Dziesięć

1.4K 136 47
                                    

media: Saltatio Mortis - Factus de materia


 – Powiedz mi, jak głupim trzeba być, żeby zapomnieć, że jest się wampirem? – Barry po prostu nie może przyswoić tego, że wciąż zdarza mi się zapomnieć o picu krwi... A raczej zapominam o uzupełnieniu zapasów. Kallen jest chory, a Jo zajęta, by zajęła się nim na chwilę. Co miałem zrobić?

– Czepiasz się – biorę od niego krew.

– Nie krzycz na Cery'ego! – Kallen w miarę swoich możliwości próbuje protestować – Cery będzie smutny! – argumentuje. Wilkołak rozbawiony spogląda na mnie, a ja macham ręką. On czasami jest po prostu przeuroczy. Chociażby teraz, w bojowym wydaniu. Aczkolwiek moja bluza pewnie przeszkadza mu w rzuceniu się i pogryzieniu kostek Barry'ego.

– Próbowałeś to szczepić? – parska rozbawiony, a Kallen przytula się do mojej nogi.

– Nie będziesz smutny, prawda? – zadziera głowę i spogląda na mnie złotymi oczami. Kto by pomyślał, że kotołak potrafi przypominać wilkołaka? Szczególnie na pierwszy rzut oka?

– Czy mój dzielny rycerz pójdzie i sprawdzi, czy nie ma go w łazience? – pytam. Kallen mamrocze coś niezrozumiałego pod nosem, ale grzecznie idzie do łazienki, gdzie czeka na niego przygotowana kąpiel.

– Chcesz piwa? – proponuję wilkołakowi, kiedy idę do swojego pokoju, by schować krew. To nie tak, że nie ufam Kallenowi i boję się, że wpadnie na głupi pomysł. Po prostu to niehigieniczne trzymać krew w lodówce wśród normalnego jedzenia.

Barry zdążył się już rozgościć i wyciągnąć puszkę piwa z lodówki, a nawet dwie. Aczkolwiek nie zamierzałem pić teraz alkoholu, bo przede wszystkim muszę napić się krwi, a później zająć Kallenem. Powoli moja śmietnikowa znajda wraca do zdrowia, więc w poniedziałek spokojnie wróci do szkoły.

– I tak nie będę pić – mówię i wskazuję na piwo stojące na stoliku.

– A kto powiedział, że to dla ciebie? Chyba każdy już wie, że Ceryni zrezygnował ze swojego życia na rzecz kotołaka wyciągniętego ze śmietnika.

– Mówisz tak, jakby moje życie składało się z wiecznych imprez – wzdycham głośno.

– Blisko ci było do wiecznego imprezowicza, w przeciwieństwie do innych, ty nie potrzebujesz snu, a na pewno nie tak często jak inni – zauważa.

    Naszą rozmowę przerywa pojawienie się Kallena, który nie robi tego z czystej złośliwości. Po prostu wykąpał się i nie ma co ze sobą zrobić. Właściwie to ma, będzie znów oglądać bajki. Oczywiście kotołak nie wpadł na pomysł, że to ten czas, żeby poszedł do siebie i przez chwilę się zajął sobą. Przy Kallenie coś takiego jak prywatność nie istnieje.

Jak to Kallen ma w zwyczaju wlazł na moje kolana, by siedzieć na nich i oglądać bajki. Mógłbym mu teraz nawet przynieść miękkie poduszki i tak zrezygnowałby z siedzenia na nich na rzecz moich kolan.

– Toś sobie wytresował kotołaka – ignoruję uszczypliwą uwagę Barry'ego. Kallen w tym czasie przybrał swoją połowiczną formę, więc zacząłem drapać go po uszkach. Czasami mam wrażenie, że to takie faktyczne zwierzątko. Dam mu jeść, po miziam po główce i chodzi wiecznie szczęśliwe. Chociaż obawiam się jak to, może w przyszłości wyglądać. Czy nie za bardzo go rozpieszczam? Może powinienem przystopować? Żebym tego nie żałował?

Barry łaskocze Kallena, który swoim śmiechem zbudziłby nawet umarłego, ale szybko mu przechodzi, kiedy śmiech zmienia się w kaszel.

*

– Co tam? – pytam kiedy Kallen zwyczajowo ładuje mi się na kolana. Jeszcze rano tryskał energią, a teraz jakby mu ktoś mu ją całą odebrał. Pytałem się go, czy coś stało się w szkole. Może ktoś mu dokucza? Ale nie dostałem żadnej odpowiedzi.

– Skoro nie mam mamy... To czy ona jest moją rodziną? – pyta. Czyżby to go gnębiło? A może ktoś się z niego wyśmiewał?

– Oczywiście, że jest, dlaczego miałaby nie być? Nawet jeśli jej nie ma tutaj, to wciąż jest twoją mamą i twoją rodziną – tłumaczę mu.

– A Cery? Cery jest moją rodziną? Czy Cery nie może być moją rodziną, bo nic nie łączy go ze mną? – nie spodziewałem się żadnych filozoficznych pytań z ust sześciolatka, ale skoro coś go trapi, to muszę mu to wyjaśnić, by nie doszło do żadnych niepokojących sytuacji. Jeśli ktoś mu dokucza z tego powodu... Przynajmniej próbuje się czegoś dowiedzieć i nie ufa ślepo swoim rówieśnikom.

– Mogę być twoją rodziną? Dlaczego miałbym nią nie być? Nawet jeśli nie łączą nas żadne więzy krwi, to możemy powiedzieć, że jesteśmy rodziną – szatyn uśmiecha się, słysząc moje tłumaczenie. Czyli ktoś mu dokuczał i mówił mu, że nie ma rodziny? Ma mnie, nawet jeśli nigdy nie będziemy przykładną rodzinką jak z obrazka, to nie zostawię go.

– A gdyby Cery nie mógł się mną zajmować, czy wtedy Cery będzie moją rodziną? – dopytuje się.

– Jeśli tego będziesz chciał – informuję go, a ten znów odzyskuje całą energię. Przedziwne dziecko.

– TAK! – wykrzykuje i próbuje mnie połaskotać, tak jak ja to robię zwyczaju, ale moja śmietnikowa znajda nie wzięła pod uwagę, tego, że nie mam łaskotek. Więc to odrobinę zlagowało mu mózg. Wtedy to ja zacząłem go łaskotać.

– Cery! Nie! Starczy! Zły Cery! – przestaję go łaskotać.

– Ja zły? No wiesz ty co? Będę smutny – mówię tylko po to, by się z nim podrażnić. Oczywiście tyle wystarczy, by Kallen przytulił się do mnie i zaczął głaskać mnie po głowie. Chyba nauczył się tego ode mnie.

– Dobry Cery – mówi zadowolony z siebie. Przemilczam fakt potraktowania mnie, jaki psa. Jednak nie zamierzam mu już psuć humoru.

– Powinniśmy zrobić lekcje, co? – pytam, a Kallen kiwa głową. Biorę chłopca na ręce i idę z nim do jego pokoju. Puszczam go dopiero kiedy przekraczamy próg. Szatyn idzie do biurka, a ja idę za nim. Tam pokazuje mi wszystkie zadania, które musi zrobić na następny dzień oraz te zaległe. Nie zapominajmy o zaległościach.

Tam jedno zadanie przykuwa moją uwagę, a mianowicie polecenie, by narysować swoją rodzinę. To tłumaczyłoby całe zachowanie Kallena i jego wcześniejsze pytanie. On po prostu nie wie kogo narysować. Czy mnie, czy swoją zmarłą matkę.

– Możesz narysować i mnie i swoją mamę, dobrze? – podpowiadam mu. Kallen nieudolnie próbuje udawać, że nie ma pojęcia, o czym mówię.

Pokazuje mu palcem zadanie, o którym mówię.

– Możesz to zrobić tak jeśli nie wiesz co narysować. Nikt nie będzie zły na ciebie nawet jeśli zrobisz to inaczej – próbuje mu to wytłumaczyć – Narysuj, to tak jak ci będzie wygodnie. Czy to tylko będzie twoja mama, czy tylko ja, albo my oboje. Narysuj to tak, żebyś ty był zadowolony, a innymi się nie przejmuj, dobrze?

– Tak – odpowiada po chwili. W swoim piórniku zaczyna szukać kredek

– Zrobisz to później, dobrze? Najpierw inne zadania.

Cause this is pure love //BLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz