Sześćdziesiąt cztery

954 85 48
                                    

media:  Nightwish - Ever Dream


Kallen

Stresowałem się pierwszym dniem w szkole średniej. Po pierwsze – nie znałem tam nikogo. A nawet gdybym znał kogoś, bo chodziliśmy razem wcześniej, to nie sądzę, żebyśmy nagle zostali przyjaciółmi, bo pewnie przyszli tutaj ze swoim przyjacielem, a ja po prostu nie chcę być na doczepkę.

Prawdopodobieństwo, że ktoś również będzie taki jak ja, jest bardzo niskie.

Plusem wszystkiego jest to, że Cery'ego mam niedaleko, więc zawsze będę mógł zwiać i przyjść do Cery'ego. Oczywiście wcześniej żegnając się z moją kocią rodzinką, bo wampir, chyba by mnie zatłukł na miejscu. Już mogę zapomnieć o wagarach, bo jak Cery mnie zobaczy... Będę musiał rozejrzeć się za drugim wyjściem ze szkoły.

– Kallen! – ze wszystkich osób, jakie mogłem spotkać w nowej klasie, to musi być Daniel. Huh, pocieszałem się, że to nie Marcus, bo wtedy byłoby bardzo niezręcznie. Chociaż... Poza tym epizodem, kiedy pozwoliłem Danielowi wypić moją krew w zamian za to, że ja będę mógł go dziabnąć w kark, więcej nie rozmawialiśmy.

– Cześć – witam się z nim i siadam na wskazanym przez niego miejscu, obok niego. Zrobiłem to dość niechętnie, ale na razie był jedyną osobą, którą znam i najwidoczniej jego koledzy nie przyleźli tu z nim...

– Też sam? – pyta.

– Ian wybrał, tą samą szkolę, co jego mate, a Louis... Chyba chciał być bliżej brata – wzruszam ramionami.

– O coś się pokłóciliście? – dopytuje się.

– Tak jakby – znów wzruszam ramionami. Louis to przebrzydły zdrajca. Niedawno rozmawiałem na ten temat z Ianem i on sam uznał, że jego brat odrobinę przesadził. I Louis nie powinien mi tego mówić, że leci na Cery'ego. Jednak gdyby tego nie zrobił... Nie powiedziałbym o tym wampirowi, przez co ten wie, że ma spławić omegę jak najdalej. Zresztą i tak nic, by z tego nie było, bo w końcu Cery ma wilkołacze cechy. Na razie odkryta jest ta jedna – ta, która reaguje na ruje. Już z tego powodu, Louis zostałby brutalnie odrzucony.

I pewnie ja też...

– Uważaj ofermo! – warknął jakiś wampir, który przechodząc obok stolika, zrzucił mój zeszyt.

– Sam uważaj! – prychnąłem na niego, ten tylko spojrzał na mnie jak na jakąś przekąskę. Naprawdę się boję, że zaraz wybiegnę z klasy z płaczem. Jakby pomieszkał z Cerym... Ten to dopiero potrafi przerazić...

– Nie powinieneś uważać... Wyglądał, jakby zamierzał cię połknąć w całości – wtrąca się Daniel.

– Cery jest bardziej przerażający – oświadczam.

– Kto?

– Nieważne.

*

– Wiedziałem, że tak będzie, zamiast siedzieć w szkole, przypałętasz się tutaj – Cery wzdycha głośno, po sekundzie uśmiecha się szeroko.

– Jest długa przerwa, więc nie zwiałem z lekcji – mówię dumnie – Masz coś do jedzenia? – pytam.

– A spróbowałbyś zwiać, stąd mam bardzo dobry widok na główną bramę, więc jak tylko zobaczę, że przekraczasz jej próg w złym momencie, to dorwę cię i osobiście odprowadzę do klasy – grozi mi. I ja wiem, że on to zrobi. Na całe szczęście brama dla nauczycieli jest często otwarta, więc tamtędy mogę sobie czmychnąć. Gorzej jak wampir zainwestuje w jakąś kamerę, czy coś...

Cause this is pure love //BLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz