Dziewięćdziesiąt jeden

801 76 38
                                    

media: Avantasia - The Tower


Kallen

Do mojego pokoju weszła gosposia i zaczęła odsłaniać zasłony w moim pokoju. Burknąłem coś tylko pod nosem.

– Wstawaj śpiochu – powiedziała radośnie. Mdli mnie na sam dźwięk jej przepełnionego radością głosu.

– Nie chcę – mamroczę i przewracam się na drugi bok.

– Źle się czujesz, Kallen? – kobieta podeszła do mnie i położyła dłoń na moim czole – Masz gorączkę, poinformuję twoją babcię o twoim stanie – mówi. Wolałbym raczej nie widzieć Evy do końca swoich dni. Od momentu, kiedy zabrała mnie od Cery'ego, unikam jej. Nie odpowiadam na jej wołania, po prostu siedzę w pokoju i czekam.

Czekam na dzień, w którym skończę osiemnaście lat i wyniosę się stąd.

A ona mnie nie zatrzyma, bo nie będzie miała już takiego prawa.

Cery pewnie się martwi, że nie daję znaku życia, ale nie mam telefonu i raczej mieć go nie będę. A nie mam żadnych oszczędności, by kupić sobie nowy.

Powinienem poprosić wampira o drugi telefon i mieć dwa. Przecież, kiedy Cery zabierał mi komórkę w ramach szlabanu, miałem drugą – schowaną, tak, by wampir nie wiedział.

Ile ja bym dał teraz mieć zapasowy telefon? Muszę coś wymyślić i to szybko...

Leżę i czekam, aż Eva przyjdzie, ale zamiast niej zjawia się Durren z moim śniadaniem, podaje mi je, a sam siada na obrotowym krześle.

– Pożyczysz mi telefon? – proszę go.

– Nie ma sprawy, ale po co?

– Jeśli ci powiem, to sprzedasz mnie Evie, więc... Zachowam to dla siebie – burczę pod nosem.

– No bez przesady, raczej po tym, co odstawiła ostatnim razem, rozumiem, jak musisz się czuć – mówi – Powiedz, co chcesz zrobić, a ja ci pomogę – uśmiecha się łagodnie.

– Chcę poprosić Cery'ego o nowy telefon, który będę ukrywać przed Evą – wiem, że to strzał prosto w głowę i Durren mnie sprzeda, ale może wkurzę tym tak Evę, że wyśle mnie do jakiejś szkoły z internatem? Wtedy będę mieć jakieś szanse na spotkanie z wampirem.

– Raczej ci tego osobiście nie przyniesie, a jak zaadresuje paczkę do ciebie, to Eva ją przechwyci, więc... Może niech przyjdzie ona do mnie? – proponuję.

– Nie jestem aż tak naiwny. W sumie to... Gdzieś to mam, pewnie i tak polecisz na skargę i tak – poddaję się. Lepiej nie kłaść w nich wiele nadziei.

– Trochę koloryzujesz, młody.

– Mimo wszystko, to bez sensu – kręcę głową.

*

– W tym tygodniu opuściłeś aż trzy dni zajęć, możesz mi to wytłumaczyć? – pyta Eva.

– Niestety nie mogę.

– Kallen – mówi karcącym głosem.

– Zamierzasz mnie ukarać? Proszę bardzo, nie zależy mi. Ty będziesz mieć na sumieniu – oświadczam – A i gdybyś tak z łaski swojej mogła poinformować Cery'ego, że nie musi się obwiniać, bo wszystko będzie twoją winą.

– Czy ty mnie próbujesz szantażować? – marszczy oczy.

– Nie mam pojęcia. Raczej szukam alternatywnych rozwiązań, bo ostatnim czasem czuję się jak więzień...

– Czemu tak mnie, nienawidzisz? – pyta.

– Jesteś głupia? Rozdzieliłaś mnie z Cerym. Wiesz, przeżyłbym fakt, że muszę z tobą mieszkać, ale ty nawet zabraniasz mi się z nim spotykać, ba! Nawet nie mogę się z nim skontaktować! W ogóle z nikim nie mogę się skontaktować. Sądzisz, że będę potulny jak baranek?

– Jesteś jak twoja mama. Ona też była taka... buntownicza – uśmiecha się lekko.

– Ty lepiej nie wspominaj mi o niej, bo dobrze zrobiła, spierdalając od ciebie.

– I co z tego miała? Zginęła, bo wplątała się w złe towarzystwo. Myślała, że da ci normalne życie, a co dostałeś? Nic. Puszczała się, żeby spłacić dług, który zaciągnęła, by ukryć siebie i ciebie przede mną. Udało jej się? Nie, bo dług rósł z każdym dniem, więc w końcu dostała zakończyła tak, jak ją ostrzegałam. Powinnam już wtedy zainterweniować, a nie czekać

– Wiesz co? Sam poszedłby robić to samo, co moja matka, jeśli to oznaczałoby, że przestaniesz się wtrącać w moje życie... I przyznam, że sprytnie to sobie wymyśliłaś... Przez ten cały czas wiedziałaś, gdzie jestem, nie? Wolałaś, żeby wychował mnie ktoś obcy, bo ty nie zamierzałaś się podjąć tego?

– Dzieci to tylko kłopot – mówi.

– Jesteś pierdolnięta. Może powiesz mi, czego ty w ogóle, ode mnie chcesz? Bez powodu nie zjawiłabyś się przecież. Czegoś chcesz, tylko czego...?

– Jeszcze się nie domyśliłeś? – dziwi się – Niedługo umrę i ktoś musi to wszystko przejąć. Przejąć dziedzictwo rodu Euraidd, a ty Kallenie jesteś pod tym względem idealny. Nie tylko ze względu, że jesteś moim wnuczkiem, ale przez to, że potrafisz przybrać inną – groźniejszą formę.

– Mówisz, że powinienem przybrać tą tygrysopodobną formę i oderwać ci łeb? – rzucam ironicznie. W ogóle to nie trzyma mi się kupy, ale raczej Eva nie kłamałaby mi. Nie rozumiem, dlaczego jej tak na tym zależy. Nawet jeśli to wszystko będzie należeć do mnie to... Pozbędę się tego. Po tym, co mi zrobiła... Nie byłbym w stanie mieszkać w tej willi, czy wydawać jej pieniądze. Wszystko oddam na bezdomne kiciusie.

– Nie żartuj sobie. Od wielu pokoleń Euraidd'owie nie potrafili przybrać tej formy. Byliśmy jedyną rodziną, która była w stanie tego dokonać. Czy ty w ogóle zdajesz sobie ze swojej wyjątkowości bycia kotołakiem? No tak, jak możesz coś wiedzieć, skoro wychowywał cię wampir, a wilkołak pomagał ci poskramiać twoją naturę.

– Nawet jeśli jestem taki, zajebiście, wyjątkowy, to nie zmienia niczego. Mogliśmy dojść do porozumienia, ale ty wolałaś odstawić jakieś show. I teraz spodziewasz się, że padnę przed tobą i będę dziękować? Musisz mieć sporo nasrane w łbie.

– Słownictwo – upomina mnie.

– Jebie mnie to, wiesz? A teraz, droga babciu od siedmiu boleści, idę do swojego pokoju i nie zamierzam z niego wyjść nie wcześniej niż w dniu moich osiemnastych urodzin – oświadczam.

– Urodziłeś się osiemnastego lipca – mówi – Nie piętnastego września – dodaje.

Nie wiem, czy to przejaw jakieś dobroci z jej strony, bo to oznacza, że moje męki będą krótsze o dwa miesiące.

Wolałbym raczej nie mieć z nią już nic wspólnego, ale... Czy mam inny wybór? Poza pozbawieniem się życia?

Oczywiście nie zrobię tego, bo Cery na mnie czeka i nie chciałbym sprawiać mi przykrości. To ze względu na niego, nie poddałem się jeszcze i nie poddam. W końcu moja śmierć na pewno go zaboli. O ile o mnie do tego czasu nie zapomni. Co może być nawet prawdopodobne, skoro nie będziemy mieć żadnego kontaktu...

Już nie wiem, co będzie z nami.


Tak sobie Silverthorn patrzy na swoje notatki i widzi, że całość powinna zakończyć się jednak przed 100 rozdziałem... Ups, czy Silverthorn właśnie zdołowała swoich czytelników tym, że zbliżamy się do końca kotołaka? 

Ta setka rozdziałów w ogóle nie była planowana i jak do tego doszło, że jest tutaj tyle tych rozdziałów to nie mam pojęcia. Pewnie teraz wiele osób będzie unikać tej książki widząc taką ilość rozdziałów xD 

Cause this is pure love //BLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz