Sześćdziesiąt osiem

1K 89 72
                                    

media: Shakira - Whenever, Wherever


Kallen

– Próbujesz mnie udusić, słodziutki? – pyta Cery, a ja tylko ciaśniej go obejmuję. Ze wszystkich określeń, jakimi mnie raczy, to słodziutki jest bardzo urocze. Łajza też ma swój urok. Śmietnikowa znajda też. A ze wszystkich trzech określeń to słodziutki jest wręcz nagrodą. Kiedy byłem młodszy, raczył mnie tym określeniem bardzo często. Wystarczyły uszka, ogon i usiąść mu na kolanach i przytulić go. Jak widać, wciąż to działa.

– Cierp. Dałeś nogę na tydzień, należy ci się – oświadczam.

– Rozumiem – mówi w pełni pogodzony, że spędzimy tak trochę czasu. Wciąż nie potrafię uwierzyć, że wampir odwzajemnia moje uczucia. Oczywiście wciąż... jestem sceptycznie nastawiony, ale Cery nie okłamałby mnie. Po prostu... Nie spodziewałem się takiego obrotu sprawy. Zawsze sądziłem, że albo zaakceptuje moje uczucia, ale nic z tego nie będzie, albo będzie. W żadnym scenariuszu nie przewidziałem, że Cery tak się wystraszy i zniknie na tydzień, a kiedy wróci, to wszystko będzie jak z bajki.

Mam prawo czuć niepokój.

– Gdzie tak właściwie byłeś? – pytam i odsuwam się od niego, ale tak odrobinkę. Wciąż zamierzam go przytulać na śmierć.

– Tu i tam – mówi wymijająco.

– Czyli? Proszę o dokładne współrzędne.

– A co zamierzasz upewnić się, że aby na pewno byłem grzeczny? – droczy się ze mną.

– A żebyś, kurwa, wiedział – powiedziałem i dostałem pstryczka w nos.

– Auć, za co?

– Za przekleństwa.

– Ciekawe kto mnie tego nauczył. W dodatku sam nie jesteś święty.

– Cichaj już, to ja robię za osobę odpowiedzialną w tym związku.

– Chciałbyś – mówię i schodzę mu z kolan, by znaleźć Wampirka. Może uda mi się go namówić, żeby pokąsał Cery'ego? W końcu jego też zostawił samego na tydzień.

Kiedy tylko zlazłem mu z kolan, ktoś zadzwonił do drzwi, więc Cery poszedł otworzyć, a ja ściągnąłem Wampirka ze stołu.

– O wróciłeś – Jo pewnie była świadoma, że Cery wrócił wcześniej, ale jak na dobrą przyjaciółkę poczekała na swoją kolej. Uśmiechnęła się wrednie i uderzyła wampira butem, a jeśli mam być dokładny to kapciem. Wiedziałem, że jakikolwiek przedmiot w dłoni wściekłej wampirzycy, zamienia się w artefakt śmierci, ale nie sądziłem, że zwykły kapeć może być taki niebezpieczny.

– To nie fair – mówię – Ja dostałem książką od chemii – skarżę się. Mimo wszystko tamto bolało mocniej.

– Ty wredna kobieto, kotołaka mi uderzyłaś? – nie wiem, czy Cery błaznował, czy naprawdę się zainteresował tym, że dostałem książką, ale podszedł do mnie i przytulił mnie i pomiział po główce.

– Nie zbliżaj się do niej, bo niebezpieczna z niej kobieta – mówi i spogląda na wampirzycę, która postanowiła zawrzeć rozejm.

– Masz szczęście, Ceryni, bo inaczej musiałabym ukryć twoje zwłoki gdybyś postąpił inaczej – uśmiecha się – A wywiń jeszcze raz taki numer, to zmienię tego kapcia na szpilki.

Auć, nawet mnie to zabolało. Jednak wiem, że Cery nie zrobi niczego już głupiego. Chyba, nie zrobi. Raczej wolałbym, żeby nic takiego się nie powtórzyło.

Cause this is pure love //BLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz