Cztery

1.7K 146 85
                                    

media: Avantasia - Memory


– Jeszcze nie jesteś gotowy? – pytam Kallena, ale ten zignorował mnie. Najzwyczajniej w świecie mnie zignorował... W sumie, kiedy ja byłem w jego wieku, też nie lubiłem chodzić do lekarza, ale przecież nie ciągnę go tam z czystej złośliwości...

– Pójdziemy po tym na lody, co ty na to? – proponuję. Kiedy ja nie chciałem iść do lekarza, to moja matka przekupywała mnie. A to lodami, a to jakąś wycieczką...

– Naprawdę? – pyta wyraźnie ucieszony, jednak po chwili powraca ten grymas na twarzy.

– Chodźmy Kallenie – proszę go. Sam nie wiem, czy podejmuję właściwą decyzję. Jeśli Kallen nie ma rodziny... To nie jest wcale taka prosta decyzja do podjęcia. Musiałbym zmienić pracę, znaleźć większe mieszkanie... Znaleźć szkołę i zapisać tam Kallena. A co jeśli to nie wystarczy? I ktoś uzna, że ten sześciolatek potrzebuje pełnej rodziny? I całe starania pójdą na marne? Nie mogę go przecież w nieskończoność trzymać u siebie, w końcu odpowiednie służby pofatygują się po chłopca...

Kallen niechętnie ubiera się i pozwala się prowadzić do przychodni lekarskiej. Przez całą drogę trzymał mocno moją dłoń, jakby obawiał się, że porzucę go na pierwszym lepszym śmietniku.

Skoro już zadaję sobie tyle trudu... Obym tylko tego nie żałował...

*

– I co panie doktorze? – pytam zestresowany. Zachowuję się tak, jakbym oczekiwał na najgorszą z możliwych diagnoz, a to tylko podstawowe badania... W dodatku nie moje tylko Kallena, który teraz siedział na moich kolanach i przytulał się do mnie. Taka przylepa z niego.

– Kallen jest kotołakiem – informuje mnie lekarz, a ja omal nie opuszczam chłopca.

– Och – wyduszam w końcu. To, że Kallen miał być przedstawicielem jakiegoś rzadkiego gatunku, to wiedziałem. Jednak nie spodziewałem się, że będzie aż taki rzadkim... okazem...

– Też jestem zaskoczony tym... Kotołaki są rzadkością, wręcz uznałbym, że to rasa, której grozi wyginięcie.

Teraz to by wyjaśniało, dlaczego z niego taka przylepa...

– Co z rują? – pytam. Kotołaki niczym nie różnią się od wilkołaków. Potrafią przybrać swoją zwierzęcą formę, a podczas pełni przechodzą ruję. Filozofia mi... Jednak na pewno nie jest wszystko takie samo jak u wilkołaków, bo u nich panuje hierarchia i nawet męska omega może zajść w ciążę... Jeśli u kotołaków jest tak samo... Będę musiał zaopatrzyć się w sporo cierpliwości.

– Nie przebiega ona identycznie jak u wilkołaków, u których ruja trwa trzy pełnie księżyca i przechodzą ją alfy i omegi... Kotołaki przechodzą ją tylko przez jeden dzień, ale jest ona bardzo intensywna, co nawet może działać na zmysły innych istot przechodzących przez to samo. I męskie kotołaki nie zachodzą w ciążę, tak jak to jest w przypadku męskich omeg... – nie wiem, czy to brzmi pociesznie, czy wręcz przeciwnie...

– Pierwsza ruja... Kiedy może wystąpić? – dopytuje się. Teraz kiedy wiem, kim jest Kallen, czy pozwolę mu odejść? Żeby jakiś wpływowy staruch go wykorzystywał jak swoją seks zabawkę?

Nie twierdzę, że ja go nie wykorzystam... Może za parę lat, uczynię go swoim żywicielem, bo w końcu głupcem bym był, gdybym nie wykorzystał faktu mieszkając z kotołakiem... Jego krew na pewno będzie rarytasem... Ale z mojej strony tylko tyle by mu groziło. Sześciolatek zbyt dużo przeszedł, by mógł trafić do podejrzanych osób.

– Pomiędzy czternastym a szesnastym rokiem życia – tłumaczy mi – Mogę również przepisać leki maskujące zapach... – wtrąca się lekarz i zaczyna mi tłumaczyć, o co z nimi chodzi – Dzięki nim zapach Kallena nie będzie tak wyczuwalny, co spowoduje, że do swojej pierwszej rui będzie bezpieczny, a gdyby ta pojawiła się nagle, to feromony, które wówczas będzie, wytwarzać będą słabsze, więc gdyby dostał jej poza domem, spowoduje, że nie będzie tak wyczuwalny i nic mu nie będzie grozić. Niestety po pierwszej rui leki będą bezużyteczne... To znaczy, wciąż będzie mógł je brać, ale nie podczas pełni już nic nie ukryje jego zapachu. Kotołaki nie posiadają żadnej hierarchii, jak wilkołaki, przez co zawsze są w niebezpieczeństwie.

Rozmawiam z lekarzem jeszcze chwilę, próbując dowiedzieć się jak najwięcej, ale poza tym, że Kallen może przybierać swoją kocią formę, bądź częściową formę nic ciekawego nie usłyszałem.

Zabrałem Kallena i tak jak mu obiecałem, zabrałem go na lody do parku. Usiedliśmy na ławce i przyglądaliśmy się mijanym nam ludziom. Nie spodziewałem się, że tak w szybkim czasie przestawię się z trybu nocnego na tryb dzienny. A teraz jak gdyby nic prowadzę najzwyklejsze życie. Muszę wymyślić, co zrobić z Kallenem na jutrzejszą noc. Muszę wrócić do pracy i poinformować Jo – moją szefową – odnośnie tego, co zamierzam zrobić.

– Chcesz mnie oddać? – pyta Kallen, a ja gdybym coś teraz pił, to zrobiłbym jak każdy i wyplułbym napój z ust.

– Co? Skąd ci to przyszło do głowy? – no dobra, mi samemu przeszło to kilka razy przez myśl, ale bez przesady... Skoro tylko wtedy ja zareagowałem na jego płacz... Nie porzucę tej śmietnikowej znajdy tak łatwo.

– Posłuchaj Kallenie, zrobię wszystko, co w mojej mocy byś ze mną został.

*

– Mówisz poważnie? – Barry nie kryje swojego zaskoczenia decyzją, którą podjąłem.

– Śmiertelnie poważnie... Muszę znaleźć nowe mieszkanie, pracę, jakąś szkołę... I dużo wiary, by wszystko poszło po mojej myśli – wyliczam na palcach – A obawiam się, że szczegół, jakim jest to, że Kallen to kotołak strasznie skomplikuje sprawę – mówię i wstaję z kanapy. Czas przygotować się do konfrontacji z Jo.

– Miej na niego oko, dobra? – powtarzam to chyba z tysięczny raz, ale wolę mieć pewność, że pod moją nieobecność Kallen nie zrobi niczego głupiego. Podchodzę do chłopca, by się z nim pożegnać, bo chyba obraził się na mnie...

– Kallen – chłopiec unosi główkę, na której pojawiły się kocie uszka. Brakowało mu jeszcze ogonka, by przybrał częściową formę, ale pewnie z czasem nauczy się tego robić.

Pogłaskałem go po uszkach, ale ten wciąż wolał być obrażony na mnie. Taka z niego przylepa jest?

– Idę tylko do pracy... Wrócę rano... Do tego czasu Barry się tobą zajmie, dobrze?

Zero reakcji.

– Nie idź – prosi mnie, kiedy zamierzam wstać. Łapie moją dłoń w swoją malutką rączkę – Dlaczego Cery nie może zostać?

– Muszę chodzić do pracy, by mieć pieniądze – próbuję mu wytłumaczyć, ale czy tą śmietnikową przylepę, to przekona? Szczerze wątpię.

– Mamusia pracowała w domu – teraz to Kallen próbuje mi coś wytłumaczyć – Przychodzili do niej różni panowie i... – nie pozwoliłem mu dokończyć, bo zatkałem mu dłonią usta. Okej... Nie chciałem tego wiedzieć... Ale jak nisko trzeba upaść, żeby dziecko musiało być tego świadkiem? Nie chcę potępiać jego matki, bo może nie robiła tego, bo chciała, a robiła to, by zarobić na życie, ale czy Kallen musiał, być tego świadkiem jak sprowadza sobie klientów do domu?

Muszę również poszukać jakiegoś psychologa dziecięcego...

Przytuliłem swoją śmietnikową znajdę, takie biedne... Od teraz, nie pozwolę by działa mu się krzywda.

– Jak wrócę rano, zrobimy gofry, co ty na to? – proponuję. Wtedy też dostrzegam ogonek, który wyrósł Kallenowi. Zaśmiałem się z tego i puściłem chłopca.

– Będziesz grzeczny, tak? – pytam, a szatyn energicznie kiwa główką. Wstaję z kolan i zwracam się do Barry'ego, który za wszelką cenę próbował zachowywać się normalnie, ale jego też musiało zaszokować wyznanie Kallena odnośnie jego matki.

– Dzwoń jak coś.


Cause this is pure love //BLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz