Dwadzieścia dziewięć

1.1K 101 49
                                    

media: Arash - Temptation


Kiedy dotarłem na miejsce zdarzenia, Kallenowi pomagała jakaś kobieta. I jeśli dobrze zgaduję, to ona prowadziła samochód.

– Jesteś cały? – pyta roztrzęsiona. Kotołak kręci głową i unosi głowę, kiedy mnie dostrzega, jego wyraz twarzy, się zmienia. Zastyga w przerażeniu i czeka. Naprawdę miałem ochotę go zbesztać za jego bezmyślne działanie, ale widać, że coś go boli, więc odkładam chęć zamordowania go. Później się nad nim poznęcam.

– Proszę się uspokoić – proszę kobietę, która nie wie, co powinna zrobić. Czuje się winna temu, że omal nie zabiła chłopca, a raczej kota, bo Kallen musiał zmienić się w ostatniej chwili.

– On wyskoczył mi tak nagle! Nie wiedziałam co robić! – krzyczy spanikowana, a ja w tym czasie chwytam swoją znajdę.

– Zabiorę go do lekarza – informuję kobietę – A co pani zrobi, to już nie moja sprawa, nie zamierzam mścić się za ten występek, bo wina również leży po jego stronie – właściwie to cała wina leży po stronie Kallena, ale nie zamierzam tracić zbędnego czasu i tłumaczyć kobiecie, że to nie jej wina, a tylko Kallena. Przecież nikt nie kazał mu odstawiać fochów. Mogliśmy porozmawiać jak dwoje cywilizowanych ludzi. Ten wolał czmychnąć. Nawet mi go nie żal... Dobra, odrobinę jest mi go żal, ale tylko odrobinę.

*

– Skręcona – mówi lekarz, a ja w myślach gratuluję swojej znajdzie, bo teraz uziemił się. I to dosłownie. Nie zamierzam brać specjalnie wolnego i dbać o niego. Niby dlaczego? Najbardziej to zawinił on. Chociaż gdybym nie unikał nastolatka, nic z tego by się nie stało.

Nie mniej, stało się, teraz Kallen będzie ponosić konsekwencje swojego czynu, a mnie może będą mniej męczyć wyrzuty sumienia spowodowane tym, że straciłem kontrolę nad sobą i skrzywdziłem Kallena.

    Widziałem wzrok lekarza, który przypatrywał się ranie na ramieniu Kallena. Właściwie to jestem niemal pewien, że gdyby nie moja obecność zacząłby się wypytywać o to skąd Kallen to ma. Chociaż nie, nie musiał, jego wzrok, już sam mówił wszystko. Pewnie nawet nie uwierzył w to, że Kallena potrącił samochód.

    Jak tylko stąd wyjdziemy, zgłosi, gdzie trzeba. Och, już to słyszę, że ma podejrzenia, że znęcam się nad nastolatkiem. Żadnego wypadku nie było, a ja w furii zepchnąłem kotołaka ze schodów, czy również coś absurdalnego. Nienawidzę tego. Nienawidzę tego, że każdy widzi we mnie żądną krwi bestię. Poza tymi dwoma razami z Kallenem - w roli głównej - nigdy nie straciłem nad sobą kontroli. Ale czy kogoś to interesuje? Oczywiście, że nie, bo każdy wampir ma problemy z agresją to ja też. Cholerne stereotypy!

Kallen

Powiedzenie, że Cery był zły, to było łagodnym określeniem. Jestem pewien, że gdyby miał okazję, to wpakowałby mnie do śmietnika, kopnął go i uciekł w przeciwną stronę. Nie miałem mu tego za złe. Sam byłem na siebie zły, że postąpiłem tak głupio, więc karę, którą zamierzał mi dać, zamierzałem przyjąć jak prawdziwy facet – bez narzekania.

– Telefon – mówi, a ja posłusznie oddaję mu urządzenie – Za dwa tygodnie dostaniesz... I szlaban na TV. I nawet nie próbuj oszukiwać, bo jak będę w pracy, a ty będziesz gnić przed kanapą, to nie ręczę za siebie – mówi gniewnie. Przez chwilę wpatruje się we mnie ze złością, po czym obejmuje mnie mocno.

– Cholera... Wiesz, ile strachu mi napędziłeś?

Mogę tylko zgadywać, zresztą sam się bałem. Myślałem, że już po mnie.

– Przepraszam – zacząłem płakać. To było straszne! Gdybym nie zmienił się w człowieka, kto wie, jakby się to skończyło?

– Już nie becz łajzo, bo zaraz ja zacznę beczeć.

– To becz – oplatam go ciaśniej ramionami.

*

W niedzielny wieczór Cery przyszedł do mnie z moim telefonem.

– Napisz do kogoś, żeby przesyłał ci notatki z lekcji, telefon będziesz dostawać, by nadrabiać zaległości – oznajmia – Lepiej, żebyś był na bieżąco niż w tyle i później to nadrabiał – tłumaczy.

Grzecznie biorę od niego telefon i piszę do bliźniaków i Marcusa, czy mogliby mi przesyłać notatki. Jednocześnie informuję ich, że przez jakiś czas nie będzie mnie w szkole, bo miałem wypadek oraz że nie będę mógł się z nimi kontaktować, bo mam szlaban na komórkę.

    Pierwszy odpisuje Marcus, który obiecuje mi, że będzie wysyłać mi wszystkie notatki na bieżąco, również życzy mi szybkiego powrotu do zdrowia. Jak miło z jego strony.

   Marcus przeprowadził się niedawno do naszego miasta i co najlepsze chodzi do tej samej szkoły, co ja z bliźniakami. To nasz ostatni rok i od przyszłego roku zaczynam szkołę średnią. Oczywiście mój wybór padł na tą naprzeciwko kawiarni Jo. Uznałem, że to będzie najlepsze rozwiązanie, w trakcie dłuższych przerw będę mógł wpadać do Cery'ego, a nawet przychodzić po zajęciach do niego i czekać, tak jak zazwyczaj to robię.

– Dobra już nie zgrywaj takiego pochłoniętego lekturą, ze mną możesz posiedzieć i pooglądać TV – oznajmia, chyba żal mu się zrobiło mnie.

– Cerry? – spoglądam na blondwłosego wampira.

– Co tam znajdo?

– A pójdziesz nakarmić kiciusie? – spoglądam na niego. Zawsze je karmiłem, ale poruszam się o kulach i tak trochę mi ciężko.

– Pójdę – mówi, a ja uśmiecham się promiennie – Ale żeby to było ostatni raz kiedy nasyłasz na mnie swoje śmietnikowe imperium.

– To nie śmietnikowe imperium! Połowa tych kotów ma właścicieli!

– Śmietnikowe imperium, a ty panoszysz się tam jak ich cesarz – mówi stanowczo.

Cery i jego śmietnikowe porównania. Chyba nigdy nie pozwoli mi zapomnieć, gdzie mnie znalazł...

*

Korzystając z nieobecności Cery'ego, który uznał, że nie zamierza brać wolnego, by mnie niańczyć, szperałem sobie w jego sypialni.

    W szafie znalazłem wielki karton, a w nim różne szpargały związane z moją edukacją. Jakieś durne zaproszenia na festyny, czy inne głupie okazje. Pamiętam, że zawsze czułem się głupio, bo poza Cerym nie miałem nikogo, więc zawsze było mi smutno, że nie mogłem wręczyć zaproszenia babci, by przyszła do szkoły i popatrzyła, jak mówię,  specjalnie dla niej wiersz. Cery również starał się, by nie przydzielano mi żadnych rol w tych teatrzykach, ponieważ to było krzywdzące dla mnie, ale jak wszyscy to wszyscy. Ostatecznie to on chodził na każde przedstawienie i robił za moje duchowe wsparcie.

     Chociaż powinienem traktować Cery'ego jak członka swojej rodziny, to nie potrafię. Nie potrafię widzieć w nim rodzica, czy starszego brata. Nawet na kuzyna się nie nadaje. Traktuję go po przyjacielsku, bo nie potrafię inaczej. I wiem, że on też traktuje mnie jako swojego najlepszego przyjaciela, chociaż czasami zdarza mu się bawić w przykładnego opiekuna. Fakt, kiedy byłem młodszy, to był strasznie troskliwy, ale byłem dzieckiem, nie mógł pozwolić sobie na tyle swobody, co dziś.

    Najchętniej wyrzuciłbym te śmieci, ale skoro Cery je wciąż trzyma, to chyba nie chcę o mnie zapomnieć. Wiem, jak to z wampirami jest, skoro żyją dłużej niż inni, ich pamięć różni się od mojej. Potrafią szybko zapomnieć. Kiedyś... Poznam kogoś, wyjadę, założę rodzinę, będę rzadziej odwiedzać go, aż w końcu umrę. Cery będzie żyć, a po krótkiej żałobie zacznie mnie stopniowo zapominać, najwidoczniej ten karton ma za zadanie zapobiec temu. To... To... Dość wzruszające. Również to świadczy o jego naturze, że nie jest taki jak inne wampiry – zimne i wiecznie spragnione krwi, czasami zachowuje się tak ludzko, że sam zapominam, że jest wampirem.

Jestem ciekaw, co sprawiło, że żyje, tak jak żyje.


Cause this is pure love //BLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz