Dwadzieścia trzy

1.2K 104 45
                                    

media: Arash - Broken Angel


– Odsuńcie się od niego – warknąłem, widząc trójkę wilkołaków i jak zgaduje, że są to alfy. I na pewno nie byli oni jego znajomymi.

Moja znajda była trzymana przez jednego, a dwójka z nich... Aż boję się pomyśleć, gdyby przyszedł za późno...

Oczywiście alfy nie zamierzały się odsunąć, nawet jeśli zapach Kallena na nich nie działał, to oni sami, czuli nieodpartą chęć przelecenia kotołaka.

    Odepchnąłem dwie alfy, nawet nie starałem się robić tego delikatnie. Kły boleśnie wbijały mi się w usta, ale to jedyny sposób, żeby powstrzymać się przed chęcią rozerwania im gardła. Spojrzałem w stronę trzeciej alfy, który trzymał słaniającego się na nogach Kallena. Jedno moje spojrzenie wystarczyło, żeby puścił go, a kotołak bezwładnie wylądował w moich ramionach.

– Wywińcie jeszcze raz taki numer, a dopadnę was – rzucam ostrzegawczo i łapię Kallena niczym księżniczkę, którą właśnie książę uratował. Chłopiec wtulił się we mnie, boleśnie zatapiając swoje kły w mojej szyi. Objąłem go mocniej i zostawiłem trójkę oprychów samych. Nie interesuje mnie, czy następnego dnia przyjdzie policja, a ja zostanę oskarżony o pobicie dwójki nastolatków.

Znalazłem Kallena i mogę bezpiecznie go zanieść do domu. Gdyby w tej chwili feromony Kallena nie byłyby, ukryte, to cała sceneria wyglądałaby inaczej. Tylko ich brak sprawił, że alfy jeszcze potrafiły się kontrolować i nie rzuciły się na ledwo kontaktującego kotołaka, któremu za pewnie nie przeszkadzałby ten fakt, a nawet jeśli... To co miałby zrobić? Ich było trzech, a on sam...

– Już dobrze – szepnąłem do niego. Starałem się ignorować wszystko inne; to, że próbował wyrwać się z moich objęć, albo to, że gryzł moją szyję, a po chwili przejeżdżał po niej językiem. Nie myśli racjonalnie, jego ludzka natura została zepchnięta na dalszy plan, teraz do głosu doszła jego druga... Jego nieumiejętne zaloty nie działały na mnie, jestem wampirem, nie będę odczuwać zapachu jego feromonów, przez co może to tylko frustrować Kallena.

Uznałem, że nie ma nawet, co karać go jutro... Jak tylko przypomni sobie wszystko... Uczucie wstydu, będzie dla niego wystarczającą karą.

– Cery – załkał cicho. Wiedziałem, że teraz będzie tylko gorzej... Dopóki nie znajdzie partnera, te ruje będą go wykańczać... Chociaż na niebie jeszcze nie pokazał się księżyc on już, czuje jego wpływ... To, co będzie później?

*

Kiedy wróciliśmy do mieszkania od razu położyłem Kallena do łóżka, który od razu zwinął się w kłębek.

– Boli...

– Wiem, słodziutki, ale to niedługo przejdzie – mówię spokojnym głosem. Dotykam jego białych włosków i przeczesuje je. Ten porusza uszkami, jakby zachęcony, więc zabieram szybko dłoń...

Zamierzam go zostawić samego, bo dla mnie to odrobinę niekomfortowa sytuacja... Dla Kallena również, ale on jeszcze nie jest świadom, tego co robi, ani jak się zachowuje. Nie ma na to wpływu, a rano – kiedy dojdzie do siebie – będzie mu tylko wstyd. Najbezpieczniej będzie zostawić go samego i... Może pójdę do Barry'ego po jakąś poradę?

     Zamknę go w mieszkaniu, by mieć pewność, że pod moją nieobecność mi nie zwieje i nie będzie szukać sobie kogoś do spędzenia tej nocy. Gdybym ja mógł decydować o takich drobnostkach, to Kallen nie dostałby swojej pierwszej rui w wieku czternastu lat, bo to strasznie nieetyczne.

– Nie idź, Cery – głos Kallena brzmiał słabo, tak jakby ruja odebrała mu wszystkie siły, co właściwie jest prawdą, ale to zdecydowanie za wcześnie, ale w końcu on ruję przechodzi przez jedną noc. Kiedy księżyc zniknie, wszystko wróci do normy, a do tej pory... Będzie cierpieć...

– Zostań, boję się, Cery – prosi mnie. Skoro moja asertywność i tak spierdoliła na wakacje, więc zostaję z nim, ale żeby zachować jakikolwiek pozory normalności, siadam przy biurku Kallena i z nudów przeglądam porozrzucane na nim książki. To będzie ciężka noc...

*

Obudził mnie czyjś dotyk, nie czyjś, a Kallena, tak uściślając, bo kto inny mógłby mnie macać, tak z samego rana? Tylko ta znajda...

    Uniosłem głowę z materaca Kallena. Jakoś po północy Kallen już nie wytrzymywał i krzyczał z bólu, a ja nie mogłem nic zrobić. Przysiadłem na łóżku i czekałem... Odliczałem każdą pierdoloną sekundę do świtu. Czułem się, tak bezradnie nie mogąc mu pomóc...

– Cery – jego głos jest zachrypnięty. Co wcale mnie nie dziwi.

– Ja już nie chcę tego przechodzić – oznajmia płaczliwie.

– Wiem, słodziutki, że nie chcesz – nawet ja nie chcę, by to się powtórzyło.

– Z czasem... z każdą rują, będzie ci już łatwiej – kłamię. Na pewno, tak nie będzie, bo będzie wręcz przeciwnie – tylko gorzej, ale nie dałbym rady powiedzieć mu – patrząc mu prosto w oczy – że będzie tylko gorzej.

– Kłamiesz! – próbuje krzyknąć, ale bardziej brzmi to jak jakiś skrzek.

Nie odzywam się, co równo znacznie może wziąć jako przyznanie się do winy.

– Przygotuję ci ciepłą kąpiel, co ty na to? A później gofry i kakao – próbuję jakoś poprawić mu ten parszywy nastrój.

A co lepiej może poprawić Kallenowi nastrój jak nie gofry i kakao?

  Jednak w pierwszej kolejności przygotuję mu kąpiel, a kiedy będzie się myć, to zmienię pościel i wywietrzę pomieszczenie. Dopiero wtedy zacznę robić mu śniadanie. Nie przeszkadzało mi to, że dzień dopiero się zaczął, właściwie to pewnie będzie tak co pełnię. Noce pełne krzyków z bólu, by na godzinę przed świtem zdążył się zdrzemnąć. Gdyby nie to, że jego organizm na pewno jest wycieńczony, kazałbym mu iść spać dalej, ale na pusty żołądek i tak nie zaśnie, więc również dobrze możemy odrobinę zmienić nasz plan dnia. Pewnie dzisiejszy i jutrzejszy dzień spędzi na nic nierobieniu i dochodzeniu do siebie po przeżytej pełni.

   Wilkołaki – szczególnie omegi – które nie mają partnerów, czasami potrzebują jeszcze paru dodatkowych dni na powrót do sił. Ich ruje trwają trzy dni, a Kallena tylko jedną noc. Tak sobie myślę, że gdyby można byłoby rozłożyć, ruję Kallena, na identyczny czas, co tą u wilkołaków, to nie byłoby aż takich różnic w ich intensywności.

– Kallen, kąpiel gotowa – mówię, stając w progu – Pomóc ci, czy...

– Dam sobie radę sam! – prychnął na mnie, nawet nie pozwalając mi dokończyć zdania. Czyli wróciła świadomość tego, co się z nim działo. Porozmawiam o tym z nim później, bo nie chcę, żeby coś się popsuło między nami. Nie robił przecież tego celowo, bo nie miał na to wpływu... A skoro mowa o pamiętaniu, co zdarzyło się wczoraj... Podchodzę do lustra i oglądam swoją szyję. I jak się spodziewałem, wszystkie ukąszenia Kallena znikły, poza tym jednym, kiedy ugryzł mnie jako dziecko. Może ślina kotołaka ma jakieś właściwości? Jak pokąsa i poliże, to znika? Z drugiej strony kąsał mnie w inne miejsca i na pewno nie lizał ich, a jakoś rany poznikały... Naprawdę trudno to rozgryźć, a w szczególności Kallena i co mu siedzi w tym łbie.

Cause this is pure love //BLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz