Dziewiećdziesiąt

839 79 45
                                    

media: Saltatio Mortis - Palmen aus Stahl

Kallen

Wiedziałem, że moja ucieczka przyniesie straszne konsekwencje, dlatego starałem się cieszyć każdą chwilą z Cerym – nawet jeśli wampir powoli miał mnie dosyć.

– Jesteś gorszy niż czterolatek – rzuca, kiedy człapię za nim do łazienki.

– Znowu cofasz się w rozwoju? Prywatność? Mówi ci coś?

– Nie mam pojęcia, o czym mówisz – udaję idiotę. To dziwne, że chcę być blisko niego? Nie wiem, co wymyśli Eva, ale na pewno jej kara będzie okrutna. Zastanawiam się nawet, czy nie zabroni mi widywać się z Cerym? Nasz kontakt już teraz jest słaby i boję się, że teraz wszystko spieprzyłem. Ale ja... Chciałem go zobaczyć. Po prostu...

Czułem, jakby umierała, jakaś część mnie.

    W dodatku nie mogę skontaktować się z nikim innym – gdybym mógł, poprosił, żeby w moim imieniu przekazał jakąś wiadomość Cery'emu. Ian zgodziłby się od razu – jak ostatnio rozmawialiśmy, to powiedział, że nie wyobraża sobie życia bez swojego alfy, więc doskonale rozumie mnie.

A jeśli nie on, to Jo, Barry, na pewno pomogliby mi.

Teraz, Eva, na pewno będzie próbowała ograniczyć mi kontakt z innymi. W sumie to już to robi... Nie wiem, czego ona ode mnie chcę, ale cokolwiek by nie było – nie dam jej.

No, chyba że naprawdę chodzi o pieniądze, to może nimi się udławić. Nie chcę ich.

Chcę tylko wrócić tutaj, do chłopaka i przyjaciół. Wymagam tak wiele?

*

Wieczór nadszedł, szybciej niż tego bym sobie, życzył. A wraz z wieczorem nadszedł stres – Eva pojawi się tutaj w każdej chwili. Zaburzy tę sielankę.

– Cery – zwracam się do wampira, chociaż podobną rozmowę odbyliśmy rano, muszę to mu powiedzieć.

– Wiedz, że cię kocham najmocniej na świecie... – zaczynam.

– Brzmisz tak, jakbyśmy już nigdy mieli się nie spotkać – zauważa wampir.

– Bo pewnie tak będzie – burczę pod nosem.

– Nie będzie, zobaczysz. Znajdziemy jakieś rozwiązanie – próbuje mnie pocieszyć, ale widzę, że nawet on w to nie wierzy.

– Jasne, pewnie wyśle mnie na drugi koniec świata, żebym chodził do szkoły dla snobów z internatem.

– To wtedy przeprowadzę się tam.

– Naprawdę? – pytam ucieszony.

– Oczywiście, słodziutki – uśmiecha się w moją stronę – Ale weź zakryj tę szyję, może co?

– Cholercia! – krzyczę i biegnę do łazienki, by zakryć ugryzienia, bo Cery tylko starał się na samym początku; później... Chyba było nam wszystko jedno.

Wampir niech raczej się nie przyzwyczaja, że to ja zawsze będę leżeć pod nim. Niech uzna to za przywilej, który może mu przysługiwać w trakcie mojej rui.

Aczkolwiek samo w sobie nie było to złe...

Usłyszałem dzwonek do drzwi i przekląłem głośno. Nie mogła... No nie wiem, mieć wypadku? Korek? Zgubić kluczyki do auta? Cokolwiek?

Ukrywam ślady po ugryzieniu, ale wciąż mam wrażenie, że raz zaszczyci mnie swoim spojrzeniem i dowie się wszystkiego.

Cery pouczył mnie, żebym nawet nie próbował mówić jej, że jest mieszańcem, bo inaczej może mieć kłopoty.

Zawsze mogę powiedzieć, że tego chciałem, prawda? Nie jestem już dzieckiem!

Niepewnie wychodzę z łazienki, najchętniej to zrobiłbym sobie coś, żeby zostać w szpitalu.

Jednak... To zmartwiłoby Cery'ego, a przecież tego nie chcę.

– Cześć – witam się niemrawo. Eva nie odzywa się. Raczej nie spodziewałem się, że chwyci mnie w ramiona, przytuli i uzna, że zachowałem się bezmyślnie. Mój Cery, tak by zrobił. Nawet zacząłby płakać, dlatego nie lubię przysparzać mu zmartwień – a swoją ucieczką na pewno mu ich przysporzyłem. Jednak nie chciałem spędzać rui samotnie. To tak kurewsko boli, że czasami modlę się, żebym stracił przytomność.

W dodatku – pragnąłem jego bliskości. Chciałem, żeby był przy mnie.

    Ominięcie Darrena – mojego ochroniarza, a nie przepraszam moją nianię, było dziecinnie proste, kiedy tylko zamknąłem się w pokoju, ten uznał, że nie wyściubię nosa do rana, bo w końcu ruja.

Wiedziałem również, że igram z ogniem i wszystko może przyjść w każdej chwili, a mimo to... Zrobiłem to co uważałem za słuszne.

– Do samochodu – rzuciła oschle – Darren już tam jest – dodaje, a ja jęczę zawiedziony.

Raczej Darren nie jest groźny, tylko... Pałęta się wszędzie, czasami mam wrażenie, że otworzę szafę i zaraz mi wyskoczy. Ale nie jest zły, czasami pogada ze mną. Wyrazi swoją opinię na temat traktowania mnie przez Evę.

    Wtedy zazwyczaj pytam go, czy nie mógłby mi odpuścić, to oznajmia, że jak się o tym dowie, to straci tę robotę i na pewno nigdzie już nie znajdzie niczego tak dobrze płatnego, a ma żonę, małe dziecko i kolejne w drodze. Rozumiem go, więc po pewnym czasie nie spodziewałem się niczego.

    Mam nadzieję, że Eva nie wyciągnęła żadnych konsekwencji, bo... W sumie to raczej było jej polecenie niż moje. Ona ponosi winę, że uciekłem. Teraz raczej nie będzie aż tak kolorowo, ale może znajdę w nim sprzymierzeńca? Chociażby żeby mnie tylko krył? Nie będę uciekać, ale gdyby tak pożyczył mi komórkę, do skontaktowania się z Cerym bądź innymi, to byłbym dozgonnie wdzięczny.

*

Eva usiadła z tyłu zamiast z przodu, więc czułem się jeszcze bardziej niekomfortowo. Uznałem raczej, że utnę, sobie drzemkę nim, zacznie mnie karcić. Nie chciałem jej słuchać, ani teraz, w ogóle. Chciałbym, żeby znikła z mojego życia.

– Telefon, Kallen – wyciąga dłoń w moją stronę.

– Nie? Nie masz takiego prawa?

– Właśnie, że mam, telefon – zaciska usta w wąską kreskę.

– Ten telefon kupił mi Cery, więc nie możesz mi go zabrać, bo to będzie kradzież – nie mam pojęcia, czy to tak działa, ale... Chcę jej pokazać, że mimo wszystko nie boję się jej, co nawet nie jest zgodne z prawdą. Boję się jak cholera.

Eva wyszarpuje mi telefon i otwiera okno i wyrzuca komórkę przez nie.

– Popierdoliło cię?! – wydzieram się – Wiesz co? Wolę się zabić niż żyć z tobą. Brzydzę się tobą, zabrałaś mi wszystko. Nie chcę cię znać... Czego ty w ogóle ode mnie chcesz, co?

– Uspokój się, Kallen – poucza mnie.

– Zamknij mordę! Nie zamierzam cię słuchać, rozumiesz? Nigdy! Ani w tym życiu, ani kolejnym! Obyś zdechła, głupia wiedźmo!

Cause this is pure love //BLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz