Czterdzieści siedem

1K 93 45
                                    

media: Ignis Fatuu - Neue Ufer


– Gdzie zgubiłeś kotołaka? – pyta Barry, który przylazł do mnie pod pretekstem pożyczenia szklanki cukru, ale prawda jest taka, że jego ciężarna żona po prostu rozstawia go po kątach. Z racji, że na świat niedługo przyjdzie mała Cynthia, Barry wolał nie denerwować swojej żony.

– Wyrzuciłem go na zakupy – mówię. Daje mi to, jakąś godzinę na jako takie ogarnięcie mieszkania nim wróci i zacznie mi przeszkadzać. Umyję sobie okna, może nawet umyję podłogę.

– Z miłą chęcią bym wysłuchał cię, ale jak wróci Kallen to będę musiał znaleźć jakieś trudne zajęcie dla niego, albo zmusić go do zabrania swojego chłopaka na randkę, a obiecałem łajzie, że nie dam mu żadnych pieniędzy po tym, jak całe kieszonkowe stracił na prezenty.

– Wydaje się...

– Być złem wcielonym? – dokańczam za przyjaciela.

– Sam nie wiem... Taki neutralny? Ale bije od niego dość dziwa aura...

– Czyli ty też to zauważyłeś? Niedawno u nas nocował, myślałem, że gówniarza rozszarpię – żalę się, wycierając parapet.

– Co zrobił?

– Zaczął mi zarzucać, że jestem nieodpowiedzialnym opiekunem dla Kallena.

– Żartował sobie? Stary, wychowujesz Kallena od dziesięciu lat, chyba lepiej wiesz, co dla niego jest dobre, a co złe.

– Właśnie. Wiesz jak to Kallen w swojej kociej formie totalnie mu odwala, więc ganiał po mieszkaniu jak pojebany, aż w końcu wyjebał się w szafkę – uśmiecham się na samo wspomnienie tego epickiego wydarzenia.

– Powiedz, że to nagrałeś.

– Nie, następnym razem włączę kamerę w telefonie i będę nagrywać – oznajmiam – Ale wracając do tematu, olałem sprawę, bo to nie pierwszy raz kiedy przywalił łbem w tę szafkę i rzuciłem, w żartach, oczywiście, że jak mi ją rozpieprzy to z kallenowego kieszonkowego nieco ubędzie na naprawę jej. Niestety wyszło mi to zbyt poważnie, bo marny człowieczek zaczął krzyczeć, że jestem nieodpowiedzialny i gdyby mógł, to podpaliłby mnie, albo wyciągnął z kieszeni wodę święconą i zaczął mnie polewać.

– Serio? – dziwi się wilkołak – Przecież to Kallen – mówi. Właśnie tak, to przecież Kallen, więc nikogo nie powinno to dziwić, że ma jakiegoś pradawnego skilla wytrzymałości. A może koty naprawdę mają dziewięć żyć?

– Poczekaj na najlepsze. Kallen interweniuje i uspakaja chłopaczka, a później idzie do swoich rybek, które chyba miały dość obecności marnego człowieczka w swoim towarzystwie i popełniły samobójstwo, by cudownie odżyć, jak tylko zobaczyły Kallena, chyba nawet uznały, że zeżarcie przez kotołaka to wcale nie taka zła śmierć.

– Dziwne... Jesteś pewien, że to człowiek?

– Śmierdzi jak człowiek, więc jest człowiekiem.

– Może hybryda?

– Nieee... Że niby to on sprawił, że rybki zdechły i cudownie ozdrowiały... Zwykły czarownik nie daje sobie rady z takim zaklęciami i że niby hybryda miałaby dać?

– Jakaś iluzja? – podsuwa kolejne rozwiązanie – I, Cery?

– Nom?

– Od kiedy wampiry mogą mieć wysypkę?

– Co? Od nigdy... O czym ty gadasz...

– Twój kark... Jest czerwony – informuje mnie, a ja kładę dłoń w miejscu, gdzie widnieją ślady po zębach Kallena.

Cause this is pure love //BLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz