Trzydzieści dwa

1.1K 83 67
                                    

media: Green Day - Viva la Gloria (Little Girl)


– Kupiłeś mu rybki, Ceryni? – pyta Jo, która nie wiedziała, czy śmiać się, czy płakać. Chyba myślała, że się zgrywam, kiedy powiedziałem jej, że Kallen zaczął zawracać mi dupę rybkami, więc kupiłem mu dwie i niech się cieszy, dopóki ich nie zeżre. Gościu w sklepie zoologicznym gapił się na mnie jak na kosmitę, kiedy wybierałem na oślep rybki, parę ozdób i co tam tylko potrzeba do akwarium. Przeczuwałem los biednych rybek, więc mi było wszystko jedno.

– Tak, Jo, kupiłem mu, pieprzone, rybki – wzdycham głośno, a Barry parska śmiechem. Czekaliśmy, to znaczy ja czekałem, bo Jo z Barrym się wprosili i również czekają na łajzę, by wręczyć mu ich wspólny prezent. Od nich dostanie słuchawki.

– A czy nie miała być konsola?

– Miała, ale wolał rybki, więc dostanie rybki. Konsola będzie na święta, o ile przed nimi, nie zapragnie mieć pieska, czy coś.

– Zawsze Barry może zostać pieskiem – rzuca uszczypliwie Jo w stronę swojego ukochanego. Ten tylko mamrocze coś pod nosem, co miało brzmieć: po moim trupie.

– Zrobisz dziecku przyjemność... Zobaczysz, kiedy nasze małe słoneczko podrośnie i będzie chciało pieska, to pierwszy będziesz, by spełnić jego prośbę... Ba! Sam zostaniesz tym pieskiem – Jo chichocze z tej wizji. Wyobraziłem to sobie, takiego małego szkraba, ganiającego za Barrym w swojej wilczej postaci.

– To będzie rozczulający widok – oznajmiam, a wilkołak posyła mi spojrzenie, które pytało. po czyjej stronie jestem.

– Jesteście okropni... Czy Kallen nie powinien już być w domu? – dopytuje się.

– Z tego co mi pisał, to jeszcze się wlecze – informuję go. Dziś celowo chciałem wrócić do domu wcześniej, żeby zaskoczyć Kallena, a wtedy Jo uznała, że to nie głupi pomysł i postanowiła zamknąć wcześniej.

W dodatku Kallen wciąż chodzi o kulach, więc trochę mu to zejdzie. Dobrze, że nie wpadł na pomysł, by przyjścia do kawiarni i czekać aż skończę pracę, bo wtedy byłaby wtopa. Kallen wciąż myśli, że siedzę grzecznie w pracy i użeram się z flirtującymi pannami.

    Po ponad pół godziny czekania Kallen w końcu raczył wtoczyć się do mieszkania. Poruszanie się o kulach sprawiało mu już mniej problemów niż wcześniej, aczkolwiek wciąż nie wiedziałem, czy to dobry pomysł, by wrócił do szkoły. Teoretycznie wciąż był na zwolnieniu, ale łajza uparła się, że ma dosyć nudy i postanowiła wrócić wcześniej. Aczkolwiek sądzę, że to był mały przekręt, bo chcąc nie chcąc, musiałem oddać mu telefon, by w razie czego mógł mnie informować o swoim samopoczuciu.

– O, hej... Co wy tu robicie? – pyta z posępną miną. I bądź tu człowieku dobry! Jednak po chwili łajza rozpromieniła się i zaczęła kuśtykać w naszą stronę.

Och, chyba wypadałoby życzyć wszystkiego najlepszego łajzie.

Na całe szczęście Jo, była w tym lepsza, to ona złożyła życzenia za nas wszystkich, a potem wręczyła mu prezent. I tak widziałem, że głowa to skakała, mu bardziej w stronę stolika, gdzie stało okrągła kula, a w niej dwie rybki.

– Dziękuję! – krzyknął, kiedy zajrzał do torby. Najpierw uściskał Barry'ego, a później... zawiesił się. Nie był pewny, czy powinien przytulić Jo, czy też nie, w końcu spodziewa się dziecka. Wampirzyca wyręczyła biednego Kallena i sama go przytuliła.

*

– Okej, rozumiem, że kochasz te rybki, ale to już przesada – mówię, kiedy widzę Kallena, który zamierzał spać z rybkami.

Cause this is pure love //BLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz