Osiemdziesiąt siedem

805 69 36
                                    

media: Melanie Fiona - Monday Morning



Kallen wspominał coś o tym, że mieszka w willi, ale dla mnie to raczej jakiś pałacyk niż willa.

– Czego tu?! – warknął jeden z ochroniarzy, który kręcił się przy bramie. Huh, ciekawe, czy zawsze tutaj się kręcili, czy od momentu, kiedy Kallen zaczął, jakby to ładnie powiedzieć? Harcować?

Kallen co rusz zdawał mi relację z tego, co robi. Oczywiście w głębi duszy bawi mnie to jak cholera, ale przecież nie powiem mu tego? Nie ma sensu nakłaniać go do robienia większych głupot. Karcę go tak od niechcenia, bo naprawdę nie chcę, by zrobił coś naprawdę głupiego. Martwię się o niego. Eva może i teraz pozwala się rozstawiać po kątach, ale taki chyba jest jej zamysł. Pokazanie Kallenowi, że on tutaj rozdaje karty, a później... Nie będzie ciekawie.

– Do Kallena? – odpowiadam dla tego gburowatego ochroniarza. Wkurza mnie. Tak jak wszyscy tutaj.

– Kogo? – on naprawdę jest taki głupi, czy co?

– Kallen Bakeneko? – próbuję rozjaśnić coś mu pod tą łysą czaszką, ale typ chyba odporny jest na jakąkolwiek wiedzę.

– Kallen Euraidd? Teraz coś ci mówi? – irytuje się. Nie wierzę, że tacy debile w ogóle tutaj są. Chociaż to by wyjaśniało, dlaczego Eve podejmuje tak głupie decyzje, w końcu widząc dziennie tylu debili, to sam, bym zidiociał.

– A ty to kto? – myślę, że powinniśmy zacząć od tego.

– Ceryni! – na moje szczęście moja łajza znalazła się obok i uratowała mnie – Macie go wpuścić!

– Ale...

– Wpuście go! Teraz! – krzyczy, a ochroniarz pokornie otwiera mi bramę. Przechodzę przez bramę, a ochroniarz spogląda na mnie pogardliwie.

– Tak się cieszę, że cię widzę! – mówi szczęśliwy.

– Przecież obiecałem ci, tak? – pytam, a Kallen uśmiecha się delikatnie.

– A tak w ogóle, co takiego zrobiłeś, że łazi tutaj ochrona? Czy po prostu zawsze była?

– Próbowałem uciec – oświadcza dumnie.

– Kallen – wzdycham głośno.

– Nie zamierzałem uciekać – broni się – Chciałem ją tylko wkurzyć.

– Kallen... Proszę cię, przystopuj z tymi ekscesami – proszę go.

*

– Czuję się tutaj jak w więzieniu – mamrocze Kallen.

– To masz bardzo luksusowe więzienie, wiesz?

– Załatwiła mi szofera, który odwozi mnie i przywozi ze szkoły.

– To chyba nie tak źle, co? – obejmuję kotołaka.

– Nie mogę nigdzie wyjść, ani po lekcjach, ani teraz – mocniej mnie przytula – Nudzę się tutaj.

– A u mnie się nie nudziłeś, tak?

– Też, ale... Ty byłeś lepszy, nawet nuda z tobą była ciekawa – uśmiecham się, słysząc jego próby komplementów. Całuję go w czoło i w sumie tyle z czułości, bo ktoś zaczął pukać do drzwi sypialni kotołaka. Ten odsuwa się ode mnie i idzie otworzyć drzwi.

– Pani Eva... – zaczyna kobieta, a Kallen jej przerywa.

– Zaraz – mamrocze.

– Pan Cigfran też ma przyjść – dodaje.

Trochę obawiam się tego, co może się stać.

– Chodź Cery, zanim wyśle tego bezmózga ochroniarza – mówi, a ja parskam śmiechem.

Eva czekała na nas w salonie, kiedy mnie zobaczyła, spojrzała na mnie pogardliwie, ale nic nie powiedziała. Zawsze jakiś postęp.

– Kallen, dlaczego nie poinformowałeś mnie, że zapraszasz gościa? – pyta spokojnie. Od razu domyślam się, że raczej nie robi tego z prawdziwej troski. Raczej na pokaz.

Zamierza mi pokazać, że interesuje ją jego życie? A ja niby tego nie robiłem?

– Bo to nie twoja sprawa?

– Myślę, że moja, w końcu to mój dom. A ja nie życzę sobie obecności tego konkretnego wampira – oznajmia.

– Ale ja sobie życzę! Nie zabronisz mi tego! – wydziera się na nią.

– A właśnie, że tak – przechyla delikatnie głowę, a Kallen aż kipi ze wściekłości. Dotykam jego ramienia.

– Nie warto, Kallen – szepczę cicho – Po prostu sobie pójdę – wzruszam ramionami.

– Nie może mi zabraniać, widywać się z tobą, ani z moimi starymi znajomymi! – krzyczy.

– Nie unoś się, dziecko – Eva prosi Kallena.

– Zamknij się już w końcu! Cery to mój chłopak i będzie tutaj przychodzić, kiedy będzie chciał – oświadcza i całuje mnie. Jestem zaskoczony, więc nie odwzajemniam go w pierwszej chwili.

– Chodź, Cery – łapie moją dłoń i ciągnie mnie. Liczyłem, że pójdziemy do jego pokoju, ale Kallen miał inne plany.

– To chyba nie jest najlepszy pomysł – mówię, kiedy kierujemy się do wyjścia z posiadłości.

– Właśnie, że jest – mówi.

– A dokąd w ogóle idziemy? – pytam.

– Nie mam pojęcia – warknął w odpowiedzi.

*

– Zamierzasz ze mną gdzieś uciec? – pytam, siedzieliśmy na przystanku autobusowym.

– Chciałbym, ale raczej daleko nie uciekniemy – mamrocze – Ja tam nie wrócę, Cery.

– Będziesz musiał – tłumaczę mu – Dobrze wiesz, że nie mogę nic zrobić.

– A nie możesz złożyć papierów i starać się o prawa? – spogląda mi prosto w oczy.

– To nie takie proste – zaczynam. Chciałem zasięgnąć jakichś informacji, ale kiedy dowiadywali się, z kim będą musieli się zmierzyć, rezygnowali. Boją się jej.

Nawet gdybym spróbował udowodnić jej, że wygrała sprawę w nieczysty sposób, wszyscy będą przeciw mnie.

Nie rozumiem, dlaczego się jej tak boją? To tylko starsza kobieta.

To co, że ma dużo pieniędzy? Nie powinno to sprawić, że jest traktowana jak jakiś Bóg.

I co w tym wszystkim robi Kallen? Boję się o niego, ale nie mogę nic zrobić.

– Cery?

– Tak?

– Nie zostawisz mnie, prawda?

– Nigdy


Nie podoba mi się ten rozdział

Cause this is pure love //BLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz