Trzydzieści pięć

1K 88 55
                                    

media: Arash - Suddenly


Kallen

– Zamierzasz to przeczytać? – pytam, kiedy Cery traci zainteresowaniem lecącym programem, a skupia swój wzrok na liście, który napisała jego zmarła matka.

– Nie – jego wzrok znów ląduje na ekran telewizora – Mam cię przepytać? – pyta, więc wzdycham zrezygnowany i zamykam podręcznik do chemii.

Kompletnie nic nie rozumiem z niej. Cery nawet nie wie, że moje oceny z poprzednich lat nie są zasługą tego, że się uczyłem, a tego, że ściągałem, aż w końcu ten wredny babsztyl przyłapał mnie na ściąganiu i chyba teraz mści się, dlatego moja sytuacja jest taka tragiczna, a ja... W dużym stopniu olałem to i nie przejmowałem się tym. Chociaż wiedziałem, że będzie mnie pytać, to wolałem wyjść z chłopakami na miasto, a teraz... Szkoda gadać. Cery wciąż jest na mnie zły i chyba nie prędko mu przejdzie, chyba że jakimś cudem dostanę pozytywną ocenę. Na chwilę obecną mogę zapomnieć o tym, że wampir przestanie się gniewać. A może przestał? Tylko teraz udaje złego, żebym nie poczuł tej swobody? Nie zamierzam, kiedy wczoraj się na mnie zezłościł, myślałem, że... Przerosło go to wszystko i zagrozi mi, że jeśli się nie poprawię to... Odda mnie. A ja nie chcę rozstawać się z wampirem; nie mogę. Sam nie potrafię wytłumaczyć tego, ale myśl, że wampir może mnie opuścić, sprawia, że mam ochotę zwinąć się w kłębek i płakać.

    Cery bierze ode mnie książkę i przysłania mi nią widok na jego twarz. Podczas nauki położyłem się na jego kolanach, żeby było mi wygodnie.

– Okej, zacznijmy od czegoś prostego... Co to są sole? – pyta.

– Nie wiem – odpowiadam szybko, nawet nie zastanawiam się nad odpowiedzią. Nie znam na nią odpowiedzi.

– A jak budujemy nazwy soli?

– Też nie wiem – przewracam się na bok, bo wiem, że ten cały czas, który poświęciłem na naukę, był stracony. Nic mi nie zostało, a przecież Cery nawet nie próbuje zagiąć niczym trudnym. Powinienem to wiedzieć.

– Wzór ogólny soli? – pyta, a ja wzdycham głośno.

– To bez sensu – mówię z zaciśniętym gardłem. Cery znów będzie zły... Straciłem pół popołudnia, a nie nauczyłem się niczego... Jestem do niczego...

– Kallen – wampir rzuca książkę na stolik i pociąga mnie do góry – Co się dzieje? Czytałeś w ogóle ten temat?

– Czytałem... Po prostu... Nie mogę niczego zapamiętać! – Cery marszczy brwi. Wiem, co siebie myśli, że pewnie kłamię, bo to nie możliwe, żebym nie był w stanie niczego zapamiętać. Ale jak mam coś pamiętać? Skoro odkąd pamiętam, używałem ściąg, a na lekcjach tym bardziej nie słuchałem?

– Odpocznij trochę – proponuje – Może to przez presję nie możesz niczego zapamiętać?

Tu raczej chodzi o mój brak wiedzy z chemii niż presja, jaką wywiera na mnie wampir. Może nie powinienem tak bardzo ignorować tego przedmiotu?

Wampir pogłaskał mnie po głowie, co sprawiło, że pojawiły się moje uszy i ogon. Sam nie wiem jak, to działa, inni mogą mnie głaskać godzinami i nie zobaczą moich uszu, a kiedy Cery tylko dotknie mojej głowy od razu pojawiają się.

*

Byłem bliski płaczu, kiedy spoglądałem na zestaw zadań, który przygotowała mi nauczycielka. Miałem zrobić go przez weekend i w poniedziałek jej go oddać, ale był mały problem... Dziś pełnia, a jutro na pewno nie będę mieć siły, by cokolwiek zrobić w tym kierunku, więc zostanie mi niedziela, którą spędzę nad chemią! Świetnie! A mam jeszcze inne zadania domowe! Zrobiła to celowo!

   Ugryzłem się w dłoń, by trochę ochłonąć. Cery tak robi i jakoś mu wychodzi... Wampir puścił mnie dziś do szkoły, może niekoniecznie na wszystkie lekcje, bo po chemii zwinąłem się do domu, ale to wciąż za mało czasu, by zrobić wszystkie zadania.

– Kallen? – wampir, nauczony tym, że jak siedzę cicho w pokoju, to znaczy, że mam jakiś problem z zadaniem. Mężczyzna podszedł do mnie i stanął w niewielkiej odległości ode mnie. Wiem, że boi się podejść bliżej, bo pewnie już teraz zaczynam wydzielać feromony, które pobudzają, rządzę krwi, wampira. Myślałem, że to była jednorazowa sytuacja, ale przy kolejnej pełni, próbowaliśmy potwierdzić tę tezę, ale gdyby nie Jo... znów rzuciłby się na mnie, aczkolwiek po mocnym plaskaczu od wampirzycy wróciły mu zmysły. Teraz najwidoczniej próbuje nie kusić losu.

– Z czym masz problem? – dopytuje się i ostrożnie zbliża się do biurka, cały czas uważnie śledzi każdy mój ruch.

– Ze wszystkim! – krzyczę wściekły.

– Hej, słodziutki, uspokój się. Nie musisz niczego teraz robić, wiem, że teraz trudno jest ci się skupić.

– To nie tak! – znów unoszę swój głos – To przez to, że cały czas ściągałem na kartkówkach i sprawdzianach, a na lekcji w ogóle nie słuchałem! A teraz nic nie umiem! – może to wina pełni, a może wina tego, że sprawię tylko zawodu Cery'emu, bo rozpłakałem się. Wampir z widocznym zawahaniem objął mnie i pocałował w czoło. Wtuliłem się bardziej w mężczyznę. Nie chciałem go puszczać. Już nigdy więcej. Dłonią zjechałem na jego biodro, a wtedy odsunął się i chrząknął znacząco.

– Przepraszam – zabrałem rękę z jego biodra. Nie zrobiłem tego umyślnie! To wina rui... Zbliża się i ja... Chcę ją z kimś spędzić... Nie robię tego świadomie...

– Więc... Opowiedz, mi jak to jest, z tą twoją chemią – prosi mnie i siada na łóżku.

– Już od początku mi nie szła nauka, a nie chciałem sprawiać ci przykrości, więc zacząłem robić ściągi, byleby mieć te dwa, ale pod koniec roku babka odkryła, że ściągam i tak od słowa do słowa wyszło, że praktycznie każdy sprawdzian tak pisałem i teraz się mści. Na każdej lekcji mnie pyta, a ja zbieram jedynki... A na kartkówkach i sprawdzianach ciągle mnie pilnuje... – opuszczam głowę, to takie żałosne... Nie dać rady z jednym przedmiotem, ale sądziłem, że skoro nie przyłapuje mnie na ściąganiu, to mogę już całkowicie olać przedmiot.

– Głupcze – nie wiem, czy wampir jest zły, czy po prostu nie wie jak, w miarę przyzwoicie, mnie obrazić.

– Wystarczyło powiedzieć, że nie idzie ci z chemią, poszedłbyś na korepetycje, albo pomagałbym ci we wszystkim... Czemu musisz tak wszystko komplikować?

– Przepraszam... Nie chciałem... – urywam, bo nie wiem, co mógłbym powiedzieć.

– Być kłopotem? O to ci chodzi? Jesteś taki głupi... Głupi kiciuś z ciebie jest, wiesz? Gdybyś był kłopotem, nie trzymałbym cię przy sobie – wampir wstaje z łóżka i podchodzi do mnie.

– Zawsze mogłeś znaleźć jakąś wymówkę! – prycham.

– Oczywiście, mam całe mnóstwo wymówek, dlaczego nie pozbyłem się ciebie, łajzo – uśmiecha się, a ja odwzajemniam jego uśmiech – Zostaw to, zrobimy to razem, dobrze? A ja poszukam dla ciebie kogoś, kto ogarnia chemię i miałby czas ci to wytłumaczyć, a jeśli nie... Postaram się sam jakoś ci to wytłumaczyć.

– Niech Cery mi tłumaczy!

– Dobrze, dobrze – śmieje się, po czym rusza do drzwi – Widzimy się rano – posyła mi uśmiech i wychodzi z pokoju. Zaraz pewnie wyjdzie i wróci dopiero rano. Może to i lepiej? Gdybyśmy byli w jednym mieszkaniu, w końcu mogłoby coś się stać nieprzyjemnego.


Nie pytajcie Silverthorn, dlaczego Kallen uczy się o solach, bo Silverthorn tego nie wie, to chyba jedyna rzecz, którą pamiętała, że była na chemii xD Ostatni raz chemię miała trzy lata temu, a nawet cztery, jeśli mowa o jakiejś sensownej nauce xD A wiedza lubi wyparowywać z głowy Silverthorn, by wrócić w najmniej oczekiwanym momencie. Na przykład kiedy zamierza iść spać. 

Cause this is pure love //BLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz