Sześćdziesiąt pięć

944 88 39
                                    

media: Anastacia - Left Outside Alone


Kiedy przebudziłem się w środku nocy, zauważyłem Kallena śpiącego obok mnie. Oczywiście był w swojej kociej formie.

Teoretycznie powinienem go teraz wyrzucić z łóżka, a później z pokoju, ale ten jeden raz postanowiłem mu darować i wziąłem tego małego czubka i położyłem bliżej siebie, byłem nawet tak wspaniałomyślny i przykryłem go kołdrą, bo pewnie niedługo zmieni się w człowieka i pewnie będzie mu zimno.

Objąłem tego nieokrzesanego kiciusia i zamknąłem oczy.

    Kolejny raz obudziłem się na jakąś godzinę przed budzikiem. Właściwie to nie potrzebowałem nastawiać sobie budzik, ale ktoś bardzo często lubi spać ze mną. A ja nie zamierzam go za każdym razem budzić.

Jak przypuszczałem Kallen zdążył zmienić się w człowieka, więc teraz obejmowałem jego ludzkie ciało, które zdążyło owinąć się wokół mojego.

   Odgarnąłem białe włosy, na co Kallen uśmiechnął się przez sen. Przyjrzałem się jeszcze raz tej poobijanej mordzie. Gdybym tylko wiedział, komu mam przywalić zrobiłbym to bez wahania. Nie rozumiem, dlaczego tak bardzo się wzbrania i nie chcę mi powiedzieć, kto to mu zrobił. Pewnie robi to, żebym temu gnojkowi nie obił mordy, ale... Skoro on tłucze mi kotołaka, to ja również mam prawo go stłuc.

– Doberek, Cery! – łajza w końcu raczyła otworzyć swoje złote, zaspane, ślepia – Mogę nie iść dziś do szkoły? – pyta, jak każdego ranka.

– Ten jeden raz – nie wdaję się w żadną słowną dyskusję, tylko zgadzam się od razu.

– Popsułeś się? – zdziwił się. Wyciągnął rękę i zaczął pukać mnie po czole – Gdzie jest prawdziwy, Cery? Mów, co żeś zrobił z moim Cerym!

– Możesz dziś zostać w domu, naprawdę – powtarzam.

– Okej... To ja jednak wolę iść do szkoły – mamrocze i przewraca się na drugi bok. Wciąż mam godzinę snu. Aczkolwiek wiem, że i tak nie wyrzuci się z tego łóżka.

– A zostaniesz też w domu? – pyta i odwraca głowę.

– Nie – mówię.

– No weź!

– Nie ma szans. Ty możesz się lenić cały dzień, ale ja idę do pracy – kłamię, w ogóle nie zamierzam iść do pracy, bo już wczoraj załatwiłem sobie wolne na dziś dzień, ale Kallen nie musi o niczym wiedzieć.

– To dobranoc – mówi i narzuca na siebie kołdrę.

– Idę zrobić ci śniadanie, czubku.

– Sam nim jesteś.

– Ty, nie przeginaj, bo jeszcze dziś zamieszkasz na śmietniku.

Przygotowuję mu na śniadanie gofry i kakao, które tak bardzo ubóstwia. Pofatygowałem się nawet o przyniesienie mu ich do łóżka.

– Chwila, chwila... Jesteś chory, Cery?

– Co? Nie!

– O boże! Ile ci zostało? Miesiąc życia?

– O czym ty mówisz...?

– O nie! Nie masz nawet miesiąca?! I kto mnie przygarnie? Naprawdę będę musiał zamieszkać na śmietniku z kiciusiami?

Nie wiem, czy Kallen faktycznie robi z siebie debila, czy za tym stoi coś innego.

– Ty już tak nie narzekaj, cieszyłbyś się, gdybyś zamieszkał z kiciusiami na śmietniku.

Cause this is pure love //BLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz