Siedemdziesiąt trzy

963 81 31
                                    

media: Richard Marx - Right Here Waiting


Kallen

Czekałem aż wypuszczą wampira z sali zabiegowej. Właściwie to nie wiem, jak znalazłem się w szpitalu. Jo powiedziała mi, że straciłem przytomność, a Daniel mamrotał coś o tygrysie... Niewiele z tego rozumiem. Kiedy zapytałem się go, co z Cerym powiedział mi, że jest na sali zabiegowej, gdzie oglądają jego ramię.

To akurat pamiętam, wampir rzucił się pomiędzy mnie, a wilkołaka i został ugryziony.

Pamiętam z lekcji, że wilkołaki dla wampirów są naturalnymi wrogami i ich ugryzienie dość długo się regeneruje, bądź w ogóle. Podobnie jest z wilkołakami ugryzionymi przez wampira...

Przyznam się, że zjebałem całą sprawę, bo tylko trzeba być debilem, by w swojej kociej formie próbować walczyć z wilkołakiem. Robiłem to dla Cery'ego! Nie chciałem, by Louis spotkał się z Cerym! Czego on w ogóle od niego chciał?!

Jednak pamiętam coś jeszcze... Że przez kilka sekund nie byłem uroczym kociakiem, a czymś większym... To miał, na myśli, mówiąc tygrys, Daniel?

Stałem się tygrysem?

To w ogóle możliwe? Może coś im się przewidziało? Przecież... Chyba odkryłbym sam, że potrafię przybierać formę większego kiciusia? A może zrobiłem to przypadkiem...? W końcu chodziło o Cery'ego, byłem wściekły na Louisa. Chciałem... Chciałem, by cierpiał, ale... będąc małym kiciusiem, to ja wcale nie jestem drapieżną bestią!

Atakowałem kostki Cery'ego i ten zawsze uśmiechał się z politowaniem, patrząc, jak się staram.

Może chodziło o to... O jakiś moment, który pozwolił mi osiągnąć maksimum mojej... mocy?

    Kiedy Cery wyszedł, był bledszy niż zazwyczaj, ale chyba go rozumiałem, szpitali to on nienawidził całym swoim sercem. Po usłyszeniu jego historii jakoś głupio mi się zrobiło, że musiał mnie przekupywać, żebym poszedł z nim na badania kontrolne.

– I czego beczysz? – daje mi pstryczka w nos. Oczywiście robi to zdrową ręką. Prawa ręka leżała bezwładnie wzdłuż ciała... Czy... Jest sprawna?

– Twoja ręka...? – spojrzałem na wampira, ale poza rozmytą plamą to niewiele widziałem. Łzy skutecznie zasłaniały mi wszystko.

– Okej. Będę nią ruszać – próbuje wzruszyć ramionami, ale tylko krzywi się z bólu.

– Chodźmy do domu, Kallen.

*

Starałem się nie spuszczać wampira z oczu, bo teraz był większą sierotą, niż ja potrafię być.

Oczywiście blondyn nie rozumiał faktu, że próbuje mu pomóc.

– Przywiążę ci tę rękę! – krzyczę zbulwersowany, kiedy wampir znów próbuje unieść rękę i omal nie niszczy niczego w akcie zemsty za ból.

– Daj to – mówię i biorę od niego kubek – Sierota.

– Ty... Nie pozwalaj sobie na dużo – mówi uszczypliwie, ale uśmiecha się z wdzięcznością.

Nie zdążyłem nawet zanieść kawy Cery'ego do salonu, bo ktoś zaczął się dobijać do drzwi.

Jeśli to Louis to wyleje na niego kawę, bez żadnych skrupułów. To jego wina, że Cery... Dobra moja też, ale on ponosi większą winę.

– Otworzyłbym – mruczy niezadowolony Cery, który będzie musiał się pogodzić, że przez ten czas, zanim jego ramie wróci do sprawności, to ja będę mu usługiwać. Teraz czuję niesprawiedliwe traktowanie, bo kiedy ja byłem chory, albo miałem złamaną nogę, to wampir jakoś olewał ten fakt.

Cause this is pure love //BLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz