliwej ulicy!

Nim cokolwiek zdążyłem, zrobić usłyszałem głośne trąbienie i pisk hamujących opon.

Nim cokolwiek zdążyłem, zrobić usłyszałem głośne trąbienie i pisk hamujących opon

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Znowu przerwa reklamowa xD

I tak Silverthorn zrobiła to z czystej złośliwości, tak po części, bo również boli ją bark i trochę źle jej się pisze xD

Cause this is pure love //BLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz